Studiuję, pracuje w fabryce i spłacam kredyt, moja sytuacja finansowa podupadła z powodu rodzinnych zdarzeń. Piesek musi brać tabletki i dosc czesto być u weterynarza ponieważ ma przewężone ujście gruczołu (ciągle liże tyłek kolokwialnie mówiąc :). Nie chcę by były narażone na niebezpieczeństwo, kiedy bedzie potrzebna wizyta u weterynarza a ja nie bede miala dla nich pieniędzy. Wydarzylo sie tak w czerwcu, jednak udało mi sie pożyczyć pieniądze i uratować psa od babesziozy. Moje maleństwa to kocur Leonek(3l) i owczarek niemiecki Cola(9l). Oba stworki to znajdy. Cola odebrany właścicielowi w wieku 1 roku, ktory go bił, do tej pory czasem kuleje na bark. Leonek to kotek ktorym dzieci dosć agresywnie się bawiły kiedy miał 1,5 msca. Zobaczyłam to przez okno i szybko wybiegłam aby dać szanse biedakowi. Zabieranie zwierząt z ulicy to w mojej rodzinie już tradycja, wszystkie świetnie się mają i obdarzone są wielką dawką miłości. Właśnie dzięki ludziom wielokrotnie udało mi się je utrzymać. Dziękuję ogromnie z góry, za nawet najmniejszy gest.