Pomóżmy Robertowi stanąć na nogi
Pomóżmy Robertowi stanąć na nogi
Our users created 1 226 307 fundraisers and raised 1 348 429 994 zł
What will you fundraise for today?
Description
8 marca. Na jednym ze skrzyżowań w Gdańsku, tramwaj uderza w samochód wgniatając go w słup. Samochód totalnie zniszczony . Na pierwszy rzut oka kierowca bez szans na przeżycie , a jednak. Robert ŻYJE , ale jest zakleszczony w aucie. Świadomy ,nie mogąc się ruszyć ,czeka na pomoc. W końcu udaje się go wydostać z wraku . Nie jest jednak dobrze. Złamany kręgosłup, na szczęście bez przerwania rdzenia kręgowego. Połamana miednica i dwa żebra. Uszkodzony nerw strzałkowy w lewej nodze oraz odma płucna. Jednak Robert to TWARDZIEL i się nie poddaje. Po kilku dniach budzi się. Zagrożenie życia mija . Pierwsza operacja za nim . Miednica zostaje ustabilizowana zewnętrznie jednak pozostaje problem kręgosłupa oraz miednicy wewnętrznej. W najbliższym czasie czekają go kolejne operacje oraz długa rehabilitacja, aby mógł stanąć na nogi.
Każdy kto zna Roberta ,wie jak pozytywnym człowiekiem on jest. W jego towarzystwie nigdy nie można się nudzić. Zawsze potrafi rozśmieszyć albo wspomóc radą. Pomóżmy mu!!! Niech rehabilitacja jak najszybciej postawi go na nogi, żeby mógł wrócić do swojej córci Lilki i do nas. Niech dalej w pełni sił kontynuuje swoją pasję jako są sztuki walki. Robert jest zawzięty. Jeśli obierze sobie jakiś cel to dąży do niego po mimo przeciwności i bólu. Wesprzyjmy go w tej walce. Niech wie ,że nie jest sam .
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Poniżej, krótka wiadomość od Roberta dla wszystkich WIELKICH SERC
Na wstępie mojej wiadomości ,chciałbym wszystkim z całego serca podziękować za każdą złotówkę jaką wpłaciliście na moje leczenie. Brak mi słów jak wiele dobrych serc zareagowało na wieść o tym ,że moje serducho mogło przestać bić. Ale się nie dałem. W samochodzie zachowałem świadomość i postanowiłem walczyć do chwili kiedy nie zobaczę ,że lekarze rozcinają ciuchy na skórze. To był mój plan. Plan jak się okazało cholernie trudny ,bo jednak tramwaj to dobry zawodnik. Ale jak walczyć to z największym. Strażacy chwile musieli pomyśleć jak się zabrać za tego miłośnika rumuńskiej motoryzacji, który postanowił zakorkować na chwilę cały Gdańsk. Wydłubali dodatkowe drzwi w tramwaju i wyszedłem jak gość. Dziękuję wszystkim jednostkom na miejscu, które mnie ratowały. Część Wam i Chwała!!! Kawał dobrej roboty ,a oglądane z pierwszego rzędu więc wiem, że nie mieliście łatwo. Szpital UCK, tam na ręcznym wjechał ten kierowca, którego raczej nie poznam, ale chłopie jechałeś koncertowo ze mną na pace. Pani ratownik w karetce "oaza spokoju" dzięki wielkie!!!. Przyjazd na sor, sztab ludzi czekających na zwłoki ,a tu niespodzianka wjeżdża kozioł i składa wszystkim paniom życzenia z okazji dnia kobiet... (Jechałem do mamy z tulipanami kiedy doszło do wypadku ,więc głowa nastawiona na składanie życzeń) Zaczynająć ciąć ciuchy mogę zamknąć oczy jestem w dobrych rękach....budzę się po 4 dniach, myślę sobie jest git, ale nagle zaczynają się blokady. Rura w buzi od respiratora, na brzuchu jakas konstrukcją z drutów. O kurde chyba jest źle..sprawdzam ręce są i mogę ruszać, nogi są, ale już z tym ruchem szału nie ma. Dobra kolejna myśl, głowa cała( tutaj myślę, że część osób które mnie znają się zawiodło:-)) zaczynam ustalać co jak z czym. Co nie działa a co będzie dwa razy większe. Jest kilka przykrych informacji jak złamany kręgosłup, uszkodzony nerw strzałkowy, odma płucna, złamana miednica, jakieś zepsute żebra. Brzmi jak kiepskie " menu" w podrzędnej knajpie, ale ogólne rokowania są na plus. Dla mnie taki sygnał wystarczył. 3 dni zajęło mi ogarnięcie, zapadniętego płuca i całkowity powrót do samodzielnego oddychania. Decyzja lekarzy: wysyłamy kozła na ortopedię, już nie walczymy o jego życie tylko naprawiamy to co zepsute...i tak o to już kilka dni sztab cudownych lekarzy,fizjoterapeutów,pielegniarek i pielęgniarzy dbają o mój powrót do pełnej sprawności.
Teraz sam duch walki nie wystarczy, potrzebuje dużo czasu, aby zagoić rozległe urazy, potrzebuje dużo pieniędzy, żeby opłacić wszystkie potrzebne zabiegi, turnusy, konsultacje. To dopiero przede mną. Mój brat zwiększył kwotę zbiórki bo pieniądze rozpływają się nam w rękach. Ja nie mam serca Was prosisic bo mi najnormalniej w świecie jest wstyd ,ale dziękować Wam będę do końca życia za to co dla mnie robicie i zrobiliście. Daliście nadzieję ,że nie dopuszczę do przerw w rehabilitacji i stanę na nogi i w pełni sił będę mógł każdemu z Was osobiście podziękować.