Mam na imię Marlena i jestem matką piątki dzieci. Jak do tej pory starałam się radzić z codziennymi problemami jak większość ludzi. Ale nadszedł dzień kiedy zostałam zmuszona zwrócić się o pomoc do Was... ludzi o wielkich sercach. Mam czterech synów i córeczkę. Nie pracuję i jestem osobą schorowaną. Jeszcze tak nie dawno przez myśl mi nie przeszło że przyjdzie mi walczyć z chorobą syna Jasia który jest niepełnosprawny. Jaś ma 12 lat i ma orzeczenie o nie pełno sprawności. Ma problemy z mówieniem.

Teraz pojawił się nowotwór. Od paru miesięcy zmagamy się z nowotworem kości chrząstek stawowych.Zaczęło się od niewinnego guza potem jeżdżenie po lekarzach szpitalach i niestety usłyszelismy przykrą wiadomość o nowotworze. Cały świat się zawalił. Myślałam że już nic złego nie może nas spotkać ale los postanowił wystawić nas na kolejną próbę. Na dzień dzisiejszy czeka nas długie leczenie Jasia.

Nie wiemy jak to wszystko się potoczy i czy uda się pokonać chorobę. Jaś na codzień jest pogodnym dzieckiem. Jak wiele dzieci ma swoje zainteresowania. Bardzo kocha zwierzęta. Pomimo niepełnosprawności stara się żyć i funkcjonować normalnie jak dzieci w jego wieku.

Bywają też takie dni kiedy Jaś jest smutny nie ma ochoty na zabawy. W przypadku Jasia jest to normalne.

Wiem że moja historia jest jedną z wielu z którą spotykacie się na codzień ale mam cichą nadzieję że mimo wszystko spotkam ludzi o wielkich sercach którzy zechcą nas wesprzeć choćby najmniejszą złotówką. W tej chwili każdy grosz się liczy żeby mogła pomóc synkowi w walce z chorobą. Jeżdżenie po lekarzach szpitalach leki są bardzo kosztowne. Jak do tej pory starałam się radzić ale bywa że człowiek łapie się każdej deski ratunku i robi wszystko żeby gdzie kolwiek zwrócić się o pomoc. Dlatego też proszę o wsparcie. Będę wdzięczna za każdą wpłaconą złotówkę.