Fighter - historia o pokonaniu śmierci
Fighter - historia o pokonaniu śmierci
Our users created 1 216 003 fundraisers and raised 1 317 811 312 zł
What will you fundraise for today?
Description
Panleukopenia - to słowo, którego boi się każdy kociarz. Nigdy w moim domu nie było tego przeklętego wirusa. Postanowiłam, że w tym roku pomogę tylu kociętom ile tylko się zmieści. Pierwszy przygarnięty miot od dzikiej kotki, kilka dni szczęścia i radości. PACH! Nożem prosto w serce...
Zmarł pierwszy kociak. Nagle, niespodziewanie. Wirus nie dał mi szans na podjęcie walki. Półtora godziny wcześniej kociak wspinał się po mojej nodze, a później...później zastałam go martwego. Szok, niedowierzanie i pierwsze łzy. Rano szybko do weta. Weterynarz mówi "Uspokój się, nie nastawiaj się, to nie panleukopenia, będzie dobrze!", ale serce "kociej matki" wie więcej niż może się wydawać. Na wynik testu czekałam jak na wyrok bo mimo iż wiedziałam z czym przyjdzie mi się mierzyć, to wciąż miałam nadzieję... "Jedź szybko po surowicę, wróć później po leki" powiedział weterynarz. Spakowałam 3 żywe kocięta do auta i w te pędy zalana łzami jechałam po jedyny nasz ratunek. W lecznicy została podana pierwsza dawka. 7 km od domu zajrzałam do transportera. Wszystkie kocięta żyły, patrzyły na mnie. Bałam się. Kiedy wysiadałam pod domem z samochodu zajrzałam ponownie - kolejne 40 dag ciałko leżało martwe. Boże! Dlaczego?
Mój dom zamienił się w koci szpital. Co 2h dokarmiałam kocięta, masowałam, dogrzewałam, podawałam leki, sprzątałam biegunkowe kupy i płakałam. Nie wiedziałam co będzie za chwilę. Czy wirus znowu nie odbierze życia któremuś z tych maleństw i kolejny raz nie rozerwie mi serca.
Dla jednych to tylko zwykłe, bure kociaki. Takich są tysiące. Dla mnie to kolejne żywe stworzenia, które miały tylko mnie. Nie mogłam się poddać. Spałam po 3 godziny na dobę, chodziłam nieprzytomna. Było ciężko, ale jakoś się trzymaliśmy. Koteczka bardzo szybko odzyskała siły, ale Fighter (w lecznicy Kazik) słabł. Było coraz gorzej. Pojechaliśmy do całodobowej kliniki gdzie Fighter trafił od razu pod stałą kroplówkę. Jego stan długo się nie poprawiał, ale to małe serduszko nie chciało się poddać.
Czy było mi łatwiej kiedy Fighter był pod opieką wykwalifikowanego personelu lecznicy? Ani trochę! Tęskniłam za nim i martwiłam się czy ma ciepło, czy się nie boi...To dopiero 6 tygodniowe dzieciątko! Powinno się uczyć życia a nie siedzieć zamknięte w towarzystwie śmiertelnego wirusa.
Pewnie niektórzy powiedzą "stuknięta", ale wiem, że każdy kto kocha zwierzęta mnie zrozumie.
Ratowałam te kociaki nie patrząc na konsekwencje. Nie myślałam o kosztach. Dzisiaj dostałam fakturę. To prawie 1100zł (a to nie koniec leczenia)...Jestem domem tymczasowym kociaków i jestem związana z fundacją, dlatego wiem, że nie zdołamy pokryć tego rachunku bez Waszej pomocy.
Proszę Was, pomóżcie mi, pomóżcie nam, pomóżcie Fighterowi.../ Kinga
1100zł to faktura z kliniki Sol-Vet w Wieliczce.
Dojdą rachunki za oba kociaki (surowica, kroplówki, leki, mleko), ale na to mamy pieniądze z poprzedniej zrzutki. Nie mamy 1100zł, które musimy wpłacić do 3 czerwca.
Za każdą pomoc, z całego (rozerwanego na pół) serca - DZIĘKUJĘ.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.