A może rzucić to wszystko i... wyjechać w Bieszczady? Hufiec ZHP Pabianice podszedł do tego tematu bardzo poważnie! Harcerze zakupili stare gospodarstwo w Dwerniku i dzielnie walczą o jego remont. W tym tygodniu, gościem Tomka Chołasta jest Kamila Pokora, która opowie o tym niezwykłym miejscu, roli harcerstwa w obecnych czasach i swoich najwspanialszych wspomnieniach! Zachęcamy do słuchania i czytania!
Tomek Chołast: Dzień dobry! Dziś rozmawiamy z panią Kamilą Pokorą, która jest..?
Kamila Pokora: Członkiem Komendy Hufca ZHP Pabianiace do spraw Harcerskiej Akcji Letniej i szefem stanicy Hufca Pabianice w Dwerniku, w Bieszczadach.
Bardzo mi miło panią gościć. Dziś porozmawiamy o Dwerniku, a w zasadzie o Hessówce w Dwerniku. Zacznijmy od tego, po co harcerzom stanica w Bieszczadach?
No jak, po co?! Bieszczady to przecież najpiękniejszy skrawek Polskiej ziemi. Harcerze od samego początku lubią spędzać czas przede wszystkim na łonie natury. Bieszczady dają nam taką możliwość, ponieważ ich piękno i dzicz, która tam jest, daje nam możliwość spędzania tam naprawdę cudownych chwil, zdobywania nowych umiejętności i bardzo bliskiego kontaktu z naturą.
Kto ją zbudował?
My zakupiliśmy tę stanicę od rodziny Hessów, którzy zbudowali całe swoje gospodarstwo. W latach 70. wybudowali najpierw dwa małe domki, a później swój duży dom rodzinny. Zbudowali tam także dużą oborę, posadzili wiele drzew. Głównym gospodarzem był Marian Hess ze swoją żoną, Józefą. Marian był artystą, malarzem, pisarzem, etnografem i tak naprawdę związał się z Bieszczadami jeszcze na studiach, kiedy się w nich zakochał. Razem z żoną szukali takiego fajnego, spokojnego miejsca, w którym mogliby się osiedlić, ponieważ oboje byli z miasta. Marian z Józefą wybudowali przepiękny dom. Panowie z Nadzoru Budowlanego powiedzieli, że jak na artystę, Marian jest naprawdę niezłym budowlańcem, a jak na budowlańca, bardzo dobrym artystą. Dom jest rzeczywiście niezwykły, ma niesamowitą duszę, jest wybudowany z tego, co kiedyś było do zdobycia, czyli jest parę cegieł, ale głównie są tam kamienie, trochę gliny, jakaś słoma, trochę cementu. Poza tym, taką dodatkową rzeczą, która jest niezwykła w tym domu to to, że kominek jest umiejscowiony na pierwszym piętrze, czyli jest jakby w powietrzu - i to jest niesamowite.
Rozumiem, że stanica wymaga remontu. Na co konkretnie zbieracie pieniądze?
Zbieramy pieniądze głównie na to, żeby wyremontować ten dom, czyli tak zwaną Hessówkę. Ta Hessówka jest takim centrum dowodzenia, czyli z jednej strony jest to miejsce, w którym mieszka kadra, która zajmuje się stanicą, z drugiej strony jest to magazyn żywności i jest tam też ambulatorium. W momencie, kiedy dzieci przebywają u nas w stanicy i potrzebują pomocy pielęgniarki czy lekarza, to właśnie tam przychodzą. Tak naprawdę jest to z jednej strony miejsce bardzo symboliczne dla całych Bieszczad, a z drugiej strony niezwykle ważne dla nas - osób prowadzących bazę.
Jest to stanica ZHP. Czy wyjaśni nam pani różnicę między ZHP i ZHR?
Tak naprawdę różnica jest niewielka, bo mamy prawie takie same ideały. Jedyne, czym się różnimy, to to, że w ZHP można mieć drużyny koedukacyjne, natomiast ZHR ma drużyny albo damskie, albo męskie. Ale biorąc pod uwagę nasze prawo harcerskie, ideały, które wyznajemy, to właściwie są one takie same.
Co sprawiło, że zechciała pani zostać harcerką?
