Witajcie,

12 maja 2024 roku o godzinie 5.30 otrzymałam telefon z informacją "Marywilska się pali".

Moja pierwsza myśli: straciłam wszystko. Ostatnie pieniądze, które wydałam na towar kilka dni wcześniej oraz wieloletnia inwestycja w lokal przepadły. Wszystko spłonęło.

Sezon, który miał być teraz czasem odbudowy mojego sklepu i wyjścia na prostą jeszcze po pandemii nie nadejdzie. Ogromne sumy, które są nie do odzyskania, zadłużenia, które teraz ciężko będzie spłacić nie pozwalają mi spać spokojnie.

Zwracam się do wszystkich z prośbą o jakąkolwiek pomoc, ponieważ na tą chwilę nie mam żadnych środków.

Jestem wdową. Pięć lat temu zmarł mój mąż, również wskutek pożaru. Pożaru naszego mieszkania.

Było mi ciężko ale jakoś dawałam radę i się nie poddawałam.

Teraz otrzymałam kolejny cios. Marywilska to była moja codzienność od 14 lat. Z dnia na dzień straciłam źródło dochodów, a moje zobowiązania pozostały i czekają na rozliczenie. Każdy dzień bez zarobku jest dla mnie olbrzymim ciosem. Praca, której już zaczęłam szukać nie wystarczy na pokrycie kosztów jakie nade mną ciążą.

Nigdy nie prosiłam o żadną pomoc ale w obecnej sytuacji liczy się dla mnie każde wsparcie.

Za każdą pomoc będę ogromnie wdzięczna.

Agnieszka