Mój wspolkotaor a zarazem bardzo dobry kumpel od stycznia 2020 boryka się z brakiem pracy, początkowo łapał jakieś zlecenia ale przyszedł marzec i nastał kryzys. Nie miał umowy o pracę ani stałego zatrudnienia więc nie mógł domagać się od rządu rekompensaty za utratę pracy. Tak minął marzec, kwiecień i połowa mają. W drugiej połowie pachnącego bzem miesiąca Michał znalazł ofertę, wyjazd do Niemiec na hale produkcyjna. Zadowolony wysłał aplikacje na stanowisko po kilku dniach otrzymał odpowiedź i zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną, którą przeszedł pozytywnie. Kilka dni na ogarnięcie spraw, badania lekarskie, podpisanie umowy. Niepewność i strach w oczach a jednocześnie zadowolenie, że w końcu odbije się od dna. Co to będzie, nigdy nie pracowałem za granicą - tak mówił Dostał bilet od pracodawcy(jak się okazało tylko w jedną stronę).Jutro na swój koszt wraca do kraju. Pracodawca okazał się oszustem nie wypłacił umówionej stawki godzinowej. Michał nie odpuści tej sprawy, pójdzie do sądu pracy walczyć o swoje prawa. Do tego czasu, zanim uda Mu się wygrać sprawe musi jakos żyć. Na tą chwilę zalega z opłatami 3 miesiące, grozi mu eksmisja z mieszkania, nie ma pracy (a tak się cieszył, że pojedzie za granicę i się odkuje). Proszę ludzi o dobrym sercu pomóżcie Michałowi. Gdyby naprawdę sytuacja tak nie wyglądała to nie pisałbym tutaj tego opisu.