Cześć, jestem Pedro! Trafiłem pod opiekę Fundacji Pieskowo stosunkowo niedawno. Byłem chudziutki, ciotki dawały mi dużo jedzonka żebym przytył ale na wadze nic nie przybywało. Męczyły mnie straszne biegunki, na które nic nie chciało pomóc. W ostatnią sobotę mój stan się znacznie pogorszył. Byłem słaby, nie mogłem ustać na nóżkach. Wtedy ciocia wzięła mnie od razu na ręce i szybko zawiozła do weterynarza. Miałem bardzo niską temperaturę, byłem odwodniony. Ciocia mówi, że jedną łapką już byłem za tęczowym mostem.. Ale fundacyjne ciocie są takie, że nie pozwalają nam tak łatwo odejść. Dostałem kroplówkę, mnóstwo zastrzyków, matę grzewczą i tak całą noc i kolejny dzień ciocia przy mnie czuwała. Ponoć w moich oczkach widać było, że chce żyć. Bo to prawda. Ponoć gdzieś czeka na mnie ktoś, kto mnie pokocha i będzie o mnie dbał już do końca mojego życia. Jeszcze nie wiem gdzie ten ktoś jest, ale ciocia mówi, że na pewno mnie znajdzie... Czuję się już troszkę lepiej, wstaje, ładnie jem i dzielnie znoszę zastrzyki. Wczoraj ciocia mnie wykąpała, co okazało się całkiem przyjemne. Tak bardzo podoba mi się w domku u cioci, ale wiem, że jak wydobrzeje to będę musiał wrócić do przytuliskowego kojca. A tam jest strasznie głośno... A ja jestem taki cichutki, malutki.. Chce leżeć na kolanach mojego przyszłego człowieka i wiedzieć, że jestem kochany. Ciocia mi powiedziała, że musimy uzbierać dla mnie pieniążki na hotelik. Wiadomo, że lepszy byłby dla mnie dom, ale hotelik jest i tak dużo lepszy, niż kojec... Ponoć Facebookowi wujkowie i ciocie trzymają za mnie kciuki, może dołożą też złotówkę lub dwie żebym nie wrócił do kojca? 😍 obiecuję być grzeczny i nadal walczyć o zdrówko tak dzielnie jak do tej pory.

Dziękuję wszystkim za wsparcie 🩷🩷