Pojawiły się niewiadomo skąd w miejscu karmienia Kotów Niczyich. Zanim same stały się Niczyje, "czyjeś" były - udręczone i upodlone ze szczególnym okrucieństwem... (Niełatwo było zrobić im zdjęcia, które NIE "epatują drastycznością".)

Szylkretowa Kotka - próbująca ukoić swój ból głośnym mruczeniem... ciężarna (choć sama to jeszcze Kocie Dziecko)... z przetrąconymi tylnymi łapkami, którymi bezwładnie powłóczy, ciągnąc je za sobą... skrajnie wychudzone ciałko z zanikami mięśni i ubytkami sierści... całe zmaltretowane... na prawym boku duża opuchlizna, prawdopodobnie od silnego uderzenia (czymś w nią lub nią samą o coś)... 💔

Biały Kot - który płacze (z oczu płyną mu łzy, zupełnie jak człowiekowi, gdy opłakuje swoje nieszczęście)... całe ciało napięte w pozycji bólowej... jego ogon częściowo odarto ze skóry a w połowie długości przecięto czymś ostrym... pod ogonem i w okolicy narządów płciowych jedna rozległa krwawa rana... na głowie opuchlizna nachodząca aż na oczy... pyszczek zdeformowany... najprawdopodobniej (oprócz serca) ma złamaną szczękę... 💔

Niestety, Koty -

NIE "mają 7 żyć"

i NIE "zawsze spadają na cztery łapy",

ani NIE "zawsze sobie poradzą ",

a ich "mruczenie oznacza zadowolenie",

ale...NIE ZAWSZE. 

Czasem mruczą z ogromnego bólu,

który próbują w ten sposób ukoić.

Albo dlatego, że umierają.

Koty Niczyje nie różnią się od Czyichś -

nie cierpią mniej,

nie boli je mniej

i nie boją się mniej.

Tylko nie mają nikogo, kto by się tym przejął.

Mnie przejmuje ich los i od 18 lat staram się ratować je z przeróżnych opresji - jako osoba całkowicie prywatna i wyłącznie z własnych środków. Nigdy dotąd nie prosiłam nikogo o żadną formę wsparcia, ale - wobec ogromu wielu kocich nieszczęść, którym usiłuję zaradzić - czuję już NIEMOC. Ze względu na stan obu kotów (kolejnych!), wymagający zapewnienia im należytej pomocy lekarskiej związanej z wysokimi kosztami, które przekraczają już możliwości jednej osoby, jestem zmuszona prosić Ciebie o pomoc - DLA NICH.

Jeśli MOŻESZ, proszę - POMÓŻ im POMÓC! 🙏