Są takie miejsca, o których wszyscy zapomnieli. Miejsca ciche, anonimowe, oddalone od cywilizacji. Miejsca, gdzie ludzie jadą po to, aby popełnić przestępstwo i wyrzucić kogoś, kim mieli się opiekować. Wydaje im się, że kiedy wyrzucą psa lub kota, a nikt tego nie zobaczy i się o tym nie dowie, to ujdą bezkarnie. Wierzymy w karmę...

W okolicach jednego z takich miejsc mieszka pani Zofia z mężem. Psy wyrzucone i koty wyrzucone na skraju lasu to praktycznie ich codzienność...

Pomagają, jak mogą. Zabezpieczają zwierzaki i starają się szukać dla nich jakiegoś miejsca. Część wyrzuconych zwierzaków zostawili u siebie...

Mówiąc wprost i szczerze - są parą emerytów o skromnych dochodach. Są momenty, kiedy z jedzeniem dla zwierząt jest ciężko.

Mimo, że nie było to dla nich komfortowe, poprosili o pomoc.

Zaprzyjaźniona fundacja opłaciła kastracje kilku kotek i suczki.

Nie jesteśmy w stanie przejść obojętnie wobec dramatu ludzkiego i zwierzęcego, gdzie tak naprawdę jedynym problemem są pieniądze... Stąd zbiórka.

Jedną z zostawionych u Państwa suczek jest Sara - kochana psina średniej wielkości. Sarze urosły guzy na listwie mlecznej. Nie była jeszcze kastrowana kastrowana.

Pani Zofia z synem byli z Sarą u 2 lekarzy weterynarii. Obaj powiedzieli, żeby guzów nie ruszać, co szczerze mówiąc, nie mieści nam się w głowach. Dzięki siłom wyższym pani Zofia zaczęła dopytywać znajomych i szukać pomocy.

Postanowiliśmy pomóc.

Wizyta w kolejnej lecznicy zaowocowała pełnym pakietem badań - krew, USG.

Okazało się, że psina nie ma przerzutów i kwalifikuje się do zabiegu.

Zabieg został wykonany w ostatnim tygodniu czerwca.

Sara czuje się dobrze, Była już na kontroli - jedno ze zdjęć pokazuje jak wygląda rana.

Los napisał dla Sary szczęśliwe zakończenie - bo opiekunowie szukali dalszej pomocy.

Łączny koszt za badania i zabieg to 1380 zł Taka jest cena życia...

Pomożecie?

Z góry dziękujemy.