(nie)CHCIANE koty potrzebują Waszego wsparcia
(nie)CHCIANE koty potrzebują Waszego wsparcia
Our users created 1 226 474 fundraisers and raised 1 348 895 142 zł
What will you fundraise for today?
Updates1
-
Kolejne zakupy suplementów i karm specjalistycznych zrobione!
No comments yet, be first to comment!
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.
Description
Jesteśmy prywatnymi osobami, które nie mogą odmówić pomocy potrzebującym kotom, zwłaszcza tym niechcianym, które najczęściej "odpadały" przy adopcji, bo były chore, agresywne, "uszkodzone", albo po prostu czarne.
W tej chwili mamy 20 własnych kotów i 7 w domu tymczasowym, przywiezionych z Ukrainy lub o nieuregulowanej sytuacji prawnej.
Wszystko finansujemy sami oraz przy pomocy grupki znajomych, którzy tak jak my kochają koty.
Sara aktualnie pracuje na dwóch etatach, Grzegorz tyle ile może, a koszty utrzymania stale rosną.
Ponieważ większość naszych kotów jest wątłego zdrowia (dlatego do nas trafiły), ogromne sumy pieniędzy wydajemy na badania kontrolne i leki. Nasze koty muszą być na karmie Renal, Gastro i Urinary, co też nie jest tanie. Mamy w domu alergików.
Dlatego zwracamy się z serdeczną prośbą o wsparcie w leczeniu i wykarmieniu naszych maluchów, bo niedługo już nie będziemy mogli pomagać (znalezienie kolejnej pracy może nie stanowi większego problemy, ale doby niestety przedłużyć się nie da.
Nasze koty to:
Dżafar Jasimna, lat więcej niż 11. Dżafar błąkała się od dłuższego czasu po podkrakowskim blokowisku. Jest długowłosym kotem w typie persa i gdyby nie pewien defekt zdrowotny, zapewne w kolejce po nią ustawiałyby się tłumy. Dżafar się... moczy. Aktualnie wspólnie z weterynarzem walczymy o poprawienie komfortu jej życia. Jest humorzastą starszą panią, która raz da się pogłaskać, a raz nie.
Dżafar powinna jeść karmę Urinary.
Febe Honorata, 12 lat. Dostojna pani. Prawdziwa lady, która absolutnie nie toleruje, żadnych kotów i mieszka osobno w mieszkaniu mamy, piętro wyżej. Febe nie ma smutnej historii, ale nikt jej nie chciał, kiedy się urodziła (bo jest czarna), więc ją przygarnęliśmy. Najgorsze, co ją w życiu spotkało, to wielomiejscowe złamanie łapy zeszłej wiosny, które musieliśmy operować i wszczepić jej implant. Na to poszły nasze ostatnie oszczędności.
Maniek Aleksander, lat 11. Maniek miał pecha, nie dogadał się z partnerem swojej poprzedniej właścicielki i wylądował u nas, żeby uniknąć schroniska. Maniek jest wielkim indywidualistą i histerykiem, którego na początku prawie nie można było dotknąć, bo od razu syczał, ale teraz toleruje nawet głaski i weterynarza, a nawet dogaduje się z innymi kotami. Ogólnie, jak ma ochotę się przytulić to jest najsłodszym wielkokotem świata, ale trochę pracy i wiele odniesionych obrażeń nas to kosztowało!
Florian George, lat 10. Uratowany z naszego ogrodu, gdzie został porzucony jako noworodek. Nawe w nocy musieliśmy do niego wstawać by go nakarmić i podać leki. Florian jest alergikiem i wymaga ciągłego leczenia tak. Przez jego alergię jesteśmy też zmuszeni używać droższego, kukurydzianego żwirku, bo po kontakcie z bentonitowym na jego skórze pojawiają się ropiejące rany.
Poza tym, Florian jest najlepszym wujkiem dla wszystkich kotów, które przywozimy, Godzinami potrafi spać ze świeżo uratowanymi kociętami lub wylizywać osłabione koty, które nie mają siły same dokładnie zadbać o swoją toaletę
Gapcio Syzyf, lat 6. Gapcio jako miesięczne kocię przyjechał do nas do domu "na sygnale", sygnały głównie wydawał on sam, płacząc w niebogłosy. Tutaj został przez nas otoczony szczególną opieką, jak przystało na malucha, którym jego rodzona mama nie mogła się już zająć. A wszystkiego co kocie, nauczyły go nasze dorosłe koty. Pokazały jak załatwiać się do kuwety, jak się bawić, wylizały go i ogrzały. Teraz Gapek, pomimo, że jest jednym z naszych największych kotów, nadal jest gapciowaty tak, jak w dzieciństwie, ale uwielbia uciekać do mieszkania mamy, piętro wyżej, kiedy tylko otworzy się drzwi. Broń Boże, nie po to, żeby uciec, po prostu po to, żebyśmy go gonili. Do tego jest zabójcą wędek!
