Pomóż mi ocalić mój dom. Samotna walka z niesprawiedliwością
Pomóż mi ocalić mój dom. Samotna walka z niesprawiedliwością
Our users created 1 271 751 fundraisers and raised 1 476 340 954 zł
What will you fundraise for today?
Description
Cześć, mam na imię Maria.
Od ponad 10 lat projektuję wnętrza. Zawsze była to moja pasja, misja i zawód, który dawał mi ogromną satysfakcję. Przez te wszystkie lata pomagałam ludziom urządzać ich domy tak, aby mogli tam żyć, otaczać się miłością, wychowywać dzieci i czuć się bezpiecznie.
Dziś sama stoję na skraju utraty mojego własnego mieszkania.
Wszystko przez sytuację, która nie powinna była się wydarzyć.
Zaufałam klientowi, z którym współpracowałam przy jednym z projektów. Niestety – po miesiącach przeciągającej się współpracy, niedotrzymywanych ustaleń i braku finalnych decyzji z jego strony – nasza relacja przerodziła się w napięty konflikt.
Wiele jego działań miało charakter manipulacyjny, jakby celowo chciał pokazać mnie w złym świetle i zmusić do przyjęcia odpowiedzialności za rzeczy, które nie były moją winą.
Byłam zmuszona rozwiązać współpracę na samym finiszu projektu, czując, że dalsze działanie może się dla mnie źle skończyć – i niestety miałam rację.
Mój były klient zaczął wysyłać mi wezwania do zapłaty – m.in. za zatrudnienie innego projektanta, mimo że wykonałam 90% prac projektowych: zmiany lokatorskie, układ ścian działowych, instalacje elektryczne, wod-kan, sufity podwieszane, wszystkie kluczowe decyzje – wszystko powstało według mojego projektu.
Potem sprawa przycichła. Aż do chwili, gdy – po niemal dwuletnim milczeniu – dostałam pismo z propozycją ugody, która miała polegać na... zapłacie mu blisko 75 tysięcy złotych. Dla porównania: cały projekt był wyceniony na 30 tys. zł, a ja otrzymałam wynagrodzenie w wysokości 13 500 zł, pracując nad tym przez ponad pół roku. Nie zgodziłam się na taką "ugodę".
W odpowiedzi klient złożył pozew – żądając zwrotu kosztów innego projektanta, kosztów przestoju ekipy, rzekomego błędu w instalacjach i innych nieprawdziwych roszczeń.
Do pozwu dołączono faktury, które – po analizie – prawdopodobnie pochodzą z innych mieszkań i nie mają związku z moją pracą. Ich prawdziwość jest dziś przedmiotem wątpliwości.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że cała sprawa rozegrała się poza mną.
Dowiedziałam się o niej dopiero w chwili, kiedy dostałam od komornika pismo o zajęciu wszystkiego, co posiadam. Nie otrzymałam żadnych wezwań do sądu, nie miałam możliwości obrony ani nawet wiedzy, że toczy się przeciwko mnie sprawa. Pozew został złożony w trybie upominawczym, a mój były klient zawnioskował, by przesłuchano tylko jego i jego partnerkę – jednocześnie prosząc sąd, żeby nie przesłuchiwać mnie i nie brać pod uwagę żadnych moich dowodów. Wnioskował też, by jeśli nawet sąd nie zgodził się na tryb uproszczony, to i tak żeby zabezpieczyć mu całą kwotę na moim majątku. To wszystko brzmi jak zły sen. I nadal nie mogę uwierzyć, że można zostać tak po prostu pominiętym w całym postępowaniu, które decyduje o Twoim życiu. Ni zostały mi dostarczone żadne pisma, ani wyrok, nic. Dopiero uprawomocnione zajęcie komornicze.
Dziś toczy się przeciwko mnie egzekucja komornicza z mojego mieszkania. Mam nóż na gardle. Działam z prawnikiem. Złożyłam również zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa – wyłudzenia. Walczę, ale czas ucieka, a nie jestem w stanie sama zgromadzić takiej kwoty w krótkim czasie.
Obawiam się, że jeśli ruszy wycena mieszkania, pojawią się kolejne koszty – oczywiście po mojej stronie – a mój dług zacznie jeszcze rosnąć. Nie mogę dopuścić do tego, żeby mieszkanie, które stworzyłam z miłością, zostało wystawione na licytację za bezcen.
Jestem samotną mamą. Wychowuję 12-letnią córkę. Od wielu lat jestem po rozwodzie. Nie mam się do kogo zwrócić o tak dużą pomoc.
Dlatego proszę – jeśli kiedykolwiek coś, co zrobiłam, miało dla Ciebie wartość, a może nawet się nie znamy, ale chcesz zrobić dla mnie coś dobrego –
pomóż mi zebrać 50 000 zł, które pozwolą mi:
- zatrzymać egzekucję komorniczą,
- uregulować niesłusznie naliczony dług,
- ocalić dach nad głową – mój i mojej córki.
Moja praca wymaga kreatywności, skupienia i spokoju.
A ja od dwóch miesięcy żyję w permanentnym stresie. Nie potrafię się skoncentrować, nie jestem w stanie pracować tak, jak wcześniej. Ten stan wpływa na każdą sferę mojego życia – zawodową, osobistą, rodzinną. Mam wrażenie, że cały mój świat się zatrzymał i codziennie budzę się z tym samym ciężarem w środku. Staram się funkcjonować, ale w takim napięciu to po prostu bardzo trudne. I właśnie dlatego tak bardzo potrzebuję pomocy – żeby móc znów normalnie oddychać i wrócić do życia.
Działam. Walczę. Nie poddaję się. Ale wiem, że w tym tempie sama sobie nie poradzę. Wierzę w ludzi. Wierzę, że dobro wraca.
Zawsze starałam się wspierać innych, motywować do zmiany, do działania. Kiedyś – dzięki zbiórce – uratowałam życie mojego psa. I wiem, że gdy ludzie łączą siły, dzieją się cuda. Jeśli możesz – pomóż. Jeśli nie możesz – udostępnij. Każdy gest ma dla mnie znaczenie.
Z całego serca – dziękuję.
Maria

There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser. Find out more.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser. Find out more.
Cześć Maria... wiem jak sie czujesz, sama od dwóch miesięcy nie śpię, nie jem, nie jestem w stanie wykonywać mojej pracy bo nie wiem co przyniesie jutro i przeraża mnie sytuacja kiedy mój los leży tak bardzo w rękach innych, obcych ludzi. Trzymaj sie.. będzie dobrze. Musi.
Marysiu, okropna historia, ale wiem że dasz radę ♥️♥️
:*** Maryś trzymaj się
Szczerze współczuję! Trzymajcie się!! Dla córki to też pewnie ciężki czas 😔
Polskie sądownictwo jest do dppy...