Chciałbym znów chodzić
Chciałbym znów chodzić
Our users created 1 274 290 fundraisers and raised 1 482 473 156 zł
What will you fundraise for today?
Description
Dzień dobry jestem Szafir -buldożek francuski.
Mam dopiero 3 lata i 18 dni. Nie chodzę na tylne giry, chociaż rodzinka robi co może. Co się stało? A no zacznijmy od początku. 21 marca biegałem sobie jak zawsze w te i wewte. Jak poparzony latałem za pluszową marchewą, bo Panciulek jak śwignie to klękajcie narody - na sam koniec korytarza! No więc przy piątym, lub szóstym kółku (kto by liczył) zamiast zbiec po platformie która na co dzień ułatwia mi wchodzenie na wyrko, chciałem sobie skrócić czas dobiegania do marchewy i skoczyłem z kanapy wprost pod ławę, co ma dolną półkę na wysokości moich pleców. Kto wymyślił takie porąbane meble co robią krzywdę? Niestety walnąłem plecami w ta półkę i wbiłem sobie dysk do środka ( o losie.... to tak można?) Nakręcony adrenaliną i widokiem szybującej marchewy nawet nie zapiszczałem. Wyskoczył mi na plecach mały guz, ale pierdyknąłem ostro więc co się dziwić? Wieczorem zacząłem jęczeć a że jęczenie zdarzało mi się już wcześniej, tak dla atencji, żeby służba miziała i głaskała bez końca- wsadzili mnie jak zawsze pod kołdrę i kazali spać. Plecki niestety naparzały coraz bardziej i koło 3:30 obudziłem matule. Zapakowała mnie do auta i pojechaliśmy do weta. U weta nagle ozdrowiałem! Dusiła mnie ta lekarka po całych plecach i nic. Przecież nie pokażę, że jestem słaby! Dała mi jakieś tabletki przeciwbólowe i wysłała do chaty. Liczyłem na to, że to już koniec, ale plecki naparzały coraz bardziej. Na drugi dzień moje pięknie umięśnione jak u Pudziana giry odmówiły posłuszeństwa i już w ogóle nie mogłem wstać. Nie mogłem też siedzieć, ani nawet leżeć i nie wiedziałem co się do cholery stało? Myślałem, że to zły sen. Matka rano w ryk, Ojciec w ryk - a mnie tak strasznie boli.
Zabrali mnie do kliniki małych zwierząt do doktora Wąsiatycza (bo on podobno umie w kręgosłupy)....i tam okazało się, że jest bardzo źle. Lekarka podusiła po plecach i darłem się wniebogłosy bo bolało jak cholera. Zostawili mnie na jakiś rezonans (kto ustala te ceny?) i kazali czekać. Nafaszerowali mnie lekami i czekałem co się będzie działo. Czas stanął w miejscu. Opis rezonansu miał być na cito. Przysłali opis dopiero w niedzielę wieczorem. Podawali mi silne leki to miałem niezłe loty i nie spostrzegłem, kiedy nastał poniedziałek. Przyszedł jakiś koleś w bordowym kubraku i zabrał mnie na operację. Zasnąłem. We śnie to marchewa goniła mnie i ledwo jej dałem radę spierniczyć za winkiel i już słyszę jak mnie budzą. W ogóle nie kumałem co jest pięć. We łbie kołowroty jak po ostrym melanżu, dupa nie współpracuje, siku robi się samo i nie tylko siku ... help! Co wyście ze mną zrobili? Ogolili mnie na grzbiecie w prostokąt i wyglądam jak czubek, na każdej łapie różowy bandaż ( niebieskich nie było?) Na plecach ogromna dziura zszyta na okrętkę, ale....nie boli! U łapki wisi jakiś kabel a nim płynie fentanyl, żebym nie darł się z bólu. W sumie po nim mi wszystko jedno, ale chyba tak musiało być.
Przyjechali mnie moi kochani odwiedzić łaskawie, ale pod wpływem leków miałem to gdzieś :). Ze szpitala wyszedłem dopiero w piątek. Znaczy się wynieśli mnie-bo przecież ja już w ogóle nie chodzę. Głupia ława wcisnęła mi dysk powodując 30% ucisk na rdzeń kręgowy. Matula i Łojciec poszli zapłacić za te wszystkie pierdoły i omal nie spadli z krzesła! 7 dni szpitala, operacja, rezonans, narkoza.... tragedia..... Mimo gigantycznych jak się im wtedy wydawało kosztów, poszli zapisać mnie na rehabilitacje. Pieluchy, maty, koce nieprzemakalne, szelki, nosidła, wózek .... Wszystko trzeba było kupić od razu. Rehabilitacje zaczęliśmy już od poniedziałku. Ależ tam jest fajnie:) Ciocie kochane masują, karmią i kąpią caaały dzień. Bieżnia wodna, elektrostymulacje masażyk.......Pierwszy dzień rewela. Po drugim dniu na plecach wyszedł mi garb.
