Zacznę od początku Aluś to 11 letni kot który jest ze mną od najmłodszych lat. Parę miesięcy temu wyszedł mu dziwny guz na ogonie który mnie zaniepokoił i moich rodziców. Zaczęło się od pierwszej wizyty i przepisanych kremów i pierwszych wydatków i na tym niestety to się nie skończyło. Pierwsze badania krwi, nerek, robienie prześwietleń i wszystkiego co jest możliwe. Po jakimś czasie weterynarz zalecił wycięcie tego guza z ogona no i oczywiście to zrobiliśmy. Wycięty guz pojechał na badania by sprawdzić czym była ta dziwna zmiana w tym czasie Aluś normalnie się zachowywał lecz cierpiał z powodu zabiegu i przez to że przez wiele dni musiał mieć opatrunek na ogonie. Przyszły badania i niestety wyszło że był to czerniak, bardzo rzadki rak jak dla kota. Weterynarz zaproponował bardzo bolesny dla nas i dla Aleksa zabieg by mieć pewność że już nic z tkanek tego ogona się nie odbuduje lub nie przejdą przeżuty na inne organy by wyciąć ogon Alusiowi, parę dni temu został przeprowadzony ten zabieg nie powiem, że kot bije radością jest mu ciężko się do tego przyzwyczaić i pewnie towarzyszmy mu ból i dyskonfort związany z brakiem ogona. Dostaje leki i jest pod stałą opieką, czego go w między czasie prześwietlenie płuc czy przypadkiem już nie ma przerzutów na płuca gdyż czerniak u kotów lubi przerzucać się na płuca. A po za tym wszystkim Aluś już do końca życia będzie musiał chodzić na wizyty do weterynarza by sprawdzać czy nic mu się nie pojawia nowego. Tą zrzutką chce wspomóc rodzicom bo nie ukrywam, że ratowanie naszego przyjaciela nie jest tanie ale jest warte tego gdyż to członek naszej rodziny którego traktujemy na równi z nami.