Koszty przejazdu w celu leczenia onkologicznego
Koszty przejazdu w celu leczenia onkologicznego
Our users created 1 266 097 fundraisers and raised 1 460 606 371 zł
What will you fundraise for today?
Description
Cześć, chcę przedstawić wam cel zbiórki.
Mam na imię Magda, moim tatą jest Jan (64 lata), który od roku choruje na raka złośliwego prostaty.
Rok temu po biopsji dostaliśmy smutna wiadomość razem z moją mamą Marzeną, że tata ma raka złośliwego prostaty. Wszystko niestety przez zaniedbanie lekarza.
Po dostaniu diagnozy, odrazu zaczęły się działania w celu wyzdrowienia jak najbardziej możliwie się da. Rodzice udali się na Wacyn, gdzie tata zajął się super lekarz. Odrazu z miejsca powiedziano, że żadnego wycinania, tylko naświetlenia czyli radioterapia.
Rak nie zaatakował tylko gruczołu wewnątrz, ale też były wycieki na zewnątrz.
Na szczęście nie było przerzutów na kości, co okazało się po badaniach na które musieliśmy pojechać do Warszawy.
Zaczęły się naświetlenia. Mój tata normalnie się poruszał, rzecz jasna był osłabiony ale nie dawał za wygraną. Nie ukrywajmy, że też dopadła go depresja - nie odpowiadanie na zadawanie pytań, nie chciał jeść (też nie wszystko mógł jeść podczas radioterapii) schudł ponad 10 kg, nie chciał brać leków. Na szczęście po paru miesiącach stan się poprawił fizyczny jak i psychiczny.
Na nieszczęście podczas tych naświetleń, rodzice jechali do Radomia i młoda kobieta wymusiła im pierwszeństwo. Nie była to delikatna stłuczka, jedyny środek transportu rodziców nie nadawał się dojazdy, a tym bardziej nie opłacało się go naprawiać.
Tata miał pęknięty mostek, ciężko mu było się poruszać a moja mama parę miesięcy odczuwała ból klatki piersiowej i ciężej jej było oddychać momentami.
Wszystko wróciło na szczęście do tej pory do normy.
Po naświetleniach tata był poddany brachyterapii, aby zalać pozostałości wycieków i gruczołu, żeby dalej ten skurczybyk się nigdzie już nie rozrastał.
No i nadszedł moment po brachyterapii, kiedy to tata miał już coraz ciężej oddawać mocz. W nocy budził się niezliczone ilości razy siku przy czym sprawiało mu to ogromne trudności i niekiedy ból. Wtedy to po konsultacji telefonicznej z onkologiem prowadzącym tatę, zawiozłam rodziców na SOR do Radomia. Tam okazało się że tata zostanie zacewnikowany, ponieważ jedna nerka już przestawała działać, a z drugą robiło się już to samo. Tata chodzi już z cewnikiem od jakiś 8 - 9 miesięcy. Co dwa tygodnie musi jeździć na zmianę cewnika.
Tata leczy się nie tylko onkologicznie, ale także psychologicznie oraz neurologicznie.
Tata przyjmuje również zastrzyki z damskimi hormonami ktore blokują pracę gruczołu krokowego. Na refundację za te zastrzyki rodzice płacą niecałe 10 zł, bez refundacji jest to koszt od 400 - 500 zł.
Tata od wielu lat jest honorowym dawcą krwi, to znaczy był dopóki nie zachorował. Dzięki temu niektóre leki kosztują grosze.
Pieniądze jakie dostaje to niecałe 2 tysiące złotych miesięcznie jest to świadczenie z ZUSu . Odliczyć od tego oplaty, paliwo, jedzenie przy naprawdę nie wystawnym życiu czy jedzeniu, muszą później pożyczać nieduże sumy aby dojeżdżać i mieć pieniądze na jakieś jedzenie. Ja pomagam im jak mogę i jak same moje zarobki na to pozwalają, które nie wynoszą nawet najniższej krajowej, ale wychodze z założenia że lepiej mieć cokolwiek niż siedzieć w domu i nic nie mieć.
Jeżeli jesteś w stanie pomóc chociaż złotówka będziemy bardzo wdzięczni, a moi rodzice nie będą się martwić, że na kolejne badania czy kolejną wymianę cewnika nie będą mieli za co pojechać.
Tata leczy się także na nadczynność tarczycy. Bierze dosyć sporo leków.
W zdjęciach znajdziecie dokumenty z leczenia taty.
Dziękuję z góry i pozdrawiam.
Magda

There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser. Find out more.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser. Find out more.