Pęknięcie tętniaka mózgu - pomóż Beacie ( 51 lat ) w leczeniu !
Pęknięcie tętniaka mózgu - pomóż Beacie ( 51 lat ) w leczeniu !
Our users created 1 232 069 fundraisers and raised 1 366 010 762 zł
What will you fundraise for today?
Description
Na samym wstępie chcielibyśmy prosić o wsparcie w jakikolwiek sposób z Państwa/Waszej strony, począwszy od finansowania, przez modlitwy, i wiele pozytywnej energii przekazywanej Naszej Mamie, Żonie, Siostrze.
4 miesiące temu mamy życie wywróciło się do góry nogami...Niedowład- paraliż całego ciała, silne skurcze, depresja...Zaczęło się niewinnie, bo od zwykłego bólu głowy... Mama przed chorobą była energiczną, serdeczną, wiecznie uśmiechniętą osobą.
Zajmowała się osobami starszymi, schorowanymi którzy potrzebują pomocy osób trzecich aby móc normalnie funkcjonować. Była ich Aniołem, który zawsze robił więcej niż mógł, a ludzie byli wdzięczni za jej obecność.
Dziś los rzucił Jej wyzwanie, i odwrócił role. Teraz ona potrzebuje takiej pomocy...Krwotok podpajęczynówkowy -potocznie mówiąc wylew krwi do mózgu. Z początku dawał o sobie znać w dość niepozorny sposób. Drętwienie rąk, lekkie notoryczne bóle głowy, bezsenność, nadciśnienie - wizyty mamy u lekarzy ,fizjoterapeutów, zdjęcia kręgosłupa. Lekarz rodzinny przepisywał leki, jednak bezskutecznie. Żadnych zmian... Badania krwi wykazywały iż wszystko jest w normie. Nikt nie zdawał sobie sprawy co tak naprawdę kryje się za tymi objawami. Pewnego ranka mama wstała już z bardzo silnym bólem głowy który wykluczał ją z codziennego funkcjonowania, i tak utrzymywało się to 4 tygodnie. Szukała pomocy wszędzie - u neurologów, na pogotowiu, u masażystów, były wykonywane badania tomografem komputerowym, jednak bezskutecznie- brak diagnozy. Wiekszość dni na tabletkach przeciwbólowych aby móc choć na chwilę powstrzymać cierpienie jakie przeżywała.
2 dni przed Świetami Bożego Narodzenia obchodziliśmy uroczystość rodzinną - jej syn się żenił. Była z niego strasznie dumna, i szczęsliwa że może uczestniczyć w tym ważnym dla Niego dniu. Z Nami wszystkimi- ze swoją rodziną. Tego ranka nie skarżyła się na ból głowy, wspominała tylko że jej ciepło, że jej duszno. Uśmiechała się, modliła się za Młodą Parę, bawiła się z wnukami. Późnym popołudniem już niestety nie wstała z krzesła... jedna strona twarzy opadła, wykrzywiły się usta i cała opadła z sił. Powrócił ból głowy który nie pozwalał jej już wypowiadać słów. Położyliśmy ją na podłogę i czekaliśmy na przybycie pogotowia ( telefonicznie poinformowaliśmy że na 99% to wylew, gdyż to charakterystyczne objawy). Po przybyciu karetki ratownicy stwierdzili że na pewno to nie wylew, i zabrali ją na SOR w Szamotułach. W szpitalu spędziła 4 godziny gdzie nie zostało wdrożone żadne leczenie zapobiegawcze wylewowi, tylko zostały podane leki przeciwbólowe oraz na zbicie ciśnienia. W między czasie zostaliśmy wyproszeni z pokoju w którym mama została sama z lekarzem, który i tak po chwili opuścił to pomieszczenie i zostawił ją bez opieki. Nasza troska i ciekawość o nią sprawiły że instynktownie jednak weszliśmy do niej, i gdyby nie to, strach pomyśleć jaki byłby tego efekt. Mama była juz w śpiaczce. Nie mogła oddychać i dusiła się włąsną śliną. Po naszej interwencji została natychmiastowo przewieziona do Poznania , gdzie wykryto dwa tętniaki, z czego jeden pękł, drugi został operacyjnie zablokowany. Usunięcie połowy czaszki, rozległy krwotok wewnętrzny, intensywna terapia, niewiele szans na przeżycie. Czas stał dla nas w miejscu. Mama wybudziła się ze spiączki po 3 tygodniach. Po kolejnym miesiącu pojawiły się niewielkie oznaki kontaku, powierzchownej świadomości i częściowa ruchowość prawej ręki. Po 3 miesiącach pobytu w szpitalach została wypisana do domu. Ze względu na cięzki stan psychiczny, depresję, mocny niedowład ciała i ogólny słaby kontakt z lekarzami nie kwalifikowała się na leczenie w ośrodku rehabilitacyjnym. Stwierdzono że szybciej odzyska siły w domu, i tak zaczęło się też dziać. Wywróciliśmy mieszkanie do góry nogami, aby mogła w nim dochodzić do siebie. W domu dostała Nowego Ducha. Byliśmy szczęsliwi kiedy wypowiadała pierwsze słowa, i jak dzieci cieszyliśmy się kiedy widzieliśmy ją w coraz lepszej formie. Nasza Mama, Nasza Siostra, Nasza Przyjaciółka, Żona.
Dziękowaliśmy Bogu za każdy przejaw pozytywu, i nagle STOP. Pojawiła się gorączka, duszności, a lekarz rodzinny z obawy przed Koronawirusem nie chciał udzielić wizyty domowej. Wysłał mame do szpitala zakaźnego aby wykluczyć zarażenie. Wynik negatywny. Mogła wrócić do domu, i wróciła... Zamknięta całkowicie, brak kontaktu, jeszcze wiekszy paraliż , ciało tak sztywne że nie można nawet zgiąć ręki, stopy wygięte w łuk. Podejrzewamy nowe powikłania choroby- ''Spastyczność'' ( Tak- podejrzewamy, ponieważ wszelki dostęp do szpitali - mimo skierowania-, pielęgniarek środowiskowych, rehabilitantów czy lekarzy specjalistów w związku z epidemia jest mocno ograniczony ). Mama potrzebuje stałej opieki 24/h. oraz specjalistycznego sprzętu który umożliwi jej szybszy powrót do zdrowia. Rozwiązaniami które na ten moment udało nam się ustalić to zakup specjalistycznego urządzenia które pozwoli nam wdrożyć leczenie w domu poprzez stymulację mięśni prądem, oraz zakup specjalistycznych ortez poudarowych, które między innymi pozwolą zahamować deformacje kończyn.
Wierzymy że Bóg cały czas nad nami czuwa, i ma Mamę w swojej opiece. Dziękujemy za cokolwiek!
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
"Daj się ponieść, fali ludzkich serc..."
Wiele sił dla Was, zdrowia dla mamy!
Zdrowka I siły dla rodziny w tym trudnym czasie