Zbiórka dla rodziny z Jarocina, która straciła dom w pożarze
Zbiórka dla rodziny z Jarocina, która straciła dom w pożarze
Nasi użytkownicy założyli 1 233 916 zrzutek i zebrali 1 372 002 609 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
W wyniku pożaru ojciec samotnie wychowujący dwoje dzieci stracił dach nad głową. Mieszkanie na poddaszu doszczętnie spłonęło. Pomagamy rodzinie odbudować dom, aby na nowo mogli rozpocząć normalne życie.
Foto: Elżbieta Rzepczyk
17 maja 2019 w piątek doszło do pożaru domu w Jarocinie. Doszczętnie spłonął dach i poddasze, na którym mieszkała rodzina. Teraz potrzebują pomocy.
Rodzina straciła dach nad głową. Ogień błyskawicznie się rozprzestrzeniał i domownicy nie mieli szans na ocalenie żadnych elementów mieszkania czy wyposażenia, a nawet osobistych rzeczy. Na szczęście wszyscy zdążyli opuścić płonący lokal, ratując własne zdrowie i życie. Zostało im tylko to, co mieli na sobie oraz obrazek Matki Boskiej Licheńskiej i biblia, które cudem ocalały w pożarze.
Mimo szybkiej interwencji straży pożarnej nie zdołano uratować mieszkania na poddaszu. Ojciec razem z dziećmi w wieku 12 i 15 lat znaleźli schronienie u rodziny.
Całe poddasze nie nadaje się do zamieszkania. Trzeba je odbudować. Dół domu, gdzie mieszkają rodzice właściciela spalonego mieszkania, został częściowo zalany w trakcie akcji gaśniczej.
Teraz potrzebują pomocy, aby odbudować poddasze, wyremontować dom, zakupić niezbędne sprzęty RTV i AGD oraz meble.
Foto: Elżbieta Rzepczyk
ZOSTAŁA TYLKO BIBLIA I OBRAZ MATKI BOSKIEJ LICHEŃSKIEJ
Pożar wybuchł nagle. Ogień zauważyła 12 -letnia Wanesa. "Babcia palimy się"-powiedziała, a potem już wszystko potoczyło się błyskawicznie.
Rodzina, w tym samotny ojciec z dwójką dzieci stracili dach nad głową w piątkowym pożarze domu w Jarocinie. Zostało im tylko, co mieli na sobie. Co ocalało z poddasza?. Nadpalony obrazek Matki Boskiej Licheńskiej i biblia.
POŻAR STRAWIŁ WSZYSTKO. OGIEŃ ZAUWAŻYŁA 12-LETNIA WANESA. ZDĄZYŁA KRZYKNĄĆ "BABCIA! PALIMY SIĘ!"
Oto relacja z Gazety Jarocińskiej
Poniedziałkowy poranek, Jarocin, ulica Żerkowska. Na dachu żółtego jednorodzinnego domu w oczy rzucają się szare plandeki. Przypominają, że niespełna dwie doby temu pożar doszczętnie strawił poddasze budynku mieszkalnego. We wjeździe stoi kontener na śmieci, wypełniony nadpalonymi elementami z rozbiórki dachu. - Jestem kompletnie załamana. Nie mogę się pozbierać - mówi współwłaścicielka domu. Zaprasza do środka. Wewnątrz wszechobecny jest zapach spalenizny. - Niech pani zobaczy, co ocalało? Tylko to się uratowało - mówi przygnębiona Wiesława Ochowiak, pokazując nadpalony obrazek Matki Boskiej Licheńskiej. - Biblia też się nie spaliła - opowiada.
„Całe włosy miałam czarne, popalone”
- Dramat rozpoczął się około 18.30. - Byłam na ogrodzie. Przybiegła wnuczka i krzyczy: „Babcia, palimy się!”, Zdążyła jeszcze obudzić wnuka, który spał. Na szczęście udało mu się zejść na dół. Pobiegłam na górę. Otworzyłam drzwi na poddasze, a tam buchnął ogień - relacjonuje z przerażaniem kobieta. Lokatorzy próbowali się ratować sami. - Całe włosy miałam czarne, popalone. Jednego psa sprowadzili, a drugi zaczadził się. Zbiegłam na dół. Wyszliśmy na dwór i zemdlałam - opowiada kobieta łamiącym głosem.
Foto. Elżbieta Rzepczyk
W międzyczasie zdążył wrócić ze sklepu mąż pani Wiesławy. Na miejscu są już pierwsi strażacy. - Żonę zabrali do karetki - mówi Marian Ochowiak. Lekarz chciał ją przewieźć do szpitala, ale odmówiła hospitalizacji. - Paliło się błyskawicznie. Widomo, jak na strychu. Jest przede wszystkim trzcina, płyta karton-gips i deski, to miało się co palić. Dach był przykryty eternitem. Jak to wszystko zaczęło strzelać, to była masakra - opowiada. Fragmenty eternitu są jeszcze widoczne na budynku gospodarczym. Zaglądamy na poddasze. Jeszcze bardziej czuć spalenizną. Tam została tylko część nadpalonych belek stropowych. Spłonęło doszczętnie wszystko. Rodzina straciła wyposażenie pokoi, odzież. Dzieciom spaliły się komputer, podręczniki, przybory szkolne. - Zostali tylko z tym, co mieli na sobie - ubolewa pan Marian.
„Pan Bóg miał nas w opiece”
Pogorzelcy są pod wrażeniem akcji straży pożarnej. - Chciałam im wszystkim podziękować. Nie dość, że ugasili, to wszystko jeszcze posprzątali - mówi płacząc pan Marian. - Straż to są ludzie na ranę przyłożyć - powtarza kilka razy pani Wiesława. Zaznacza, że z pomocą pospieszyły też władze gminy Jarocin. - Przyjechał wiceburmistrz Bartosz Walczak, Igor Armon, dyrektor Miejsko-Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, przedstawiciele Gminnego Sztabu Kryzysowego. Załatwili kontenery na odpady, posiłek dla strażaków - dodaje kobieta. Na pomoc ruszyli też sąsiedzi. Niektórzy już przekazali pieniądze na najpilniejsze wydatki. Rodzina otrzymała także wsparcie od kolegów z pracy ojca dzieci.
- Przyjechali koledzy Łukasza, rozebrali komin, zrobili porządek, zabezpieczyli górę, plandeki przykręcili na wkręty. Chyba Pan Bóg miał nas w opiece, jak skończyli, to zaczęło padać, bo tak to by nas zalało - opowiada łamiącym się głosem pan Marian. - Wczoraj (niedziela) była taka ulewa i nigdzie kropki wody nie ma - podkreśla.
Budynek nie był ubezpieczony. -
Gdyby był, to bym się tym nie martwił. Nawet mi się myśleć nie chce, a skąd coś robić? -
kończy rozmowę pan Marian.
Artykuł o pożarze domu przeczytasz TUTAJ
Zródło: Gazeta Jarocińska, portal jarocińska.pl
Wszystkie fotografie są autorstwa Elżbiety Rzepczyk, dziennikarki Gazety Jarocińskiej
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Powodzenia w odbudowie !
Szukajcie a znajdziecie.
Powodzenia, damy radę!
"Damy radę”.
Wszystkiego dobrego!!
dziekuje