Mama mi kazała (śmiech). Teraz już jestem taką dużą harcerką. Kiedyś mama powiedziała, że mam już 10 lat, więc jadę na dalekie wakacje, żeby się trochę nauczyć życia”. No i wysłała mnie na 24 dni obóz do Mrzeżyna nad morzem. Dla takiej dziesięciolatki było bardzo długo, biorąc pod uwagę rozłąkę z mamą. Pojechałam na ten obóz i właściwie od dziesiątego roku życia jestem w harcerstwie i działam. Zakochałam się po prostu! Zakochałam się w tym spaniu w namiocie na kanadyjce, w zabawach z rówieśnikami, ze starszymi, młodszymi. W tym, że żyjemy blisko natury. Czasami jest mokro, czasami jest zimno, ale zawsze jest bardzo wesoło. To jest najważniejsze. I chyba harcerstwo to jest taka niesamowita szkoła życia, gdzie z jednej strony robimy wiele dla innych, ale tak naprawdę robimy wiele dla samych siebie. Harcerstwo nauczyło mnie odpowiedzialności, gospodarności, zaangażowania. Każda osoba, która jest w harcerstwie, rozwija się przez system stopni, system sprawności, które zdobywamy. Chociaż wydaje nam się, że to jest nic takiego, to później ktoś, kto jest w harcerstwie jest w stanie rozpoznać spośród innych osób, kto też do tego ZHP należał, to widać. Może to jakaś nić, która nas łączy? Pewne rzeczy jesteśmy w stanie wychwycić.
To kawał życia spędzony w harcerstwie. Jakie jest to najwspanialsze wspomnienie, które pierwsze przychodzi pani do głowy?
Mam wiele takich wspomnień. Takie wspomnienie związane chociażby z Bieszczadami, jest z czasu, gdy już byłam drużynową. Zabrałam moje dziewczyny w góry i pamiętam, że jak wchodziły na Połoninę Caryńską, to powiedziały, że jestem beznadziejna, bo każę im się męczyć i chodzić po górach. Na dodatek nie pozwoliłam im jeść po drodze. Powiedziałam, że kanapki będą dopiero na szczycie. Po czym, jak wyszły z lasu i zobaczyły te niesamowite widoki to spojrzały na mnie i powiedziały “No dobra. Będziemy z Tobą chodzić”. To jest jedno z takich niesamowitych wspomnień związanych zwłaszcza z tym, jak byłam już drużynową, czyli miała swoją drużynę, swoją ekipę dzieciaków i z nimi spędzałam bardzo dużo czasu. To są też rejsy żeglarskie, to rajdy po lasach, to wspólne wyjścia na lodowisko. Naprawdę, tych wspomnień jest bardzo dużo i są bardzo różnorodne. Później, kiedy już zostałam instruktorką, to organizowałam różne imprez dla całego Hufca, czy też nawet dla harcerzy z całego województwa łódzkiego. Byłam też komendantem Chorągwi Łódzkiej, czyli harcerzy z całego województwa łódzkiego, z którymi pojechałam na Jamboree, czyli Światowy Zlot Skautów do Anglii z okazji stuletniej rocznicy powołania skautingu. Tych wspomnień jest tak dużo, że teraz, gdy kazał mi pan wybrać, to aż się rozmarzyłam, bo tego było tak bardzo, bardzo dużo.
A jaka niezwykła, bądź zaskakująca historia wydarzyła się w stanicy?
Oj, niejedna (śmiech). Zawsze, jak przyjeżdżamy na wiosnę, to robimy porządki i czasami znajdujemy przeróżne rzeczy, głównie są to tropy. Kiedyś znaleźliśmy w połowie zjedzoną sarenkę. Pokazuje nam to, że to jest miejsce, gdzie przede wszystkim rządzi natura. Samą stanicę jest u podnóża góry Otryt. Blisko Otrytu jest gawra niedźwiedzicy. Ta niedźwiedzica mniej więcej co drugi rok ma małe. Powiem szczerze, że czasami, jak przyjeżdża się tam wiosną albo późną jesienią, żeby zamknąć bazę, i widzi się ślady misia na stanicy, to człowiek nabiera jeszcze większego respektu do tego miejsca.
Czym na co dzień zajmuje się Hufiec ZHP Pabianice?
Praktycznie tym samym, co całe ZHP u nas w kraju - zajmujemy się wychowaniem młodych ludzi. Staramy się, żeby każde dziecko, które trafia do drużyny harcerskiej, do drużyny zuchowej, mogło się rozwijać w wielu dziecinach i dajemy. Każdy, kto wstępuje do harcerstwa, dostaje możliwość zdobywania nowych umiejętności poprzez zbiórki, które organizujemy, poprzez jakieś wyjścia, wycieczki, rajdy, obozy specjalnościowe, na przykład w Pabianicach mamy drużyny żeglarskie. Dajemy tym dzieciakom szansę na to, żeby poznały świat, który jest poza komputerem, poza telewizorem. Czyli wychodzimy z nimi do lasu, uczymy ich tego, jak sprawdzić za pomocą kompasu, gdzie jest północ. Z jednej strony mogłoby się wydawać, że są to rzeczy starodawne, ale później okazuje się, że jak się telefon rozładuje w środku lasu, to tylko harcerz, albo osoba, która miała cokolwiek wspólnego z terenoznawstwem jest w stanie się z tego lasu wydostać. Więc uczymy ich samodzielności, tego, żeby w każdej sytuacji byli w stanie się odnaleźć, żeby byli zorganizowani i potrafili dawać sobie radę.
