Cześć wszystkim.

To nie był koniec walki. Guzy wróciły.

W styczniu moja Roma była operowana - usuwano jej guzy z brzuszka. Konkretnie leczona jest na nowotwór złośliwy listew mlecznych.

Wiele z was wpłaciło tyle, ile mogliście - a inni wysyłali wiele wiadomości wsparcia. Dziękowałam już w poprzedniej zbiórce, ale dziękuję wam jeszcze raz. Jestem kosmicznie wdzięczna.

Pojawiły się niestety komplikacje pooperacyjne - rana jej się rozchodziła w kilku miejscach; 1.5 msc zajęło by jej się brzuszek zagoił w całości. Już się cieszyliśmy, że po wszystkim, że narazie to koniec kosztów (koło 3000 zł poszło).

Niestety, na kontroli u naszego weterynarza w Gorzowie w zeszłą sobotę (30.03) potwierdzono, że odrosły jej guzy. No co - trzeba wycinać. Że się załamałam to mało powiedziane. Miesiąc to zajęło żeby wróciło to cholerstwo. Miesiąc. Czemu Romcia? Czemu JEJ się to przytrafiło? Dlaczego jakiekolwiek zwierzątka chorują? Czuję się znowu jakby cały świat się walił i palił.

Jest słabo. Romcia wymiotuje codziennie i znowu zestresowana jest wszystkimi podróżami do weta. W środę 03.04 wybrałyśmy się do naszego weterynarza w Warszawie aby umówić się na kolejną operację. Zrobiliśmy też na tej wizycie USG (nie widać przerzutów) i podstawowe badania krwi, wyniki które załączyłam w zdjęciach. 255 zł.

Dostałyśmy najszybszy termin zabiegu na wtorek 09.04 na godzinę 16:30. To będzie koło 800 zł. Zastrzyki przeciwbólowe i antybiotyki po operacji, kolejne kilkaset. Jeszcze będę ją umawiać do onkologa - może wdrożymy po operacji chemioterapię lub radiację, ale to trzeba ustalić najpierw czy w ogóle by się do tego kwalifikowała.

Tak jak wcześniej: sytuacja finansowa jest do d… Znowu potrzebuję pomocy w pokryciu kosztów leczenia raka który dopadł mojego aniołka.

Proszę pomóżcie nam ratować Romę.

Jestem naprawdę wdzięczna za wszystko. Słowa to za mało żeby to opisać.

Pomóżcie mi ratować moją kruszynkę. :(