Foresta (tak nazwaliśmy pieska ze względu na miejsce naszego spotkania) znaleźliśmy w środku lasu gdzieś w okolicach Ełku (ok. 12km).

Było ciemno i zimno, a pies kulał wzdłuż drogi. Był przestraszony i wyziębiony.

Próbowaliśmy go nakarmić jabłkiem, ale bał się, nie miał do nas zaufania. 

Dopiero po prawie godzinie namawiania, przekonywania, głaskania i prób pokazania mu, że jest bezpieczny i nic mu nie grozi, Forest dał się podnieść i wsadzić na tył auta. Po długotrwałym braku zaufania ze strony pieska, wywnioskowaliśmy, że poprzedni właściciel porzucił go lub bardzo dotkliwie krzywdził.

Forest miał prawdopodobnie złamaną kość gdzieś w okolicach "kostki". Nie wiadomo ile tułał się po lesie i jaki dystans przeszedł ze swoją kontuzją. Nie otrzymał jednak prawidłowej opieki weterynaryjnej, przed znalezieniem go przez nas, co poskutkowało tym, że jego łapa nie jest w 100% sprawna. Nie może się na niej oprzeć, kiedy chodzi kuleje. Jest do tego przyzwyczajony - można stwierdzić więc, że nie jest to świeży temat.

Forest nie ma czipa pod skóra. Nie jesteśmy w stanie ustalić właściciela, ale bardzo zależy Nam by pies wyzdrowiał.

Forest nie jest jedynym psem w naszym domu, dlatego zwracamy się do każdej dobrej duszy, która mogłaby wesprzeć finansowo leczenie Foresta.

Przed nami zdjęcia rentgenowskie i prawdopodobnie operacja.