Skąd pomysł na zrzutkę?
Jako Hufiec organizujący Akcję Letnią, do tej pory byliśmy w stanie wszystkie remonty i renowacje zrobić sami, biorąc pod uwagę chociażby kwestie finansowe. Niestety, w tamtym roku kominiarz, który przyjeżdża do stanicy i wszystko sprawdza powiedział, że podpisuje mi dokumenty, ale że to ostatni rok. Rzeczywiście okazało się, że to był ostatni moment, ostatni rok, ponieważ komin się właśnie posypał. Przy robieniu komina niezbędne było zrobienie też nowego kominka. Do tego wszystkiego dach, który był kładziony w latach 70., czyli 50 lat temu. Okazało się, że jest potrzebny natychmiastowy remont. To wymaga dużego zaangażowania i nie mówię tylko o kwestiach finansowych, ale także o osobach, które mają się tym zająć. Są rzeczy, których my, własnym sumptem, nie jesteśmy w stanie tutaj dokonać i potrzebujemy prawdziwych specjalistów. Dlatego pomyśleliśmy, że zrzutka będzie dobrym wyjściem. Jak się okazało, całkiem nieźle nam idzie.
Tak, zrzutka wciąż trwa, jesteście na półmetku. Potrzebujecie zebrać 150 tysięcy na liczniku w tej chwili jest ponad 76 tysięcy złotych. Nasi odbiorcy mogą was wesprzeć pod adresem zrzutka.pl/stanica. Co sprawiło, że zdecydowaliście się na wybranie właśnie naszego portalu?
Myślę, że to jest fajne narzędzie, które dociera do dużej grupy ludzi. U nas w Pabianicach, dużo mówiło się o tym, że robimy zrzutkę. Pisano o niej w lokalnych mediach, był o tym program w pabianickiej telewizji. Zrzutka z racji tego, że jest internetowa, działa na całym świecie. I rzeczywiście, osoby, które wpłacały, które się tym interesowały pochodzą nie tylko z Pabianic, ale również z innych miast, ale także z innych krajów. To jest niesamowite. I myślę, że każdemu, kto kiedykolwiek był w Bieszczadach, a na pewno każdemu, kto był u nas w stanicy i choć na chwilę wszedł do Hessówki, łezka gdzieś się zakręciła i stwierdzili, że po prostu trzeba pomóc.
Na waszej zrzutce są dostępne oferty, czy zechciałaby Pani opowiedzieć o tych najciekawszych?
No jedna jest taka naprawdę najciekawsza za wpłatę 150 tysięcy, albo więcej. Dajemy możliwość pobytu w Bieszczadach z prawdziwymi zakapiorami. Mamy tutaj taką cegiełkę w Hessówce, jak pobyt z wyżywieniem w stanicy podczas tegorocznych wakacji. To jest dla osoby, która wpłaci 5 tysięcy. Dla osoby, która wpłaci 10 tysięcy - i mamy taką wpłatę, to jest w ogóle niesamowite! - jest siedmiodniowy pobyt u nas w stanicy z opieką osoby, która będzie w stanie pokazać Bieszczady i też przedstawić historię naszej bazy. Mamy bieszczadzką plakietkę, standardowe podziękowania i kalendarz bieszczadzki. Tych baz w Bieszczadach jest zdecydowanie mniej. Kiedyś ich było ponad 30, czyli właściwie w każdej bieszczadzkiej wsi był osób harcerski, przyjeżdżali młodzi ludzie z całej Polski. teraz jest na bodajże 5, z czego ta nasza jest jedną z najstarszych baz.
A gdzie upatrywać powodu drastycznego spadku liczby tych baz?
Na pewno wynikiem zmniejszenia liczby tych baz jest to, że Bieszczadzki Park Narodowy poszerza swoje terytorium i już na terenie Parku nie mogliśmy organizować Harcerskich Akcji Letnich. Poza tym, nie ukrywajmy, troszeczkę się zmieniły czasy. Kiedyś na obozy harcerskie jeździli wszyscy, bo to była jedna z dwóch możliwości wakacyjnych. Druga to były na przykład kolonie zakładowe. Teraz, jeżeli ktoś sobie wymyśli, że chce jechać na wakacje do Zanzibaru na obóz młodzieżowy, to jest taka szansa. Z jednej strony myślę, że to kwestie terytorialne, z drugiej myślę, że to kwestie zainteresowań. Natomiast fajne i ważne jest to, że do naszej stanicy przyjeżdżają nie tylko harcerze z ZHP czy ZHR, ale także różne stowarzyszenia młodzieżowe. Więc my nie jesteśmy zamknięci tylko na ZHP, ale każda grupa zorganizowana, która chce mieszkać pod namiotami - bo to trzeba zaznaczyć, że my tutaj nie mamy domków, tylko mamy normalne namioty, w których stoją kanadyjki, na takiej kanadyjce jest materac wojskowy, dostaje się koc i można się poczuć, jak prawdziwy bieszczadnik - może do nas przyjechać.
