id: btbp7k

Pomóżmy Emilce pokonać nowotwór i wrócić do zdrowia ❤

Pomóżmy Emilce pokonać nowotwór i wrócić do zdrowia ❤

Organizator przesłał dokumenty potwierdzające wiarygodność opisu zrzutki
Zrzutka została wyłączona przez organizatora.

Nasi użytkownicy założyli 1 224 669 zrzutek i zebrali 1 344 572 600 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Pomóżmy Emilce pokonać nowotwór i wrócić do zdrowia ❤

Kiedy los dotkliwie Cię doświadcza, kiedy marzysz o spokojnym życiu, zaczynasz wszystko od nowa , a wpadasz z deszczu pod rynnę... ale nadal WIERZYSZ, że jeszcze zaświeci słońce i wygrasz ten nierówny pojedynek..

To jesteś kimś, kto musi to wygrać!

Taką kobietą jest 38 letnia Emilia z Koszalina.

Przeczytajcie kilka zdań, które mi opowiedziała o sobie, a głęboko wierzę, że otworzą się Wasze serca i będziemy wszyscy wsparciem dla tej cudownej kobiety .

" Cześć, jestem Emilia - jestem mamą dwójki wspaniałych dzieci - synek ma 5 lat a córka 12 lat. Do czerwca 2020 aktywna zawodowo.. pracuję jako sekretarka medyczna w szpitalu wojewódzkim w Koszalinie.

W moim życiu ostatnio działo się dużo złego....dużo nerwów, stresu....wszystkie dolegliwości jakie miałam...tłumaczono stresem rozwodowym..

W lutym 2020 udało nam się z dziećmi wyprowadzic do nowego mieszkania i zacząć wszystko od nowa. Pracowałam i choć zarabiam najniższa krajową - jakoś sobie radziłam.

Syn od 2 roku życia choruje na chorobę autoimmunologiczną - eozynofilowe zapalenie jelita grubego. Przyjmuje leki na stałe i wymaga wizyt i badań kontrolnych.

Pomimo trudności...jakoś dawałam sobie radę.

Niestety w czerwcu 2020r.... zdiagnozowano u mnie - nowotwór złośliwy szyjki macicy😔

Szybkie konsylium....bardzo długa 7h operacja w Gdyni.

Cała moja uwaga skupiała się nadal na dzieciach a nie na tym co dzieje się ze mną...Może i dobrze - bo bym chyba zwariowała...

Po operacji oczekiwanie na wyniki histopatologiczne...czy uda się uniknąć chemioterapii? Przerzuty znaleziono w węzłach ... Teraz do mnie dotarło... chemioterapia i ciężkie 18 tygodni przed Nami.

Zaczęła się trudna walka - z tak naprawdę wszystkim - zmiana sposobu żywienia, funkcjonowania, organizacji życia i związane z tym dodatkowe koszty.

Do grudnia jestem na L4, moje dochody są na poziomie 1400 zł pensji, później świadczenie rehabilitacyjne czyli 60% tej kwoty. Z powodu choroby orzeczono znaczny stopień niepełnosprawności.

Niestety, w obecnej sytuacji zwiększone koszty utrzymania zaczęły spędzać mi sen z powiek ..

Nie mam żadnych nałogów, wszystko wkładam w dom i dzieci.

Do tej pory bylam silna i dawałam sobie radę....

Do czasu zachorowania....

Teraz... jest ciężej...

Korzystam z pomocy znajomych, bliskich przyjaciół.

Pozostały mi dwa z sześciu cykli chemii....

I znów badania.

W optymistycznej opcji.....gdy będę już zdrowa....będę nadal 5 lat pod opieką kliniki w Gdyni...czyli dojazdy itd. Wtedy też będę musiała zacząć działać żywieniowo.... chemia powoduje obrzęki, nadmiar wagi, obtłuszczenie narządów wewnętrznych... Organizm zmieniają też przyjmowane sterydy i brak aktywności po operacji. Bez dietetyka i odpowiedniego żywienia nie ma możliwości powrotu do zdrowia. A z tym związane są koszty. Chemia to spadek odporności.. nad którą również trzeba pracować .Odbudowa wiąże się z przyjmowaniem witamin, suplementów i zdrowego żywienia. W przypadku dalszego leczenia.....koszty pozostaną... nutridrinki , żywność Eko, leki. Zresztą z chorobą wiąże się zmiana tak naprawdę całego życia.... wszystko wymaga wymiany, nowych środków.

Ja jednak wszystko co mam, inwestuję w dzieci...dla siebie przeznaczam minimum.

Mam cel...wyzdrowieć dla dzieci....być kochaną i szczęśliwą. Mam nadzieję, że się uda.

Jedna lekarz powiedziała........ma Pani tyle nerwów i stresu, że adrenalina nie pozwala organizmowi się poddać...I coś w tym chyba JEST...

Wstydziłam się poprosić o pomoc...

Do tej pory ciężko pracowałam na to co osiągnęłam......RAK......odebrał mi dalsze plany i zabrał możliwość działania 😔

Dopóki mam siłę....walczę

Dopóki mogę walczyć.....walczę

Staram się dźwigać ten ciężar...

Czasem nawet mam marzenia... - mam ogromną bliznę...która jest dla mnie traumą...przypomina mi o tym, co przeszłam. Jeśli wyzdrowieję ... chciałabym bardzo ...coś z nią zrobić.... W chwili obecnej nie mam już prawie brwi, rzęs..... jest ciężko... jak byłoby każdej kobiecie . Bardziej realnie - po ostatnim cyklu będę mogła ruszać ze wszystkim: wzmacnianiem organizmu odpowiednią dietą, programem odżywczym...

Później jakieś 1- 2 lata - dochodzenia i czyszczenia się z tego wszystkiego i 4 lata wzmożonej kontroli w Gdyni.

Troszkę tego jest....A byłam energiczną kobietą, mamą....okazem zdrowia.

Nie myślę póki co inaczej niż tak, że zakończę w tym roku chemię.

Wiem jedno...MUSZĘ ŻYĆ bo mam dla kogo....Dla moich dzieci , dla nowego życia....dla poczucia bycia kochaną zrobię wszystko i wygram tę nierówną walkę.

Przy życzliwości i Waszym wsparciu Kochani wiem, że wszystko jest możliwe. DZIĘKUJĘ❤

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Twój mini-terminal.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 410

preloader

Komentarze 20

 
2500 znaków