Nie tak miało być...

Kiedyś dawno kupiłam mieszkanie na kredyt. Zwykłam mówić, że to w poprzednim życiu, bo to jeszcze przed nawróceniem i moje życie rzeczywiście wygląda teraz trochę inaczej. Wtedy miałam trochę inne podejście do wielu spraw. Byłam młodsza, potrzebowałam domu i przede wszystkim chciałam mieć poczucie bezpieczeństwa. Bo to właśnie z tym - wtedy - kojarzył mi się dom. A może raczej mieszkanie. Małe mieszkanie na obrzeżach stolicy. Miało być taniej! Jak pewnie wiecie, tak były promowane kredyty we franku szwajcarskim. No niestety... Taniej nie było! Wychodzi na to, że kupując mieszkanie, chciałam się wzbogacić, oczywiście kosztem banku...

Kilka lat temu zdecydowaliśmy o sprzedaży mieszkania i spłacie kredytu. A jednocześnie o wytoczeniu sprawy bankowi, o zwrot środków, które zostały bezprawnie od nas pobrane. Zapadł wyrok korzystny, ale jeszcze nie jest prawomocny, sprawa się toczy... Tymczasem bank postanowił zażądać wynagrodzenia od kapitału i wyliczył kwotę wzbogacenia na zaciągniętym kredycie. Złożył pozew z żądaniem zapłaty środków, co do których zwrotu, nie zapadł jeszcze prawomocny wyrok i środki są w posiadaniu banku. Ale co to przeszkadza? Że jest absurdalne? Nie ma sprawy, dla banku...

Dla mnie niestety jest sprawa... Szczególnie finansowa. Wynagrodzenie adwokata który poprowadzi sprawę i odpowie na pozew kosztuje 13 284 zł. Nie zwykłam prosić o pomoc i chyba nie lubię tego robić. Jednak teraz proszę. Proszę Was o wsparcie. Jeśli możecie wspomóc mnie jakąkolwiek kwotą będę wdzięczna.

Dziękuję <3