Zbieram na leczenie Loco choroby FIP
Zbieram na leczenie Loco choroby FIP
Our users created 1 231 666 fundraisers and raised 1 364 541 119 zł
What will you fundraise for today?
Updates6
-
OBSERWACJA!!! 5 dzień chodzimy za Loco, sprawdzamy każdy oddech, gonitwę, kęs przełykanego jedzenia. Wszystko!! Obserwacja bowiem, a szczególnie jej pierwszy etap po odstawieniu leków to moment, w którym może nastąpić najgorsze - nawrót. I tak będziemy sprawdzać naszego kochanego kociaka przez całe trzy miesiące. Na razie wszystko jest idealnie, nie ma żadnych niepokojących objawów. Nowe leki na serce, które otrzymał w ubiegłym tygodniu chyba mocno go stymulują, bo zaczął biegać jak zawodowy sprinter i nie ma żadnej zadyszki!!!! Chcieliśmy wszystkim bardzo, bardzo serdecznie podziękować za wsparcie, za udostępnianie zrzutki. Po leczeniu został jeszcze dług za ostatnia dostawę leku, wszystkim z góry dziękujemy za pomoc w jego spłaceniu.
No comments yet, be first to comment!
Add updates and keep supporters informed about the progress of the campaign.
This will increase the credibility of your fundraiser and donor engagement.
Description
Jestem Loco. Urodziłem się w Montegri, mówią, że to najlepsza hodowla w Polsce. Mój stary był swego czasu Misterem Świata, a mama to też piękność uznana na międzynarodowych wystawach. Moje życie zapowiadało się wspaniale. Dorastałem wraz z cudownym rodzeństwem, a moi nowi rodzice szykowali mi gniazdko w przepięknym Wrocławiu. W mieście spotkań czekał na mnie troskliwy dom, Teddy, a wkrótce potem dostałem kompana do zabawy, Dandy’iego.
Moje życie było jak z bajki. Prezenty, zachwyty, zmieniłem nawet swoje imię na celebryckie ze skromnego Reytan. Miałem wszystko.
Jednak pewnego dnia poczułem się źle, bardzo źle. Przestało mnie cieszyć cokolwiek. Traciłem siły, trawiła mnie gorączka, serce biło jak szalone. A do tego mój elegancki, brytkowy fartuszek zrobił się ogromny i bolesny. Wszyscy chodzili wokół mnie, płakali. Padły straszne słowa – chory na FIP.
Od tego czasu wszystko znowu zaczęło się zmieniać. Co prawda, codziennie wożą mnie na zastrzyki, non stop oglądają i obserwują z daleka, ale z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Wyglądam doskonale, sylwetka znowu nienagannie brytyjska, zniknął ponoć płyn z organizmu. Jestem jeszcze nieco słaby, nawet Dandy jest ode mnie silniejszy, ale to ponoć przez to, że mam anemię.
Znowu nabrałem apetytu na życie! Jednak moje leczenie jest ponoć droższe niż najwyższy drapak świata, pieniądze topnieją na koncie, widzę, że to kolejne zmartwienie moich najbliższych, to chyba ważne. Oni by jeszcze temu podołali, ale okazało się, że profilaktycznie trzeba zabiegać o Teddy’ego i Dandy’ego i to ponoć też ich rujnuje. Czasem mnie wkurzają, ale nie chciałbym, żeby coś im się z mojego powodu stało.