Okazało się, że to obrzęk i na trzeci dzień już wyglądałem jak wielbłąd. Z powrotem musiałem trafić na stół... Badania, kolejna narkoza (trzecia w ciągu kilku dni!) no i kolejna operacja...... Ręce opadają.... Musieliśmy przerwać rehabilitacje na DWA TYGODNIE. Moi kochani "rodzice" zamieszkali ze mną na podłodze, by pomóc mi przeżyć 14 dni bez ruchu, bo wstawili mi sączek (by ten syf wyleciał) i tak leżałem z tą anteną na plecach. A czas ucieka.... Tydzień spał ze mną tata i tydzień mama. Czekałem tylko, kiedy zaczną szczekać i jeść z miski......
07.04.2025r jak już wielbłąd poszedł w zapomnienie i lekarz potwierdził, że mogę-wróciłem na rehabilitację i tak wożą mnie codziennie do dziś (28.05.2025r) Niestety oszczędności, pożyczki i wsparcie od rodziny się kończy. Nie ma już skąd brać. Wydaliśmy ponad 16.500zł. Ciocie na rehabilitacji mówią, że ćwiczę pięknie, że są mega postępy. Nie siuram już pod siebie tylko na trawę jak mnie wyniosą. Jak się zapomnę i wącham coś na podłodze to potrafię już ustać na własnych nogach. Wierzą się uda, że stanę na nogi i będę chodził. Że gdyby nie obrzęk, już bym latał za marchewą. Niestety już kredytów nam nie dadzą w banku, nie pojedziemy nigdzie na wakacje a to co już pożyczyliśmy trzeba będzie oddać z nawiązką... Jak przerwę rehabilitację wyląduję na wózku.
Proszę o wsparcie mojej zbiórki na dalsze leczenie- na rehabilitację, której bardzo potrzebuję. Mamcia gra w totka, ale chyba nic z tego nie będzie....
P.S. Na rehabilitacji poznałem Lunę - Pitbull-kę.... Zakochałem się i Ciocie potwierdzą, że to prawdziwa miłość :)
Moje zdjęcia, wyniki badań i masa paragonów za operację, leczenie zakupiony sprzęt i rehabilitację udostępniam tutaj i w razie potrzeby każdemu, kto będzie potrzebował potwierdzenia. Dziękuję wszystkim, którzy pomogą w dalszej rehabilitacji. 🫶
Z nadzieją... dzielny Szafirek 🫶
AKTUALIZACJA
Kochani darczyńcy. Uzbieraliśmy dzięki Wam pieniążki na 4 tygodnie rehabilitacji i rampę ułatwiająca mi wchodzenie na kanapę :) To oczywiste, że miejsce buldożka jest na kanapie - a od prawie 3 miesięcy tylko podłoga i podłoga.
Jem już sam z miski! Do tej pory mamka musiała mnie karmić - bo bolały mnie plecy i nie mogłem dosięgnąć. Tata też czasami karmi i on chyba daje więcej, więc wolę od Taty 😝. Chodzę do przedszkola ( tak mówią na moje zajęcia rehabilitacyjne), ale głuptasy nie kumają, że przecież jestem duży i gdyby Luna to usłyszała to była by siara 😂😂😂 Mogli by mówić: "Szafirku zbieraj się jedziemy na wykłady!" Brzmi to trochę lepiej niż "przedszkole". Niemniej jednak kocham tam być. Ćwiczę jak szalony a potem wkładają mnie do takiej michy. Nie wiem co ona robi, ale każą- to siedzę jak Król.
Luna też siedzi w tej misce, a potem tak ładnie pachnie... Mam zaciesz, jak wchodzę po niej 😁Tak tam z tyłu to ona...❤️ Moje nóżki, bardzo się starają. Jak mama pomaga, to potrafię przejść około 100m. Mogę wtedy wąchać wszystkie siurki po drodze- no to taki psi "Fejsbuczek". W końcu wiem, co w trawie piszczy. Potrafię już sam wstać, ale wtedy stoǰę i stoǰę i nie wiem co dalej. Nad tym właśnie pracujemy.😁
Ostatnio byłem na pierwszym spacerku ze wspomaganiem, i chociaż obdarlem tylne stópki do krwi, to było warto! Niestety mama gapa nie umie dodać filmu... Sama niech se idzie do przedszkola się doedukowac 😂😂.
To tyle na dzisiaj. Mama piszę a ja ćwiczę.
P.s Jeszcze jedna focia (bo tyle mam fajnych hihi ) Tu leżę sobie zrelaksowany po ścieżce sensorycznej. Prawie wyzionąłem ducha, więc muszę odpocząć. Zaraz basen i wodna bieżnia. Lubię to, bo dają duuuzo smaczków żebym dreptał więc dreptam i jem 😂
Ściskam - Szafirek ❤️

There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser. Find out more.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser. Find out more.
Bransoletki licytacja
Sukienka-bulwy
Bardzo dziękuję Wsystkim za udział w licytacji. Jesteście kochani! ❤️❤️❤️
❤️❤️✊✊
Jesteście wspaniali! 🩷🧡💛💚💙🩵💜Tyle osób... to takie niesamowite! Dziękujemy z całego serca!❤️