Diagnoza i leczenie Lilusi
Diagnoza i leczenie Lilusi
Our users created 1 232 090 fundraisers and raised 1 366 059 219 zł
What will you fundraise for today?
Description
Opiekuję się Lily od prawie roku. Została znaleziona w stodole, w fatalnym stanie. Miała zepsute zęby oraz cierpiała na ciągły katar i kaszel. Gdy była domu tymczasowym, usunięto jej większość ząbków i udało się trochę podleczyć ją z kataru. Od początku nie wiadomo też w jakim jest wieku. Prawdopodobnie jest to około 9 lat.
Po trafieniu do mnie miałyśmy przed sobą wiele wyzwań. Udało usunąć resztę zębów i, z pomocą domu tymczasowego, zrobić tomografię w poszukiwaniu przyczyny kataru i kaszlu. Wcześniej w badaniach wychodziły bakterie Pseudomonas aeruginosa, na które nie działały żadne antybiotyki. Poprawiały one stan Lilusi na chwilę. Zalecono rhinoskopię, aby dokładniej przyjrzeć się problemowi. Po przeprowadzeniu zbiórki udało się zebrać połowę kwoty, a resztę pokryłam sama. Sama rhinoskopia trochę pomogła. Zdiagnozowano u niej nieswoiste, przewlekłe limfocytarno-plazmocytarne zapalenie błony śluzowej jamy nosowej. Chociaż katar i kaszel dalej został z nami, już nie utrudnia tak bardzo funkcjonowania Lilusi.
Lilusia ogólnie jest wspaniałym i kochanym kotkiem. Na początku jest nieśmiała, ale jak już się do kogoś przekonań potrafi leżeć obok tej osoby cały dzień. Kocha być głaskana i bardzo docenia opiekę nad nią.
Większe problemy zaczęły się około trzy tygodnie temu. Całonocne wymioty śliną skierowały nas od razu do weterynarza, gdzie podano jej kroplówkę i leki przeciwwymiotne. Usg i badania krwi wyszło dobrze, więc pozwolono nam wrócić do domu. Po kilku dniach spokoju, znowu zaczęła wymiotować śliną. Zostawiłam ją na całodniowej obserwacji, gdzie powtórzono wszystkie badania i podano leki. Tam normalnie jadła i po powrocie wszystko było ok. Godzinę po porannej kontroli w następny dzień zwymiotowała obficie treścią pokarmową, dlatego znowu zabrałam ją do weterynarza. Kolejne usg pokazało lekko, ale nieznacznie powiększoną trzustkę. Znowu została tam na kroplówce na resztę dni. Po powrocie cały czas się śliniła, miauczała i chowała się. Rano znowu zwymiotowała śliną. Był 11 listopada, sobota, więc musiałyśmy jechać do dalszej kliniki całodobowej. Tam najbardziej widoczną rzeczą w usg było błotko w woreczku żółciowym. Zalecono mi zostawić ją tam do poniedziałku, aby móc podawać jej leki. Przy odbiorze dalej nie otrzymałyśmy konkretnej diagnozy, ale postanowiono dawać jej leki na trzustkę i wątrobę. Od tamtej pory je minimalne ilości jedzenia, pije trochę wody. Ma też problem z korzystanie z kuwety. Sika w miarę regularnie, jednak w ciągu tygodnia kupę zrobiła tylko raz. Podawanie leków jest dużym wyzwaniem a niestety jest ich sporo rano i wieczorem.
Ostatnie tygodnie były dla nas bardzo ciężkie. Nie mogłam i dalej nie mogę, pozbyć się myśli, że w to wszystko prowadzi do pożegnania się z Lilusią, która może już tego nie wytrzymać. Kosztuję mnie to nie tylko ogromną ilość nerwów, ale także sporo pieniędzy. Już przez te dwa tygodnie wydałam na diagnozę i leczenie około 2 tysięcy złotych. Tak bardzo chcę jej pomóc, ale nie wiem jak. Mam oszczędności, ale boję się też, że w końcu skończą mi się środki.
Chciałabym Was prosić o pomoc w zbiórce, którą zakładam, aby tych pieniędzy nie zabrakło w dalszej diagnostyce i leczeniu. Będę bardzo wdzięczna za każdą złotówkę.
Jeśli macie doświadczenie z podobnym przypadkiem lub po prostu większą wiedzę na ten temat, będę też wdzięczna za każdą radę.
(Nie mam zdjęć wszystkich paragonów, przez to, że nie spodziewałam się, że będą mi potrzebne)
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.