Od wczoraj Akademia została przerobiona na schronisko dla zwierząt. Mamy 6 około miesięcznych kociaków i ich mamę. Zostały uratowane przez wczasowiczkę w Ciechocinku (mieszkały pod kawałkiem gruzu przy ruchliwej ulicy, długo by tam nie pożyły) i przywiezione do Warszawy, bo w ich miejscowości ani zarówno mieszkańcy jak i lokalne władze odmówiły pomocy, a w Warszawie fundacje i schroniska są przepełnione (efekt wstrzymania warszawskiego programu darmowej sterylizacji). Zanim będą mogły pojechać do nowych domów (jak najszybciej, bo w Akademii nie mamy warunków do trzymania zwierząt, cała siódemka mieszka w klatce, a co to za dzieciństwo? ) koty trzeba kilkukrotnie odrobaczyć, zaszczepić, zrobić testy na choroby zakaźne, matkę wysterylizować, wyglądają zdrowo, ale muszą przejść przegląd u weterynarza plus ewentualne leczenie - to przy siedmiu kotach koszt ponad 2 tysiące (jeśli nie będą wymagały leczenia). Potrzebują także podkładów medycznych (nie trafiają jeszcze do kuwety), żwirku, sporo też oczywiście jedzą a trzeba je dobrze odżywić dobrej jakości karmą, żeby nadrobiły swój nienajlepszy życiowy start. I tak, wiem, że dopiero co była kocia milonga i wszyscy już daliście kasę na koty, ale zanim kocia rodzina do nas trafiła wydaliśmy już prawie wszystko na pomoc azylom, które w tym roku toną w kociakach. Jeśli się nie dorzucicie, będziemy musieli ogłosić bankructwo i sprzedać Akademię. Jako, że jeszcze nigdy koci sponsorzy nie zawiedli, stawiam w recepcji puszkę skarbonkę i uruchamiam internetową zrzutkę. Koty proszą o wsparcie!