Witajcie Kochani, mam na imię Alicja, mam 47 lat. W 20r., w dniu moich imienin los podarował mi trudny prezent. Wiele badań, diagnoza. Rak piersi, najwyższe IV stadium, rozsiany do kręgosłupa, i innych kości. Świat się zatrzymał. Leczenie paliatywne, bez rokowań na wyzdrowienie. Czerwona chemia, utrata włosów, wyniszczenie, neuropatia, neuropenia. Minęło 6 m-cy, których miałam nie przeżyć. Wciąż oddycham i walczę ze wszystkich sił. Luty 21r. hormonoterapia, naświetlania przeciwbólowe kręgosłupa. Lipiec 23r. obustronna mastektomia, usunięcie węzłów chłonnych. Ból, rozgoryczenie. Radioterapia. Upragniona stabilizacja. Rak siedzi cicho. Lipiec 24r. nasilające się bóle brzucha. USG, TK, Niby nic nie widać...

Marzec 25r. zmiany na wątrobie, RMI, który je potwierdza. Na dzień dzisiejszy jest ich kilkanaście. Biopsja jednoznacznie wskazuje na przerzuty...

To nie wszystko. Scyntygrafia, ginekolog. Kolejny grad trudnych do przyjęcia wiadomości spadł na mnie. Markery nowotworowe poszybowały w górę, podejżenie raka jajnika.

Powiększone węzły chłonne w śródpiersiu, mnóstwo zmian na wątrobie, uchyłkowość i pogrubienie jelita grubego, może to tylko wrzody, podejrzenie meta do otrzewnej...

Rak rozgościł się na dobre. Nie poddaję się. Dopóki będę oddychać, bedę walczyć, poprawię tylko koronę, bo nadejdą jeszcze piękne dni. Ale tym razem bez Was bez Waszej pomocy nie poradzę sobie...

Dlatego proszę Was o udostępnianie, o wsparcie, o najdrobniejsze wpłaty,na moją zbiórkę, każda złotówka ma dla nnie ogromne znaczenie. Ta walka jest nierówna. Brakuje mi środków na konsultacje, dojazdy na badania na leki wspomagające, suplementację, diety, nawet na materac przeciwodleżynowy, bo co raz więcej czasu spędzam w łóżku.

Wierzę, że w jedności siła.

Proszę i z całego serduszka dziękuję jeśli zechcesz mi pomoc...