Princessa Leyla, lat 5. Przez pewną bezwzględną kobietę była wykorzystywana jako maszyna do rozmnażania. Odebrana interwencyjnie z garażu, gdzie przebywała w chłodzie, bez dostępu do jedzenia i wody. Kilka tygodni później trafiła do nas. Pomimo ogromu pracy włożonego przez Wolontariuszkę w schronisku wciąż była chudziutka, malutka i z bardzo niską odpornością, a do tego strasznie nieśmiała. W domu pierwszy raz miała do dyspozycji dużą przestrzeń. Choć nad odpornością i odżywieniem Princeski wciąż musimy pracować, dzisiaj w pełni już nabrała do nas zaufania (do gości podchodzi jeszcze z dystansem), z radością biega po całym mieszkaniu tam i z powrotem, bawi się zabawkami, wysypia w łóżeczku i radośnie mruczy, gdy jest głaskana! Na zdjęciu widać również, że ostatnimi czasy udzielała mi korepetycji z fizjologii!
Badania profilaktyczne wykazały, że u Princeski zupełnie nie działa jedna nerka (druga jest sprawna, chwała Bogu), poza tym ma liczne stłuszczenia w wątrobie (wynik wcześniejszego godzenia).
Princessa powinna jeść karmę Renal, 1 x dziennie dostaje Hepatiale Forte i 1 x dziennie UrinoVet.
Cynamon Arczi, lat 4 (zdjęcie ze wczesnej młodości). Jest chyba najbardziej beztroskim kotem ze wszystkich. Wzięty ze schroniska z Mysłowic, od początku zachowuje się tak, jakby to było najbardziej oczywistą rzeczą na świecie, że to jest jego dom. Jest kompletnie bezproblemowy i nie ma nawet czasu na porządne mycie, bo ciągle jest zajęty zabawą, więc szczotka co wieczór idzie w ruch. Jego największym problemem jest to, że okresowo pojawia się u niego plackowate łysienie, prawdopodobnie to też było przyczyną, że nikt przed nami nie chciał adoptować tego uroczego kociaka. Poza tym, Cynamon jest urodzonym alpinistą!
Perła Parodia, 3 lata. To jedno z tych kociąt, które miało być skazane na tułaczkę pod sklepem mięsnym tylko dlatego, że jest czarne. Perłę i jej rodzeństwo pewnej mroźnej jesieni uratowała grupa prywatnych (!!!) osób, która od lat zajmuje się ratowaniem bezdomnych kotów na ulicach Częstochowy. Kocięta potem zostały przekazane pod naszą opiekę. Trzy malutkie czarnuszki. Niestety, brata Perły - Diamenta, pomimo długotrwałego leczenia nie udało nam się uratować i odszedł za Tęczowy Most z powodu choroby wirusowej. Sama Perełka nie widzi na jedno oczko, prawdopodobnie z powodu urazu, jakiego doznała jako malutkie kociątko. W domowym zaciszu nie jest to problemem, ale na ulicy oznaczałoby śmierć. Perła jest malutką, dzikawą, bardzo przekupną koteczką, która za przysmaczki zrobi wszystko, nawet da się pogłaskać!
Perła ma problemy z wątrobą, usilnie staramy się podawać jej Hepatiale Forte a nawet robić zastrzyki ze specjalnego leku (ale przy tym można zginąć śmiercią tragiczną).
Rubin Szasza, lat 3. Kochana kluseczka! Uwielbia grzać się przytulony do kaloryfera. Rodzony brat Perły, jest czarny, więc pomimo wielu ogłoszeń nikt nie garnął się do tego, żeby przygarnąć ich pod swój dach. Z powodu powikłanego kociego kataru już zawsze będzie miał lekko przekrzywioną główkę w jedną stronę i nawracające zapalenia uszka. Rubinek jest wesołym kotkiem, nie zdającym sobie sprawy ze swojego "defektu", po prostu tak było zawsze i w niczym mu to nie przeszkadza! A już na pewno nie w oglądaniu "kociej telewizji"!
Mila Dżuma, 3 lata. Milę znaleźliśmy w krzakach u nas w ogrodzie niemal zupełnie odwodnioną Był jeden z gorętszych dni lata i prawdopodobnie nie dożyłaby kolejnego dnia. Zapewne przyczołgała się do nas do ogrodu szukając schronienia przed parzącym słońcem, ale brakło jej już sił na wzywanie pomocy, pomału umierała wciśnięta w kąt ogrodu. Całe szczęście, że w ten upał podkusiło mnie, żeby przyciąć derenie zasłaniające światło różom. Wyobraźcie sobie jaki szok przeżyliśmy na widok tej zwiniętej kuleczki, prawdę mówiąc, myślałam, że już nie żyje, od razu pognałyśmy do weterynarza. Potem przez długie tygodnie rozwieszałam ogłoszenia o znalezionym kocie, nikt się jednak po nią nie zgłosił. Tak więc Mila została ochrzczona Milą, została zaszczepiona, zaczipowana i została z nami na zawsze. Jej głównym hobby się spanie w kartonie, względnie wypoczywanie w łóżku jak prawdziwa lady, nie wzgardzi też wyglądaniem przez okno i pysznym smaczkiem.
