EDIT: Dziękuję z Motylkiem OGROMNIE za tak hojne wpłaty i tak szybką reakcję!!!

Zrzutki narazie NIE KOŃCZĘ - to co uzbieramy ponad kwotę przeznaczę na kolejne wizyty u weterynarza, bo jeszcze nas takowe czekają. Także jakby jeszcze ktoś chciał dorzucić piątaka od siebie, to gorąco zachęcam!!!

Oczywiście przedstawie Wam wszystkie faktury/paragony, żeby nie było wątpliwości czy nie przepierdzieliłam tego hajsu na pizzę i gofry 😉

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Ledwo skończyliśmy MIESIĘCZNE leczenie antybiotykiem na toksoplazmozę, a Motylek postanowił spaść z regału tak niefortunnie, że połamał sobie kość w prawej przedniej łapce :(

Byłam z nim na rentgenie i przy okazji jego stanu po głupim jasiu poprosiłam o kilka innych badań: pobranie krwi do sprawdzenia stanu wątroby i morfologii, testy na fiv i felv, dokładne obejrzenie jego uzębienia i przyzębia, udrożnienie gruczołów okołoodbytowych, oględziny stanu skóry (Motylek ma łupież i dużo blizn przykrytych sierścią), palpacyjne badanie brzucha (bo nasz kawaler często ma wzdęcia i koncerty w brzuchu takie, że hoho) i zachipowanie.

To czy leczenie toksoplazmozy się powiodło możemy zbadać dopiero za miesiąc. Wtedy zrobimy też kolejną kontrolę stanu wątroby. I jeśli wszystko będzie po naszej myśli, to w końcu będzie można zaszczepić Motylka.

Złamanie na szczęście jest takie, że nie trzeba w żaden sposób usztywniać czy stabilizować tej kości, więc dostaliśmy syrop przeciwbólowy na najbliższe dni i będziemy obserwować postępy w stanie używalności tej łapki. A na łupież i pogrzybiczą kondycję skóry mamy kurację suplementem na najbliższy miesiąc. No i tradycyjnie dostaliśmy też suplement na te biedną wątrobę Motylka.

Spędziłam z naszym pogruchotanym przystojniakiem ponad 1,5h u pani weterynarki... No i rachunek za te wszystkie badania jest jaki jest. Będę z Motylkiem wdzięczna za każdego piątaka pomocy!