Pierwszy kot, którego zauważyłam na wsi to właśnie ten ze zdjęcia - wiekowy, zniszczony kot, trzymający się najczęściej z daleka miejsc, w których ktoś czasem wyrzuci jedzenie, chudy, brudny… od razu zauważyłam, że coś jest nie tak i najprawdopodobniej jest po prostu starszy, może schorowany. Najchętniej o kotkach opowiadają mi dzieci mieszkające po sąsiedzku. Sytuacja jest fatalna, kotów do jednego tylko domu przychodzi prawie 20… chorują, rozmnażają się, umierają…

Bez (takie dostał ode mnie imię) ze względu na to, że słabnie i starzeje się, zostaje przez inne koty odpychany z miejsca bytowania. Często leżał po prostu na brzegu drogi :(

Wzięłam go do domu aby kolejnego dnia przebadać ale okazało się, że nic go tak nie cieszy jak głaski i ciepły kaloryfer. To już najwyższa pora na emeryturę w bezpiecznym ciepłym domu. Bez po prostu całymi dniami wyleguje się przy cieple albo chodzi za mną po domu wymuszając więcej głasków i smaczków. Jest już w trakcie procedury adopcyjnej ale na czas leczenia ciągle przebywa u mnie na tymczasie. Ma nie leczony od lat świerzb w uszach, mnóstwo robactwa w brzuszku i stracił już połowę zębów. Musi zostać wyleczony z chorób, którymi mógłby zarazić swoje przyszłe rodzeństwo. Będę bardzo wdzięczna za pomoc. Zbiórka pokryje ostatnią wizytę u weterynarza, zakup jedzonka i kolejną wizytę, na której dokończymy diagnostykę.