Filuś wielkie psie dziecko. Kolejny niewolnik odcięty z łańcucha, gdy rósł, rozwijał się głodował, nauczył się zjadać rzeczy niejadalne, żeby czymś zapchać pusty żołądek. . Po tym jak trafił do naszej fundacji myślałam, ze ma dysplazję bo na spacerach nie zachowywał się jak roczny pies, pokładał się, ustawał. Kastrację połączyliśmy z badaniem ortopedycznym, żeby nie narażać go na podwójną narkozę. Diagnoza zanik mięśni, w wyniku długotrwałego głodzenia, na szczęście nie ma dysplazji. Mimo, że dostawał dobra karmę to nawyki gryzienia czegokolwiek pozostały. Filuś obgryzł w kojcu kawałek budy, wylądowaliśmy w lecznicy całodobowej. 41 stopni gorączki. Kroplówki, zdjęcia z kontrastem, na szczęście jelit drożne, nie przebite, po trzech dniach wypis ze szpitala, Filuś trafia do mojego domu na tymczas, ale gorączka . powraca, nie chce jeść, słabnie. Lekarz w domu daje kroplówki, pobiera krew w kierunku chorób odkleszczowych, W teście paskowym wychodzi anaplazmoza, ale to tylko dowód na obecność przeciwciał. Na badanie laboratoryjne trzeba czekać 10 dni. Pies dostaje od razu antybiotyk przeciw anaplazmozie, ale przez ponad tydzień gorączka szybuje do 41 stopni, gdy tylko przestaje działać zastrzyk zbijający temperaturę, pies nie je, strasznie ślini się. Decyzja jedziemy do trzeciego gabinetu, tam Pani doktor od razu odstawia antybiotyk i daje dwa inne i jeszcze lek przeciwwymiotny, wszystko dożylnie, kroplówki trwają 10 godzin, spędzamy je razem w lecznicy, ale Filek wychodzi z niej o własnych siłach, nie ślini się, i najważniejsze gorączka spada, wraca apetyt, jeszcze kilka wizyt po kilka godzin i już wychodzimy na prosta. Dziękujemy jeśli możecie pomóc nam w opłaceniu faktur za leczenie - które zamieszczam razem ze zdjęciami.