Postanowiłem pomóc, wystawiam więc tę zrzutkę z prośbą o wpłaty, chcę zarobić na moje leczenie. Liczę, że mi pomożecie, za co bardzo Wam już teraz dziękuję.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Kochany Loco, oby choroba do ciebie nie wróciła
I co na to hodowca? Tak, bardzo łatwo w emocjach pisać negatywne komentarze o zachowaniu hodowcy, o jego braku odpowiedzialności. Ale zawsze doradzam, że aby nie wyrządzić komuś niesprawiedliwości, nie należy opierać się tylko na relacji jednej strony. Otóż ja -hodowca dowiedziałam się o istnieniu zrzutki dopiero dziś 28 marca 2021 roku. A o tym, że kocur urodzony w naszej hodowli ma podejrzenie FIP dowiedzieliśmy się z końcem lutego 2021, nieco wcześniej pani Joanna dawała znać, że Loco ma problemy z sercem, że konsultuje to u specjalistów. Zaoferowałam nawet, że poproszę o konsultację panią doktor, która bada serca naszych kotów, ale okazało się to niemożliwe, bo pani doktor trafiła do szpitala. Żeby nie rozciągać tematu - opiekunowie Loco od kiedy kotek zamieszkał w ich domu kontaktowali się z nami sporadycznie. Trochę w pierwszym okresie, kiedy kocurek u nich zamieszkał i potem już naprawdę rzadko. Za każdym kontaktem próbowałam doradzić coś w temacie, o który pytali. To, co pisze pani Jolanta w komentarzu pod zrzutką jest bardzo niesprawiedliwe. Rok temu osobiście, na prośbę państwa Bieleckich i dla dobra samego kotka poświęciliśmy czas i zawieźliśmy go do ich domu, do odległego miasta. Kotek był zdrowy, spokojny, po wypuszczeniu go z transporterka chodził śmiało po pokoju, z zadartym do góry ogonkiem. Państwo Bieleccy wybierając nasza hodowlę mogli sprawdzić i zrobili to, że bardzo dbamy o zdrowie naszych kotów. Wszystkie nasze dorosłe koty maja przebadane serca, systematycznie robimy ich echo serca, mają badania genetyczne w kierunku PKD, mają systematycznie robione testy na FIV i FeLV. Są pod bardzo dobrą opieką lekarską. Oddając kocięta do nowych domów mamy pewność, że zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby zadbać o ich zdrowie i dobry start. To, że Loco zachorował na FIP nie jest winą naszą, jako hodowców. Zresztą każdy wie, jaka jest geneza zachorowania na FIP. Ważne jest też, aby jasno powiedzieć, że Loco nie zachorował na FIP jako mały kotek. Wirus zmutował w jego organiźmie kiedy Loco/Rejtan miał już prawie 13 miesięcy. Od pani Jolanty wiem, że miał za sobą już wiele stresujących sytuacji, związanych choćby z mnogością wyjazdów na wizyt u różnych lekarzy. Czy my hodowcy odpowiadamy za cały ten czas, kiedy kocurek mieszkał pod opieka swoich opiekunów? Czy jakikolwiek hodowca odpowiada za FIP kota urodzonego wprawdzie w jego hodowli, ale takiego, u którego choroba pojawiła się wiele miesięcy po zamieszkaniu w nowym domu? ...
Montegri jest znaną hodowlą, pracujemy już 12 lat hodując koty brytyjskie. Mamy bardzo dobre opinie u rodzin, w których zamieszkały nasze koty. Z większością rodzin mimo upływu lat jesteśmy w stałym kontakcie. Często publikujemy zdjęcia naszych dzieci z nowych domów na naszym fanpage'u na FB i wiadomości od rodzin. Nigdy nie zdarzyło nam się usłyszeć zarzutu, ze nasze dziecko jest wycofane, zalęknione. Te osoby, o których pisze pani Jolanta w komentarzu, których koty zachorowały na FIP i które to osoby rzekomo miały z nami nieprzyjemne przejścia... któż to jest? Nie jest tajemnicą, że w ubiegłym roku zachorowały dwie koteczki pochodzące z naszej hodowli, potwierdzony dokumentacją FIP. Te dwie koteczki to Lolcia i Ryśka. Od początku wspieraliśmy opiekunów, wpłacaliśmy sami na zorganizowane zrzutki, udostępnialiśmy informacje o nich, staraliśmy się doradzić. Kiedy opublikowaliśmy post na FB o zrzutce dla Lolci, mnóstwo naszych przyjaciół i znajomych ruszyło z pomocą, dzięki czemu w rekordowo krótkim czasie pani Edyta zebrała sporą sumę, aby wystartować z leczeniem. Obie kotki na dzień dzisiejszy są po leczeniu, są zdrowe, wygrały z FIPem a my jesteśmy z nich dumni. Pomoglibyśmy i przy zrzutce dla Reytana / Loco, ale niestety jego opiekunowie nas o niej nie poinformowali. Dziś dowiedziałam się o niej przypadkowo, jak tez o tym, że zostałam tez usunięta z grona znajomych :( To przykre, trudno. Wierzymy, że opiekunowie Loco dbają o niego i chcą dla niego jak najlepiej. Jednak niezaprzeczalne jest, że nie był im potrzebny stały kontakt z nami. Wierzymy, że Reytan pokona FIP i będzie żył długo w komforcie. FIP to straszna choroba, wirus może zmutować u każdego kota, nawet urodzonego w hodowli o najwyższych standardach. W ubiegłym roku po tylu latach pracy dotknęło to i nasze dzieci. Najważniejsze, ze istnieje lek, który może pomóc.
