Mam 46 lat. Od 1999 roku byłem szczęśliwym mężem, a od 2011roku szczęśliwym tatą. W 2013 roku ponownie zostałem tatą. Razem z żoną długo czekaliśmy na dzieci więc podjęliśmy decyzję, że żona wykorzysta urlop wychowawczy w maksymalnym wymiarze. Ja utrzymywałem rodzinę, a żona dbała o dzieci. Według opinii dzieci i naszych znajomych była wspaniałą matką. Na początku tego roku zadecydowaliśmy, że wyjedziemy na zorganizowany urlop do hotelu ze zjeżdżalniami dla dzieci (po długoletnim odkładaniu pieniędzy - wiadomo: jedna pensja przynoszona do domu). Niestety nie udało nam się wyjechać. W kwietniu 2018 roku u żony zdiagnozowano nowotwór, a w maju żona zmarła. Miała 43 lata. Przez ten trudny okres choroby żony odbyłem z dziećmi (ciężkie dla mnie) rozmowy o tym, że nie każdą chorobę leczoną w szpitalu da się wyleczyć. Druga - o wiele trudniejsza - nastąpiła po informacji ze szpitala o śmierci żony. Teraz czeka mnie kolejna rozmowa o tym, że nie wyjedziemy na urlop do hotelu ze zjeżdżalniami, ponieważ wszystkie pieniądze, które mieliśmy odłożone na urlop, przeznaczone zostały na pogrzeb żony. Nie mieliśmy wykupionego miejsca na cmentarzu, a w dużym mieście jest ogromny wydatek. Znaczną część oszczędności pochłonęło też leczenie, konsultacje medyczne itp. Sam wychowuję dwójkę małych dzieci. Odbieram ich z przedszkola (dyżuru wakacyjnego) po godzinie 17. W nawale codziennych obowiązków bardzo mało czasu poświęcam dzieciom. Wiem, że nie będzie już tak jak kiedyś (gdy domowe obowiązki dzielone były na dwoje rodziców), że po powrocie z pracy i zjedzeniu obiadu mogłem z dziećmi pójść na plac zabaw czy pograć w piłkę. Dlatego chcielibyśmy wyjechać na urlop żeby pobyć razem, pograć w piłkę. Mam nadzieję, że z Waszą pomocą uda nam się zrealizować wyjazd na wakacje do hotelu ze zjeżdżalniami dla dzieci.