Witam serdecznie
 
Moja historia zaczyna się kilkanaście lat temu... 
W 2012 roku wykryto u mnie pierwszego naczyniaka w móżdżku, kilka lat później drugiego... 
4 lata temu dały o sobie znać pierwsze objawy choroby stawów. Zaczęło się od bólu i niedowładu palców dłoni. Przez półtorej roku byłam leczona na łokieć tenisisty. Niestety bez efektów. Dwa lata temu trafiłam do kliniki w stolicy. Diagnoza była dla mnie ciosem...
 RZS   W STOPNIU ZAAWAMSOWANYM
Zaczęły się sterydy, przeciwbólówki, metotrexat który działa na mnie jak chemia... Do tego leki od neurologa...
Rok temu rezonans magnetyczny ujawnił że poza tymi dwoma naczyniakami w móżdżku o średnicy około 2,5mm powstały nowe liczne ogniska w płacie czołowym...
Jakby tego było mało w czerwcu trafiłam na stół operacyjny. Podczas jednej nocy miałam dwie operacje. Okazało się że od leków pękł mi żołądek... Na chwilę obecną borykam się z komplikacją jednej z nich. Utrudnia mi wykonywanie niektórych czynności i sprawia ból...

Moja sytuacja jest trudna... Mam 32 lata.  Jestem po rozwodzie. Samotnie wychowuje dwie córki w wieku 8 i 13 lat. Z końcem marca z powodów zdrowotnych straciłam pracę. Utrzymuje się z alimentów w kwocie 300zł, zasiłku rodzinnego, dodatku dla samotnej matki i 500  plus.
Ledwo wystarcza mi na podstawowe opłaty za mieszkanie i produkty żywnościowe. Na leki zazwyczaj nie wystarcza...  Bardzo bym chciała wrócić do pracy. Jednak najpierw muszę poprawić swój stan zdrowia...
Bez kilkumiesięcznego nieprzerwanego leczenia lekarz daje mi max 3 lata a potem wózek inwalidzki...
    Jestem przekonana że jeszcze są na tym świecie ludzie o dobrych sercach którzy mogą i zechcą pomóc... 
        Z góry bardzo dziękuję.