Dzień dobry!

Nazywam się Asin i mam 5 miesięcy. Do niedawna byłem wesołym kotkiem, uwielbiałem zabawy i dokazywałem, dopisywał mi też apetyt. W pewnym momencie jednak to się zmieniło. Byłem osowiały, jadłem coraz mniej... I to były pierwsze objawy najgorszej diagnozy, jaką mogła usłyszeć moja rodzina :(

Potem było już tylko gorzej. Do mojego brzuszka zaczął napływać okropny płyn, który uciskał moje narządy. Długo czekałem na ostateczną diagnozę i rozpoczęcie leczenia, bo trafiłem do weterynarza, który nie znał się na tej brzydkiej chorobie (dlatego cenzurujemy jego dane na zdjęciach wyników)... Ale kiedy się pojawiła - wyglądałem już jak mały balonik :(

Szybka decyzja, dzięki znajomym mojej rodzinki trafiłem do kompetentnych weterynarzy, którzy wiedzieli z czym się mierzą i zaczęliśmy leczenie. Niestety, kto słyszał o FIP, ten pewnie wie, że kosztuje to baaaaaardzo dużo pieniążków! Moi tatusiowie, Wojtek i Olek, mówią, że się nie poddadzą! Nakupili mi leków na 2 tygodnie, za tydzień trzeba zamówić kolejne dawki, zrobić USG i kontrolę mojego wciąż pękatego brzuszka :( Lek na 2 tygodnie kosztuje ponad 800 złotych...

W Walentynki (14.02.2024) miałem już tyle płynu, że mało brakowało, a udusiłbym się przez niego. Moje jelitka przestawały już pracować, więc wspaniałe Panie weterynarz ulżyły mi i odciągnęły trochę tego niedobrego płynu.

20 lutego minie tydzień od rozpoczęcia leczenia i póki co - zareagowałem wspaniale! Apetyt mi wrócił, a dziś nawet nieśmiało pacałem już łapką zabawki. Cały czas jednak muszę jeść 3 kapsułki dziennie (lek, kapsułki na wzmocnienie i ochronę mojej słabej już wątróbki)...

Pomożecie moim tatusiom w leczeniu mnie i ulżycie im troszkę finansowo? Z góry dziękuję za wszystkie wasze pieniążki!

Jeśli ich akurat nie macie - proszę, udostępnijcie moją zrzutkę, może Wasi znajomi dorzucą chociaż kilka złotych i pomogą mi żyć.