Tylko w sezonie letnim, czy też w innych porach roku?
Grupy zorganizowane, młodzieżowe zdecydowanie w wakacje. Natomiast kiedy mówimy o grupach instruktorów, albo mniejszych grupach, to mogą one przyjechać do nas również poza sezonem wakacyjnym.
Z kim należy się kontaktować, gdyby ktoś zechciał Was odwiedzić?
Na ten moment ze mną, najlepiej mailowo: [email protected]. Nie ukrywam, że szukamy szefa bazy - takiego, który chciałby zamieszczać w Bieszczadach albo przez cały rok, albo w sezonie od kwietnia do października i prowadzić taką bazę. Niestety, moja aktualna praca nie pozwala mi na to, żeby spędzać tam chociażby dwa miesiące. Baza ma naprawde ogromny potencjał. Szukamy kogoś, kto pokocha to miejsce tak samo, jak my, a jeżeli będzie do tego harcerzem, to będzie cudownie, bo będzie wiedział, z czym to się wszystko je.
Zachęcamy wszystkich zainteresowanych do kontaktu z panią Kamilą w tej sprawie. Chciałbym jeszcze na koniec zapytać, kto może zostać harcerzem, kto nie może i jak tego dokonać?
Harcerzem może zostać każdy, zaczynając od zucha. Zuchy mają już po 6 lat, więc jeżeli tylko taki mały człowiek chciałby iść na zbiórkę zuchową, to oczywiście jest taka szansa, bo praktycznie w każdym mieście drużyny harcerskie i zuchowe działają, więc tutaj nie ma ograniczeń. Nie ma również ograniczeń wiekowych, bo jeżeli ktoś ma 30 lat i stwierdzi, że to harcerstwo jest całkiem fajne, to przy wielu Hufcach działają kręgi instruktorskie albo zespoły instruktorskie, do których można dołączyć. Są też kręgi starszyzny harcerskiej, więc jest tu miejsce dla każdego.
Czy korzystaliście kiedyś z pomocy GOPR-u w Bieszczadach?
Niestety tak. Ale na szczęście dotyczyło to osoby z kadry. Pamiętam, że poszli na wędrówkę i chłopak - pomimo tego że był dobrze przygotowany, nie było żadnego załamania pogodowego - skręcił sobie nogę, a ponieważ poszedł z trochę mniejszymi dziećmi, to była potrzeba, żeby GOPR ściągnął go z gór, bo dzieciaki nie były w stanie mu pomóc.
Pytam o to nie bez przyczyny, ponieważ kolejny podcast będzie nagrywany z jednym z oddziałów GOPR-u, który też u nas prowadził zrzutkę.
Fajnie! Bardzo ich lubimy i są zawsze bardzo pomocni. Chociażby dlatego, że pogoda w górach jest niesamowicie zmienna i kiedy chcę wysłać grupę dzieciaków w góry, a nie jestem stuprocentowo pewna, co do pogody - chociaż dzieciaki są u nas przygotowane na wszystkie sytuacje pogodowe - to, jak dzwonię do chłopaków z GOPR-u, to mówią na przykład, że spokojnie możemy iść, bo u nich jest czyste niebo. W górach pomimo tego że u nas jest piękna pogoda, za drugą górką może lać deszcz. Goprowcy naprawdę nam pomagają, chociażby w taki sposób.
Czy na zakończenie chciałaby pani coś dodać?
Chciałabym powiedzieć, że Bieszczady to cudowne i niezwykłe miejsce. Coraz więcej ludzi chce tam przyjeżdżać i patrzeć, czy ślady watahy są takie, jak to było pokazane w serialu. Chciałabym powiedzieć, żebyśmy wszyscy dbali o to miejsce, zresztą jak o każde. Natomiast Bieszczady mają swój niesamowity urok i po prostu nie zadepczmy go.
Dołączam się do tej prośby. Bardzo dziękuję za rozmowę, życzę sukcesu w zrzutce, no i miejmy nadzieję, do zobaczenia w Bieszczadach.
W poprzednim w wpisie z serii, Tomek Chołast rozmawiał z Markiem Janikowskim i Piotrem Kuczabem - założycielami Fundacji Singletrack Glacensis o budowaniu singletrackowych tras w Srebrnej Górze. Zapraszamy do słuchania, komentowania i subskrybowania na anchor.fm/zrzutkapl oraz Spotify.