Proszę pomóż mi pokonać chorobę. Tak bardzo chcę żyć, a nie wegetować...
Proszę pomóż mi pokonać chorobę. Tak bardzo chcę żyć, a nie wegetować...
Our users created 1 231 611 fundraisers and raised 1 364 408 252 zł
What will you fundraise for today?
Description
Witam wszystkich,
mam na imię Agnieszka, mam 46 lat, choć przez ostatni rok czuję się jakbym miała dużo więcej...
Moja droga przez mękę zaczęła się w wieku 17 lat, gdy dała o sobie znać genetyczna choroba, którą odziedziczyłam po mojej mamie, która odeszła mając 27 lat - polipowatość jelita grubego. Przeszłam pięć operacji i miałam stomię założoną na okres ośmiu miesięcy. Co roku muszę usuwać polipy, które rozsiewają się po całej jamie brzusznej. Wtedy myślałam, że gorzej być nie może. Ale okazało się to mylne...
Około 5-ciu lat temu wykryto u mnie cukrzycę insulinozależną, niedługo później wykryto również łuszczycę.
Przez długi czas żyłam jak każdy - chodziłam do pracy, starałam się nie myśleć o chorobach, które nie raz przytłaczały. Ukojenie i spokój psychiczny dawały mi również malowanie i rysowanie.
Rok temu okazało się, że mój koszmar dopiero się zaczyna...
Pewnego dnia wstając do pracy nie mogłam się podnieść. Czułam ogromny ból przechodzący przez każdy centymetr mojego ciała. Spuchnięte nogi, ręce i kark uniemożliwiły mi funkcjonowanie do tego stopnia, że do tej pory nie jestem w stanie sama wykonywać prostych czynności tj. umycie włosów i zrobienie zakupów, a dojście do najbliższego sklepu osiedlowego z pomocą kuli zajmuje mi godzinę. Postawiono diagnozę: łuszczycowe zapalenie stawów. Kładąc się do szpitala miałam nadzieję, że to minie. Niestety tak się nie stało... Od roku jestem uziemiona sama w mieszkaniu, bez pieniędzy i szans na lepszą przyszłość. Utrzymuje się z renty, której dostaje 810 zł. Utrzymaniem ciężko to nazwać, ponieważ całe te pieniądze przeznaczam na opłaty za mieszkanie.
Obecnie czekam na decyzję w sprawie włączenia w moje leczenie chemii, ponieważ nic innego już nie pomaga. Moje ciało to jeden wielki stan zapalny i tykająca bomba zegarowa. Bardzo się boję.
Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają... Mi dałyby możliwość dalszego leczenia i nadzieję na to, że jeszcze kiedyś będzie dobrze, że pójdę do pracy i będę żyć tak, jak żyłam do czasu nie pojawienia się tej choroby.. Długo myślałam nad założeniem tej zbiórki, ale jesteście Państwo moją ostatnią deską ratunku, moją nadzieją na lepsze życie. Dzięki Państwu będę mogła wykupić wszystkie niezbędne leki oraz poddać się niezbędnym badaniom i leczeniu, na które teraz mnie nie stać...
Tak jak pisałam wcześniej - ukojenie w bólu daje mi rysowanie. To jedyne co mogę teraz robić. Będzie mi miło, jeśli będę mogła coś dla Was narysować - proszę napisać mój adres mailowy [email protected].
Bardzo proszę Was kochani o pomoc.. Dziękuję za każdą wpłaconą złotówkę.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.