Bubuś Simba, lat 2. Kiedy odławialiśmy bezdomne koty dwa lata temu, żeby uratować je przed mrozami, Bubuś sam stwierdził, że chce do nas do domu. Wszedł do klatki i nie chciał z niej wyjść. Cudowny i zabawny kotek, który uwielbia z nami rozmawiać. We wczesnym dzieciństwie miał złamaną łapkę, która sama się zrosła, bo wtedy jeszcze nas nie było, żeby się nim opiekować.
Dzisiejsze badania profilaktyczne wykazały, że Bubuś jest absolutnie zdrowym kotkiem. Trochę spasionym, ale zdrowym!
Biszkopt Jaskier, lat 4. Kto ma tyle wdzięku co ja?! Na początku powinniśmy wyjaśnić jedną kwestię, tak, Biszkopt nie ma oczek. Wszystko przez to, że w maju zeszłego roku został interwencyjnie odebrany z pseudo-hodowli. Niestety był w tak ciężkim stanie, że nawet jego własne, pękające gałki oczne stanowiły zagrożenie dla jego życia i musiały zostać usunięte. Dalszych szczegółów wolę Państwu oszczędzić, ale dzisiaj Biszkopt ma się świetnie. Postanowiliśmy adoptować jego i jego również niewidomego "brata" w październiku tego roku. Dzisiaj już wiemy, że była to jedna z lepszych decyzji w naszym życiu. Biszkopt już świetnie się przystosował do życia w nowym domku: bezbłędnie potrafi zejść z łóżka, trafić do misek, przejść do kuwety, podrapać drapaczek i wrócić do łóżka. Robi to tak sprawnie, że sami jesteśmy zaskoczeni, że tak szybko się przemieścił. Co prawda, żeby ułatwić mu powrót do łóżka zaopatrzyliśmy go w specjalne schodki, ale to szczegół. Ponadto idealnie opracował już plan naszego dnia: wie kiedy jest śniadanie, kiedy wychodzę do pracy i trzeba iść spać, kiedy wracam, kiedy jest kolacja i kiedy na noc kładziemy się spać. No i przede wszystkim jest niesamowitym miziakiem! Oczywiście, najbardziej lubi przytulać się do nas, ale też nie stroni od dzieci mojej siostry, ba!, nawet bardzo chętnie przytula się do weterynarza! Po prostu jest spragniony miłości!
Tego lata weterynarzom ledwo udało się uratować jego życie, bo wdało się zakażenie ogólnoustrojowe. Przy okazji badań wyszło na jaw, że ma zniszczone nerki oraz zwłóknienia i stłuszczenia wątroby, spowodowane wcześniejszym głodzeniem. Właśnie kończymy 6-cio tygodniową antybiotykoterapię, a Biszkopt czuje się na prawdę dobrze!
Biszkopt przyjmuje 1 x probiotyk, 1 x RenalVet, 1 x Hepatiale Forte. Do tego musi jeść karmę Renal oraz dostawać Liquidy Recovery.
Astra Papaja, lat 2. Astra i jej brat także zostali ocaleni jako kocięta przez wspaniałych ludzi z Częstochowy. Asterka jest niezwykle żywa i inteligentna, choć bardzo nieufna i toleruje tylko nas. Kiedy ktokolwiek inny wchodzi do domu, kota nie ma. W tej maleńkiej dziewczynce zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia! Największym hobby Astry jest oglądanie gości zza stosu książek!
Kulka Śnieżynka, lat 6. Na widok kulki, która grzała się śpiąc skulona koło zniczy na cmentarzu, pękało nam serce i postanowiliśmy dać jej dom. Ma odgryziony kawałek ogonka i kiedy do nas trafiła, mieliśmy obawy, czy nie ma jakiś neurologicznych problemów, bo była tak wycofana, apatyczna i bez kontaktu. Ale teraz ponad dwóch latach w cieple i miłości, Kuleczka rządzi domem. To ona ustawia wszystkich facetów i pilnuje, żeby za bardzo nie podskakiwali. Uwielbia się tulić, bawić i spać. Zwłaszcza w łóżku na poduchach!
