Ukraina walczy, my pomagamy. Pokrycie kosztów paliwa dla już zorganizowanych transportów żywności, odzieży dla żołnierzy na froncie Ukrainy.
Ukraina walczy, my pomagamy. Pokrycie kosztów paliwa dla już zorganizowanych transportów żywności, odzieży dla żołnierzy na froncie Ukrainy.
Our users created 1 238 811 fundraisers and raised 1 384 061 009 zł
What will you fundraise for today?
Description
Szanowni Państwo,
zwracamy się do Was z prośbą o pomoc w pokryciu kosztów paliwa dla konwojów, które już niedługo wyruszą z Przemyśla, z polowej hurtowni, do Lwowa i dalej wg grafika na front. Niestety, to małe busy, więc kursów będzie sporo. PKS Cargo z Opola dostarczy w najbliższych dniach darmowo 25 ton konserw do Przemyśla. I tylko tam, nie chcą przekraczać granicy. Trudno się dziwić. Jesteśmy wdzięczni i za to, bo logistyka to ważny i trudny nerw pomocy. Tymczasem dalsze transporty są już planowane. Naszym wspaniałym wolontariuszem jest doświadczony kierowca Światosław Rojewski, który sprawnie działa, a do tego całkowicie bezinteresownie wspiera naszych wschodnich sąsiadów, a zwłaszcza żołnierzy, aby w jak najszybszym czasie oni dostali wszystkie niezbędne rzeczy.
Szykujemy w najbliższych dniach transfer 400 piecyków, rodzaju kuchni polowych, śpiworów i odzieży. Spirytus movens tych działań zostaje Roman Żuk, mój rodak ze Lwowa, który pracuje z rodziną i przyjaciółmi, weteran wojenny, walczący na froncie w Donbasie po w latach 2014 - 2019. Teraz jest przedsiębiorcą, który cały swój dochód, czas i inicjatywę koncentruje na pomocy swoim kolegom na froncie. Znakomity organizator i wspaniały człowiek. Chłopcy do niego dzwonią z okopów. Zamawiają sprzęt, żywność, odzież. Ale Roman mówi, że już teraz jego hurtownia w centrum Lwowa świeci pustkami. A czas płynie, wojna trwa i trwa. Szuka więc co może po całym świecie. Należymy wspólnie z mężem, Polakiem, do grupy jego współorganizatorów. Od początku wojny wspieramy moich rodaków, dzielimy się czym mamy, ale nie mamy wiele. "Wielkie serca i pióra lekkie" . Do tej pory sami dawaliśmy radę bez kwesty, były rzesze chętnych do pomocy, wielu wolontariuszy, ludzie oferowali co mieli, ale jak pisałam, czas mija, a wraz z nim gaśnie entuzjazm, wyczerpują się też po prostu zasoby. Wiem, nie brakuje dobrej woli, ale i u nas, w Polsce, kryzys się rozlewa wielką falą, rosną ceny, ludziom brakuje na pokrycie podstawowych potrzeb. A wojna się nie kończy. Mimo tej trudnej sytuacji chciałabym się odwołać do Waszych Serc.
Kim jestem? Nazywam się Julia Gladyr, od 2016 roku mieszkam w Opolu, gdzie mamy z mężem małe mieszkanko. No i synka uroczego Daniela, który będzie Panem dwóch ojczyzn, ale chyba bardziej Polakiem. Z wykształcenia jestem literaturoznawcą, doktorem nauk humanistycznych (dyplom nostryfikowany na UJ) , a pracuje jako specjalistka ds. rekrutacji w rozwojowej firmie w Opolu. Nie narzekam, mam dobre ukraińskie szefostwo. Moją pasją są tłumaczenia. Mam udokumentowaną znajomość polskiego na poziomie C1 i staram się o statut tłumacza przysięgłego z języka ukraińskiego. Piszę o sobie tak wiele dlatego, że wiem ilu jest teraz naciągaczy, w perspektywie tej wojny wciąż spotykam się tak z przejawami wielkiego poświęcenia, jak i z małością, nikczemnością. Pisałam o swoim lekkim piórze. Tak, bywałam w życiu także poetką, literatką Związku Pisarzy Ukrainy, dziennikarką. W czasie wojny muzy milkną! Zapewne. Staram się jednak jak wielu dziennikarzy dokumentować zbrodnie raszystów, zbieram różnorodne relacje od znajomych. Nie brakuje tych tragicznych. Nie chcę epatować, celowo szokować Państwa wizjami wojny, tylko zwrócić uwagę że cała istota tej ukraińskiej wielkiej ojczyźnianej epopei to konkretny heroizm i dola poszczególnych ludzi, za którymi stają ich rodziny. To ludzie bezimienni na froncie, o których mówimy Ukraińskie Siły Zbrojne. Bo żołnierze to nasi chłopcy postawieni w sytuacji heroicznej i skrajnie dramatycznej, często odchodzący po spełnieniu jakiegoś małego strategicznego zadania, gdy wokół wszystko jest takie prozaiczne, trzeba walczyć, cierpieć rany, jeść, pić. A idzie zima, a z nią mrozy. Ale wraz z ich sukcesami na froncie czujemy wszyscy jak rośnie wielka stawka Wschodu. W tej absurdalnej grze gdzie nasze zbiorowe oczekiwanie życia, ładu, spokoju, bezpieczeństwa łączy się z nikczemnością śmierci i zagłady, nieopisanym lekceważeniem i okrucieństwem agresora. Przecież czujemy wszyscy, że dzięki tym chłopcom tam na Wschodzie nie gasną światła w naszych polskich domach, nie wyją u nas syreny!
Zainteresowanym kontaktem podaje maila: [email protected].
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.