Jagódka urodziła się o czasie, cała ciąża przebiegała prawidłowo. W trzeciej dobie życia okazało się że miała wylew... Trzeciego stopnia, na cztery....

Pierwsze półtora roku życia to codzienna rehabilitacja, operacja wstawienia zastawki komorowo - otrzewnowej, gdyż po wylewie zaczęło narastać wodogłowie. Później kolejne dwie operacje wymiany zepsutej zastawki... Aż do grudnia 2019 kiedy to, Jagódka po raz pierwszy miała atak padaczki. W nocy obudził mnie dziwny harkot. Poszłam zobaczyć co się dzieje, moja córeczka była sina i miała atak ogólny, calego ciała. Kolejny szpital i potworny lęk o przyszłość. Parę dni temu doszło do drugiego ataku, boję się że jeśli znów przydarzy się w nocy a ja się nie obudzę, stanie się najgorsze....dlatego zbieramy na sprzęt który pozwala wykryć zbliżający się atak padaczki i szybko zaalarmować. Niestety takie detektory dostępne są jedynie w USA lub Australii...

Jestesmy dzielnymi dziewczynami i do tej pory radziłyśmy sobie świetnie, teraz jednak nadszedł moment, kiedy muszę prosić o pomoc.

Wesprzyj zbiórkę dla Jagódki :)

dobro wraca :)