Zoja Roma, lat 2. Zoja była rocznym bezdomnym szkieletorkiem, który urodził kolejnych 7 bezdomnych kocią. Sami możecie sobie wyobrazić jak beznadziejnie cała sytuacja mogłaby się skończyć, gdyby nie wspaniała Pani Kasia, która zgodziła się zapewnić im tymczasowe schronienie. (Pani Kasia do dzisiaj wysyła dla Zoi pyszne jedzonko). Maluszki urosły i znalazły własne domki, a dzika Zoja miała wrócić w miejsce bytowania. Przez różne zbiegi okoliczności stało się jednak inaczej - Zoja wylądowała u nas. Cały czas trwają prace nad jej socjalizacją, bo z mieszkania w domu Zoja uważa za najlepsze jedzonko, spanie i stały dostęp do czystej wody, kuwetki też są jej zdaniem spoko, ale ludzie to tylko dodatek. Zoja lubi się prezentować człowiekom i słuchać pochwał na swój temat, ale dotknąć się raczej nie pozwala. Jest jednak na tyle zsocjalizowana, że gdy długo do niej nie zagadujemy, to przychodzi i sama zaczyna dyskusję.
Niko Sokrates, lat 4
Niko przybył do nas w kwietniu i jest na razie naszym "tymczasem", stałym tymczasem. Został znaleziony w Opolu, gdzie ciągnął za sobą łapki. Teraz już z łapkami o niebo lepiej, chodzi, biega i nawet się wspina, zdarza mu się też postawić je "na palcach", więc są duże szanse, że wyzdrowieje. Sam już potrafi się wysikać, kału jeszcze nie trzyma jak powinien, ale też widzimy dużą poprawę. Ogonek ciągnie za sobą i już raczej nigdy nie postawi go do góry. Cały czas jest rehabilitowany i przyjmuje leki.
Poza tym to taka wielka przytulanka, najchętniej całe dnie spędzałby przy człowieku.
Niko przyjmuje 1 x 0,5 Milgame i 1 x Urinovet, powinien też być na karmie Gastro.
Silver Lion, lat 6
Silver jest kolejnym kotem odebranym z opolskiej pseudohodowli kotów syjamskich. Do rodziny dołączył po śmierci naszego Karmelka. Był jednym z dwóch ostatnich kotów z drugiej interwencji, które jeszcze nie znalazły domku. Zapewne dlatego, że jest lekko dzikawy. Czeka nas jeszcze dużo pracy zanim stanie się kochanym miziakiem. A jeszcze więcej badań profilaktycznych, które trochę utrudniają jego asymilację. Niestety, jego zdrowie jest dla nasz sprawą najważniejszą. Wiemy już, że jest kotem mocno niedowidzącym, ale w domku radzi sobie coraz lepiej. Jest bardzo ciekawski, chętnie nas obserwuje, więc drzemie w nim olbrzymi potencjał. Ponad do, pozwala sobie robić zastrzyki z lekiem na wątrobę, bo oczywiście jak to zwykle bywa, głodzenie pozostawiło swój ślad.
Lila Karmella, lat 6
Do naszej rodziny dołączyła równocześnie ze swoim "bratem" - Silverem. W pseudohodowli służyła jako "maszyna do rozmnażania". Jest filigranową koteczką, która przez wcześniejszy brak opieki zarówno ludzkiej jak i weterynaryjnej ma spore kłopoty ze zdrowiem. Jest mocno niedowidząca, a po nieleczonym kocim katarze pozostała jej skrzywiona główka. Ma też zmiany rozwojowe nerek. Jest też bardzo nieufna wobec ludzi, daje nam się pogłaskać tylko w swojej budce, gdzie czuje się bezpiecznie. Na szczęście Lila ma już wykonane wszystkie badania, które mieć powinna: USG, UKG, morfologię, i teraz pozostaje jej już tylko pomału nabierać zaufania do ludzi i uczyć się, że człowiek może być "fajny"
Lucky Odys, 1 rok, przez nas zwany Felicjanem
Kiedy myślimy, że widzieliśmy już wszystko, pojawia się taki Felek. Właściciele gospodarstwa, w którym bytował próbowali zgładzić go na różne sposoby, włączając w to wpuszczanie między konie i gonienie kombajnem. I nie wiadomo co by z nim było, gdyby nie spostrzegawczość sąsiadki owych Państwa, zabezpieczyła Lucka i przez znajomą udało się jej umieścić go u nas w domu. Wszystko odbyło się trochę na wariackich papierach, ale Feluś pomimo traumatycznych przejść kocha ludzi ponad wszystko i jest ogromnym miziakiem. Nie szczędzi nam wyrazów sympatii i wykorzystuje każdą okazję, żeby znaleźć się na kolanach.
Oraz nasi goście z Ukrainy: Rediee, Arkdia, Sema i Curie. (Na zdjęciach Rediee i Curie)
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.