Hej, jestem Beza i potrzebuje operacji, żebym mogła normalnie chodzić. W połowie listopada dobra kobieta wyciągnęła mnie spod samochodu twierdząc, ze nie poradzę sobie podczas zimy przez moją łapkę. 

Nowa mama zabrała mnie do lekarza, okazało się, że moje kosteczki w nadgarstku są zmiażdżone i właśnie przez to moja łapka jest krzywa, a gdy chodzę to opieram się na łokciu, zamiast zgrabnie na paluszkach. Pan weterynarz stwierdził, że musiałam mieć wypadek, ale ja tego nie pamiętam. 

W styczniu zostałam nawet wysterylizowana, chociaż to ubranko w które mnie wcisnęli przyjemne nie było to powiedzmy, że smaczki mi to wynagrodziły. 

Niestety z czasem pojawiły się problemy z moim łokciem, podobno jak jeszcze byłam na dworze to musiałam złapać jakieś zakażenie. Mama zauważyła, że ten obszar mi trochę spuchł i zabrała mnie do weterynarza, okazało się, że jest tam dużo ropy. Potrzebowałam małego zabiegu oczyszczenia tkanek w łokciu z zakażenia, a potem też często jeździłyśmy do Pań weterynarz bo opatrunki na łapkę ,,same” spadały. 

Wszystko się ładnie wygoiło wiec mama w trosce żeby sytuacja się nie powtarzała zabrała mnie do Pana chirurga ortopedy. Miły Pan siadł obok mnie, sprawdzał mobilność mojej łapki i ma pomysł jak mi ją naprawić. Brzmi troszkę skomplikowanie - operacja artrodezy stawu nadgarstka. Pan ortopeda mówił, że nie jest ona prosta, a czas rekonwalescencji też nie jest komfortowy, ale jestem młodym kotkiem, bo mam około roku i jeszcze całe życie przede mną, więc warto spróbować, szczególnie że mam w niej czucie, łapie nią myszki czy się nią myje. Niedawno miałam tomografię komputerową tej łapki i kwalifikuję się do operacji, którą Pan ortopeda planuje na początek czerwca. 

Potrzebujemy na nią 5.000 zł i jeśli się wszystko uda to w perspektywie 2 miesiący od operacji będę mogła normalnie chodzić więc no weź daj dychę