Nie czas i miejsce na jatkę pod zrzutką ratującą życie mojego Przyjaciela, więc odpowiem możliwie lakonicznie: 1) O FIP-ie dowiedziała się Pani 29 stycznia o świcie, ja kilkanaście godzin wcześniej. Kłamstwem jest zatem informacja, że dowiedziała się Pani pod koniec lutego. 2) Raz poprosiłam Panią o konkretną pomoc w postaci dodatkowej konsultacji kardiologicznej. Nie otrzymałam jej do dzisiaj, a minęło już dwa miesiące. Nawiasem, nasz pulmonolog stwierdził u Loco przerasowienie z niedobrymi tego konsekwencjami (narządy układu oddechowego zbyt małe do postury kota). 3) Loco od początku sprawiał problemy przez swoje niezsocjalizowanie, o czym Panią informowaliśmy niemal od razu. 4) Sugeruje Pani jako przyczynę FIP-a stres po wizytach lekarskich. To prawda, one zaczęły się dość wcześnie, ale to też argument, że sprzedała Pani kota z problemami. A może źle zniósł okoliczności sprzedaży? Po kilkusetkilometrowej trasie spędziła Pani w naszym przedpokoju kwadrans. I nawiasem: wie Pani, że złamała w ten sposób prawo? 5) Nigdy nie była Pani wśród moich fejsbukowych znajomych.
Czy kontaktowała się Pani z hodowlą z której jest Loco? Kupując kota z hodowli i to jeszcze niby po jakis medalowych rodzicach dostaje sie zapewnienie ze kory są wolne od między innymi Fip. Czułabym się na Pani miejscu oszukana tymbardziej że takie koty powinny być jedynakami a z tego co zrozumiałam ma Pani jeszcze dwa inne, które mogą się zarazić. Trzymam kciuki za Loco!
Temat trudny, oczywiście, że od razu poinformowałam o chorobie Loco właściciela hodowli. Informowałam też o wielu innych objawach, które niepokoiły nas niemal od samego początku pobytu u nas. Kociak był bardzo wycofany, wystraszony, potem zaczęły się problemy z kaszlem, a następnie z sercem. FIP to najnowsza i najbardziej rozpaczliwa diagnoza. Mamy jednak nadzieję, że zarówno astma jaki i kardiomiopatia są wynikiem wirusa i objawy te cofną się wraz z leczeniem FIP. Można powiedzieć, że właścicielka hodowli skwitowała wszystkie nasze problemy jednym stwierdzeniem - u nas był zdrowy, wesoły i ufny etc. Na facebooku odnalazło nas kilku właścicieli zarażonych FIPem kociaków, które w podobnym czasie były narodzone w tej hodowli i miały w większości wspólnego ojca. Opisywały nam one walkę z hodowlą i nieprzyjemne nic nie wnoszące wymiany zdań. Nie możemy być też pewni gdzie dokładnie zaraził się Loco, choć wiele wskazuje na jego dom. Umowa kupna sprzedaży nie przewiduje jednak żadnych praw do zadośćuczynienia, jeśli kociak zachoruje na FIP, więc nawet zgodnie z prawem takie dochodzenie nie miałoby sensu. Jestem też pewna, że nie dostaniemy potwierdzonych badań z krwi rodziców Loco, że nie są nosicielami coronawirusa, który to jak wiadomo, może zmutować i wywołać FIP. Jestem pewna, że wynik byłby dodatni.
Kochani jako hodowca (nie znam hodowli z której pochodzi Loco), chciałabym sprostować temat. Nosicielem tego koronawirusa jest ok. 90% kotów, nawet najlepsze hodowle niesą w stanie tego uniknąć. Nie możemy też przewidzieć u którego kotka wirus zmutuje w FIP. To bardzo trudne sytuacje :( Oczywiście żaden "prawdziwy hodowca" nie pożuci właścicieli kotka w potrzebie, będzie pomagał jak tylko może bo to chodzi o jego kociego dzieciaczka. Pozdrawiam i życzę zdrowia kotusiowi. My też aktualnie walczymy z FIP-em :(