Założyłam tą zrzutkę dla siebie i swojej rodziny, aby uzbierać trochę pieniążków na remont dachu zanim skończą się ciepłe dni.

Zdaję sobie sprawę, że jest wiele wspaniałych zrzutek oraz organizacji w o wiele bardzo szczytnym celu, ale jeśli już tutaj jesteś chciałabym podzielić się swoją historią dlaczego ta zrzutka powstała i jak marzenia szybko mogą legnąc w gruzach. Będzie mi naprawdę ogromnie miło jeśli postanowisz wesprzeć mój cel.

Jestem młodą osobą, mam 30 lat, a na pokładzie mąż i dwoje dzieci 7 i 11 lat oraz 5 kociaków.

Oboje pochodzimy z niemjaętnych rodzin, gdzie finansy starczało tylko na przeżycie tak naprawdę od wypłaty do wypłaty. Kiedy postanowiliśmy założyć rodzinę nie mając nawet 20 lat mogliśmy liczyć tylko na siebie. Wiadomo było lepsze i gorsze chwile, ale wspólnie chcieliśmy zapewnić godne życie naszym dziecią. Przez kilka lat wynajmowaliśmy mieszkania z zamiarem w przyszłości zakupu czegoś swojego. Rok temu na początku wakacji nadarzyła się okazja domku na wsi do lekkiego remontu. Posiadaliśmy już wkład własny pod hipotekę oraz coś nie coś na remont.

Dzieci marzyły o swoim własnym pokoju na poddaszu więc to był dla nas priorytet. Dekarz połatał dach (zapewniał, że śmiało 4-5 lat jeszcze wytrzyma) założyliśmy wełnę, karton gipsy, pociągneliśmy elektryke, tynki oraz nowe panele w pokojach. Remonty zakończyły się końcem sierpnia, a niespełna 2 tygodnie później wszystko zaczęło się sypać ... 

Przyszedł Pan kominiarz wszystko wyczyścić, dał nam zaświadczenie, ale niewiele to pomogło poniważ pod koniec miesiącą ze względu na temperatury zaczeliśmy palić w piecu i w przeciągu półtora tygodnia podpaliły się sadze ... (poprzedni właściciele jak się okazało niejednokrotnie spalali śmieci i tynkowali komin) który po tej sytuacji nadawał się tylko do wyburzenia. Od razu złożyliśmy papiery do gazowni o przyłącze oraz pożyczkę na modernizację kotłowni. Niestety nie było to tak piękne jak obiecywali. Kąpiele wśród rodziny, chodzenie po domu w kurtkach oraz dogrzewanie pokoju farelkami nie jest nam już obce.

Końcem listopada kotłownia była w pełni gotowa, gazownia wpieła nas do sieci w pierwszej połowie grudnia. Po zalaniu instalacji CO wodą i uruchomieniu pieca część grzejników popękała zalewając nam dom. Na szczęście kwota pożyczki była wyższa więc od razu wymieniliśmy wszystkie możliwe grzejniki, ale to też wiązało się z brakiem ogrzewania.

Tym sposobem dosłownie 3 dni przed Świętami Bożego Narodzenia zamkneliśmy remont, udało nam się posprzątać, kupić choinke i spędzić wspólnie Święta w nowym domu.

Nasza radość nie trwała długo ... przy roztopach dach zaczał przeciekać, na początku nie było to widoczne ponieważ wełna oraz folia to izolowała. Później zaczęły się robić wszędzie zacieki oraz grzyb na ścianach, karton gipsie i przy podłogach. Zaprosiliśmy innego dekarza, który stwiedził, że tu nie ma co łatać i dach nadaje się wyłacznie do rozbiurki oraz całego poszycia dachu wraz z krokwiami kontr łatami, a ten który podjął się łatania po prostu pobrał sobie od nas pieniążki praktycznie nic nie robiąc. Całe piętro po pół roku musieliśmy rozebrać dosłownie do zera bo wszystko pływało. Na ten moment porozstawialiśmy miski, żeby z tych największych dziur woda się tam zbierała i nie leciała po schodach w dół. 

Niestety nasza zdolność kredytowa przy dwójce dzieci się już skończyła, obecne podwyżki rat nie pozwalają nam na to, aby móc w te kilka miesięcy, a nawet rok / dwa odłożyć na modernizacje dachu.

Jestem załamana... niebawem czeka nas kolejna zima i zastanawiam się czy ta nadchodząca nie będzie gorsza od poprzedniej. Mam wrażenie, że dzieci po częsci pogodziły się już z faktem, że szybko nie odzyskają swoich pokojów.

Przy obecnych kosztach materiałów jeżeli do jesieni udałoby nam się zebrać całą pulę jesteśm w stanie wymienić krokwie, kontrłaty, poszycie z eternitu oraz docieplić całość wełną.