Mała miejscowość pod Warszawą, nasza wolontariuszka Ania wjeżdżając na myjnię zauważyła, jak z jadącego ze sporą prędkością auta terenowego wyrzucono worek na węgiel. Po odszukaniu pakunku na poboczu okazało się że zawiera on kotkę. Przerażoną, chudą, brudną. Była jak sparaliżowana, nawet nie próbowała uciekać. Siedziała nieruchomo na kanapie auta całą drogę do gabinetu. Na szczęście nie ma świeżych złamań. Na pewno była bita, nie ufa, nie opuszcza przygotowanego dla niej pokoju, panicznie boi się wyciągniętej ręki, gwałtownych ruchów, nie patrzy w oczy. Ma stary uraz miednicy, porusza się niezgrabnie, ma problem ze wskakiwaniem, nie pozwala dotykać okolic ogona. Bardzo mało się przemieszcza, siedzi w jednym miejscu wychodząc tylko do kuwety i jedzenia. Ma przykurcz tylnych łapek co wskazuje na to iż musiała przebywać w małej, ciasnej przestrzeni, być może klatce. Kotka potrzebuje pieniędzy na diagnostykę, odpchlenie, odrobaczenie, kastrację, dokładne rtg, testy, badanie krwi. Dzisiaj okazało się że zaczęła załatwiać się z krwią. Doszły problemy z układem moczowym, kotka wymaga przestawienia na karmę urinary. Być może będzie konieczny zabieg. W tej chwili ma ustawione leczenie: dostaje antybiotyki, leki rozkurczowe i przeciwzapalne. Kicia po wyleczeniu będzie szukała swojego własnego domu. Prosimy o powstrzymanie się od komentarzy niezgodnych ze standardami fb. Powoduje to blokowanie naszych postów na grupach. Dziękujmy za każde wsparcie ❣️

Chcieliśmy także poinformować, iż osoba, która wyrzuciła kotkę poniesie tego konsekwencje. W tej chwili nie możemy udzielić żadnych szczegółowych informacji, sprawę prowadzą odpowiednie służby. Kochani: uprzejmie prosimy o udostępnianie posta. Każda pomoc na wagę życia❣️