Kociak dostal imię Fart, bo gdyby nie zbiegi okoliczności nie miałby farta i dziś umierałby bez pomocy tylko dlatego, że jest "słabym osobnikiem" a natura wie co robi ( takie poglądy ma osoba od której odebrałam Farcika , nie uznaje weterynarzy, fundacji, kastracji, szczepień, dosłownie niczego co jest konieczne by taki kot jak on miał szansę na szczęśliwe i zdrowe życie).

Gdy zobaczyłam kociaka natychmiast pojechaliśmy z nim do weterynarza. Stan oczka był zły, dostał antybiotyk i krople do oczu, odrobaczyliśmy też chłopaka. Niestety koci katar postępował. Pojechaliśmy znów do weterynarza, włączyliśmy kolejne krople, antybiotyki i maści. Zakraplam oczy 5 razy dziennie, podaję antybiotyk i zastrzyk co 2 dzień licząc, że uratuje mu oczko. Jest szansa by Farcik miał jeszcze oba oczka więc walczymy ale samej jako prywatnej osobie jest mi ciężko opłacić to leczenie. Takich bied jak on mam już na pokładzie 11 ( 6 swoich 5 na tymczasie) ale nie potrafię inaczej. Serce nie pozwala mi go zostawić bez pomocy. Czeka nas jeszcze nie jedna wizyta weterynaryjna. Oczko trzeba kontrolować, by się nie zrosło. Jeżeli to nie pomoże będziemy musieli je usunąć ( na tą chwilę liczę na farta, że oczko uda się wyleczyć). Po wyleczeniu kociego kataru , które dopiero zaczynamy, Farcika trzeba będzie zaszczepić a po czasie wykastrować. Chłopak miał już testy na FIV/FELV, na szczęście wyniki są ujemne. To wszystko trochę finansowo mnie przerasta ale liczę, że znajdzie się dobra dusza, której tak jak mi zdrowie Farcika nie jest obojętne i wesprze nas w tej walce. Za każdą pomoc serdecznie dziękuję ❤️❤️