26 lutego spłonął nasz dom. Dom, który całą rodziną budowaliśmy przez ostatnie lata. Cały trud, środki finansowe i serce, które włożyliśmy w stworzenie naszego miejsca na ziemi, przepadły bezpowrotnie w płomieniach. Dzięki Bogu, mój mąż obudził się i zdołał się uratować, jednak zarówno nasze ukochane koty, jak i wszystkie domowe sprzęty, nie miały tyle szczęścia.

Zwracam się do Was z prośbą o pomoc.

Jestem matką, która od roku przebywa z 5-letnim synem w Polsce, uciekając przed rosyjską agresją na Ukrainę. Dom, który w tym czasie budował mój mąż, miał na nas czekać, gdy piekło wojny się skończy. Teraz czekają na nas jedynie zgliszcza.

Nie mamy dokąd wracać.

Dlatego potrzebuję Waszej pomocy - finansowej lub poprzez opublikowanie mojej zrzutki na Facebook'u. Dotychczas, dzięki ludziom dobrej woli, zebraliśmy już 270 000 hrywien (32 000 złotych), ale to jedynie kropla w morzu potrzeb.

Wierzę, że w tych mrocznych czasach nadal jest wielu wspaniałych ludzi.

Dziękuję wszystkim.