id: btbp7k

Pomóżmy Emilce pokonać nowotwór i wrócić do zdrowia ❤

Pomóżmy Emilce pokonać nowotwór i wrócić do zdrowia ❤

Organizator przesłał dokumenty potwierdzające wiarygodność opisu zrzutki
Zrzutka została wyłączona przez organizatora.

Nasi użytkownicy założyli 1 224 645 zrzutek i zebrali 1 344 533 032 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Pomóżmy Emilce pokonać nowotwór i wrócić do zdrowia ❤

Kiedy los dotkliwie Cię doświadcza, kiedy marzysz o spokojnym życiu, zaczynasz wszystko od nowa , a wpadasz z deszczu pod rynnę... ale nadal WIERZYSZ, że jeszcze zaświeci słońce i wygrasz ten nierówny pojedynek..

To jesteś kimś, kto musi to wygrać!

Taką kobietą jest 38 letnia Emilia z Koszalina.

Przeczytajcie kilka zdań, które mi opowiedziała o sobie, a głęboko wierzę, że otworzą się Wasze serca i będziemy wszyscy wsparciem dla tej cudownej kobiety .

" Cześć, jestem Emilia - jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci - synek ma 5 lat a córka 12 lat. Do czerwca 2020 aktywna zawodowo.. pracuję jako sekretarka medyczna w szpitalu wojewódzkim w Koszalinie.

W moim życiu ostatnio działo się dużo złego....dużo nerwów, stresu....wszystkie dolegliwości jakie miałam...tłumaczono stresem rozwodowym..

W lutym 2020 udało nam się z dziećmi wyprowadzic do nowego mieszkania i zacząć wszystko od nowa. Pracowałam i choć zarabiam najniższa krajową - jakoś sobie radziłam.

Syn od 2 roku życia choruje na chorobę autoimmunologiczną - eozynofilowe zapalenie jelita grubego. Przyjmuje leki na stałe i wymaga wizyt i badań kontrolnych.

Pomimo trudności...jakoś dawałam sobie radę.

Niestety w czerwcu 2020r.... zdiagnozowano u mnie - nowotwór złośliwy szyjki macicy😔

Szybkie konsylium....bardzo długa 7h operacja w Gdyni.

Cała moja uwaga skupiała się nadal na dzieciach a nie na tym co dzieje się ze mną...Może i dobrze - bo bym chyba zwariowała...

Po operacji oczekiwanie na wyniki histopatologiczne...czy uda się uniknąć chemioterapii? Przerzuty znaleziono w węzłach ... Teraz do mnie dotarło... chemioterapia i ciężkie 18 tygodni przed Nami.

Zaczęła się trudna walka - z tak naprawdę wszystkim - zmiana sposobu żywienia, funkcjonowania, organizacji życia i związane z tym dodatkowe koszty.

Do grudnia jestem na L4, moje dochody są na poziomie 1400 zł pensji, później świadczenie rehabilitacyjne czyli 60% tej kwoty. Z powodu choroby orzeczono znaczny stopień niepełnosprawności.

Niestety, w obecnej sytuacji zwiększone koszty utrzymania zaczęły spędzać mi sen z powiek ..

Nie mam żadnych nałogów, wszystko wkładam w dom i dzieci.

Do tej pory bylam silna i dawałam sobie radę....

Do czasu zachorowania....

Teraz... jest ciężej...

Korzystam z pomocy znajomych, bliskich przyjaciół.

Pozostały mi dwa z sześciu cykli chemii....

I znów badania.

W optymistycznej opcji.....gdy będę już zdrowa....będę nadal 5 lat pod opieką kliniki w Gdyni...czyli dojazdy itd. Wtedy też będę musiała zacząć działać żywieniowo.... chemia powoduje obrzęki, nadmiar wagi, obtłuszczenie narządów wewnętrznych... Organizm zmieniają też przyjmowane sterydy i brak aktywności po operacji. Bez dietetyka i odpowiedniego żywienia nie ma możliwości powrotu do zdrowia. A z tym związane są koszty. Chemia to spadek odporności.. nad którą również trzeba pracować .Odbudowa wiąże się z przyjmowaniem witamin, suplementów i zdrowego żywienia. W przypadku dalszego leczenia.....koszty pozostaną... nutridrinki , żywność Eko, leki. Zresztą z chorobą wiąże się zmiana tak naprawdę całego życia.... wszystko wymaga wymiany, nowych środków.

Ja jednak wszystko co mam, inwestuję w dzieci...dla siebie przeznaczam minimum.

Mam cel...wyzdrowieć dla dzieci....być kochaną i szczęśliwą. Mam nadzieję, że się uda.

Jedna lekarz powiedziała........ma Pani tyle nerwów i stresu, że adrenalina nie pozwala organizmowi się poddać...I coś w tym chyba JEST...

Wstydziłam się poprosić o pomoc...

Do tej pory ciężko pracowałam na to co osiągnęłam......RAK......odebrał mi dalsze plany i zabrał możliwość działania 😔

Dopóki mam siłę....walczę

Dopóki mogę walczyć.....walczę

Staram się dźwigać ten ciężar...

Czasem nawet mam marzenia... - mam ogromną bliznę...która jest dla mnie traumą...przypomina mi o tym, co przeszłam. Jeśli wyzdrowieję ... chciałabym bardzo ...coś z nią zrobić.... W chwili obecnej nie mam już prawie brwi, rzęs..... jest ciężko... jak byłoby każdej kobiecie . Bardziej realnie - po ostatnim cyklu będę mogła ruszać ze wszystkim: wzmacnianiem organizmu odpowiednią dietą, programem odżywczym...

Później jakieś 1- 2 lata - dochodzenia i czyszczenia się z tego wszystkiego i 4 lata wzmożonej kontroli w Gdyni.

Troszkę tego jest....A byłam energiczną kobietą, mamą....okazem zdrowia.

Nie myślę póki co inaczej niż tak, że zakończę w tym roku chemię.

Wiem jedno...MUSZĘ ŻYĆ bo mam dla kogo....Dla moich dzieci , dla nowego życia....dla poczucia bycia kochaną zrobię wszystko i wygram tę nierówną walkę.

Przy życzliwości i Waszym wsparciu Kochani wiem, że wszystko jest możliwe. DZIĘKUJĘ❤

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 410

preloader

Komentarze 20

 
2500 znaków