id: 74hnud

Na leczenie i rehabilitację

Na leczenie i rehabilitację

Our users created 1 231 376 fundraisers and raised 1 363 686 289 zł

What will you fundraise for today?

Description

Wiedliśmy spokojne, poukładane życie, choć nie bez trosk. Każda matka, która ma chore dziecko doskonale mnie zrozumie. Mamy trójkę dzieci. Jedno z nich jest niepełnosprawne. Mój syn jest leżący, cierpi na szereg schorzeń: padaczkę lekooporną, niedowład czterokończynowy, niewydolność krążeniowo-oddechowa. Jego oddech jest wspomagany respiratorem. Przyczyną jest prawdopodobnie uszkodzenie ośrodkowego układu nerwowego, jednak powód nie jest dokładnie znany. Przypuszczalnie jest to następstwo okołoporodowej encefalopatii niedotleniowo-niedokrwiennej. Syn nie kontroluje potrzeb fizjologicznych i jest całkowicie uzależniony od pomocy osób trzecich. Opieka nad niepełnosprawnym dzieckiem jest ciężką nie tylko psychicznie, ale i fizycznie pracą, dlatego pielęgnacją syna zajmował się głównie mój mąż. Nauczyliśmy się żyć, funkcjonować tak, by pośród tysiąca codziennych, zwykłych spraw, nasz syn wymagający większej uwagi niż zdrowe dziecko, był zawsze w pełni zaopiekowany.

Niestety to nasze poukładane życie rozsypało się jak domek z kart.

Zaczęło się niewinnie. Młodszy syn zachorował na grypę. Normalna sprawa – dzieci chorują. Dwa dni później u męża pojawiły się podobne objawy z gorączką 39 st. C. Mąż wykonał test na grypę, który potwierdził przypuszczenie, że zaraził się od syna. Podjęliśmy leczenie zgodne z zaleceniami lekarza, jednak na drugi dzień było jeszcze gorzej… Pojawił się ból prawej połowy klatki piersiowej i szyi, który nasilał się przy dotyku i zmianie pozycji ciała. Na bolesnym obszarze skóry pojawił się obrzęk i zaczerwienienie. Lekarz rodzinny skierował nas na oddział szpitalny, lecz zanim mąż tam trafił musiał spędzić 5 godzin ma SOR-ze… Przeszedł szereg badań, zwłaszcza pod kątem wykrycia bakterii paciorkowca, ponieważ dzień wcześniej młodszy syn, trafił do szpitala z rozpoznaniem grypy i właśnie bakterii paciorkowca.

Na podstawie wykonanych badań rozpoznano u męża wstrząs septyczny i ostre uszkodzenie nerek. Po konsultacji anestezjologicznej, przekazany został do oddziału chorób zakaźnych celem dalszego leczenia. Ze wstępnej diagnostyki na SOR-ze wynikało, że mąż miał bardzo wysokie parametry zapalne (CRP na poziomie 502), leukopenie, zaburzenia elektrolitowe, dodatni wymaz z gardła w kierunku grypy typu B i antygenu paciorkowca oraz niewydolność krążeniową.

W kolejnych godzinach jego stan się pogarszał: spadek cieśnienia tętniczego, gorsza wydolność oddechowa. Po kolejnej konsultacji, został przewieziony na oddział intensywnej terapii, gdzie spędził jeden dzień a jego stan nadal ulegał pogorszeniu. Stwierdzono, że mąż musi zostać przewieziony do szpitala klinicznego, gdzie dysponują lepszym sprzętem. I tak się stało. Po przetransportowaniu mąż, natychmiast został zaintubowany i wprowadzony w śpiączkę farmakologiczną. Chirurdzy otworzyli prawy bok i oczyścili martwicę skóry. Mąż był w bardzo złym stanie. Wstrząs septyczny ogarniał jego cały organizm. Toczyła się walka o jego życie… A ja zostałam sama na polu bitwy z wielkim bagażem na plecach, martwiąc się o męża i jednocześnie próbując nie zaniedbać codziennych obowiązków.

Po dwóch miesiącach pojawiła się iskra nadziei. Mąż został wybudzony ze śpiączki! To dopiero początek naszej drogi w walce o jego powrót do pełni sił. Męża czeka przeszczep skóry. Martwica, którą usunęli lekarze rozległa się od pachy po kolano. Na ten zabieg zostanie odesłany do kolejnego specjalistycznego szpitala pod warunkiem, że będzie już bez objawów septycznych i bakterii.

Jeżeli wszystko się uda, będzie potrzebował ciągłej rehabilitacji, która pomoże mu wrócić do sprawności fizycznej. Na dzień dzisiejszy nie jest w stanie ruszyć się z łóżka. Czekamy na konsultację neurologiczną, by określić jakie skutki jeszcze w organizmie męża pozostawiła po sobie ta choroba.

To historia moich ostatnich kilku miesięcy życia, bez szczegółowych przeżyć wewnętrznych jakie mi towarzyszyły i wciąż towarzyszą, ale myślę, że każdy człowiek z sercem potrafi sobie to wyobrazić. Mąż powrócił do świata żyjących, powrócił do mnie, ale jeszcze nie jest na tyle silny, by pomóc mi w walce z każdym kolejnym, trudnym dniem. To ja muszę być jego oparciem. Jednak są rzeczy, których nie przeskoczę. Nie mam nikogo, kto mógłby mnie wesprzeć. Trudno jest mi prosić o pomoc, ale to część mojej walki, by pokonać własne opory i poprosić Państwa o tę pomoc. Powiem krótko, potrzebujemy środków na leczenie i rehabilitację. Jeśli możesz wesprzyj nas w tej walce. 

There is no description yet.

There is no description yet.

Download apps
Download the Zrzutka.pl mobile app and fundraise for your goal wherever you are!
Download the Zrzutka.pl mobile app and fundraise for your goal wherever you are!

Comments 1

 
2500 characters