Kto miał okazję poznać Budynia ten wie, jaki z niego kochany i radosny łobuz. Mimo ledwo skończonego roczku życie już poważnie dało mu w kość - w wieku kilku miesięcy trafił do schroniska. Od razu jednak, po zobaczeniu ogłoszenia, zakochałam się w tej mordce i podjęłam decyzję o adopcji - najlepszą decyzję w moim życiu :) Okazało się, że Budyń ma dysplazję łokciową obu kończyn piersiowych. Wiąże się to z uszkadzaniem stawu łokciowego, kulawizną i bólem. Niezwłocznie podjęłam decyzję o operacjach, niezależnie od kosztów. Zabieg pierwszej łapki odbył się w czerwcu. Z bardzo dobrym skutkiem. Operacja drugiej łapki zaplanowana była na koniec lipca. Jednak dzień przed wyznaczonym terminem trafiliśmy z Budyniem do Kliniki z objawami silnego zatrucia. Po wielu dniach badań i pobycie malucha w szpitalu okazało się, że Budyń ma anaplazmozę - bardzo rzadką chorobę odkleszczową. Inkubowała się ona przez długie miesiące, zupełnie bezobjawowo. Weterynarze początkowo nie dawali nam żadnych nadziei. Robili jednak wszystko aby uratować jego życie i po ciężkiej walce z ostrą niewydolnością nerek i wątroby, przedłużającą się żółtaczką i anemią udało się przywrócić prawidłowe funkcjonowanie całego organizmu. Niestety, takie leczenie, badania kontrolne, dieta i suplementacja generują bardzo duże koszty. Przed nami zabieg drugiej łapki, a już teraz kwota samego leczenia przekroczyła 9 tysięcy złotych. Kto mnie zna wie, że w ostatecznej ostateczności proszę o pomoc :) jednak w tym przypadku, razem z Budyniem prosimy wszystkich psiolubnych przyjaciół o najmniejsze nawet wsparcie. To ostatnia prosta Budynia do pełnego zdrowia!