Pomóż mi wydać moją książkę ,, To ja już sam zacznę płakać"
Pomóż mi wydać moją książkę ,, To ja już sam zacznę płakać"
Our users created 1 226 525 fundraisers and raised 1 349 016 171 zł
What will you fundraise for today?
Description
Witam serdecznie każdego z Was, kto do mnie zajrzał. Nazywam się Ewelina Przespolewska i od kilku lat marzy mi się wydać swoją książkę. Dlatego teraz właśnie odważyłam się i wysłałam propozycję do jednego z wydawnictw o zapytanie, czy byliby skłonni ją wydać, gdybym udało mi się zdobyć na nią fundusze. Dostałam twierdzącą odpowiedź z wyliczeniem kosztów redakcji i korekty, składu i łamania, projektu graficznego okładki i samego druku. Zdecydowałam, że wpierw wydałabym 500 sztuk egzemplarzy. Oczywiście dołączyłam do tego koszty wysyłki i koszty upominków. Z reszty pozostałej sumy odłożyłabym sobie na wydanie kolejnej książki, o ile dostałabym taką możliwość.
Jeśli chodzi o mnie, to ukończyłam Technikum Żywienia w Kaczkach Średnich. Mam 35 lat i od 14 lat mieszkam z mężem i czwórką naszych pociech w Kaczkach Plastowych, gdzie od 10 lat jestem tam Sołtysem. Miałam przyjemność być współautorką Almanachu Współczesnej Bajki Polskiej pt. ,, Dotyk Anioła" i współautorką Antologii literackiej ,, Matka" Wydawnictwa Św. Macieja Apostoła. Nie kontynuowałam z Nimi współpracy, gdyż tej powieści nie da się zamknąć w piętnastu stronach.
Co do samej książki, to przedstawia ona losy maltretowanych dzieci. Chciałam, aby ludzie ujrzeli z perspektywy dorosłych i maluchów jak wygląda życie osoby, która jest krzywdzona przez człowieka, który powinien je chronić ponad wszystko. Jestem przekonana, że książka dotarłaby do większej rzeszy ludzi i nie jeden, ale więcej ludzi zdałoby sobie sprawę, że może zmienić świat. Może uratować wątłe ciałka przed krzywdą, która nigdy nie powinna ich spotkać.
Będę wdzięczna za najmniejszą wpłatę, gdyż będzie to oznaczało, że jest ktoś, komu na spełnienia mojego marzenia zależy.
Może zamiast opowiadać, wkleję urywek mojej książki.
Ciemne światło nocy, nie jest mi straszne…
Ciemne postacie kryjące się za zabawkami, nie są mi straszne…
Ciemny pokój, w którym jestem tylko ja, nie jest mi straszny…
Ale kiedy wchodzi ona…
Zastanawiam się, czym sobie na to wszystko zasłużyłem…
Dzisiaj mama była dla mnie dobra. W porze spania już tak mocno na mnie nie krzyczała. Tata kupił jej nową książkę, z której bardzo się ucieszyła. Dała mu nawet buziaka. Potem tata poszedł do garażu i już nie przyszedł. Mama powiedziała, żebym położył się spać do łóżeczka, ale ja nie chciałem. Leciała w telewizji akurat moja ulubiona bajka o takim kocie i listonoszu, i bardzo chciałem ją obejrzeć. Ktoś tam w miasteczku zachorował i taka dziewczynka kazała im płukać gardło. Ja też tak chciałem. Na stole stała herbata, więc ją wziąłem i już miałem się napić, ale mama szybko mi ją zabrała. Potem uderzyła mnie w pupę jeszcze dwa razy i kazała natychmiast iść spać. Wyłączyła telewizor, a ja zacząłem płakać, bo to była moja ulubiona bajka. Potem znowu na mnie nakrzyczała, że płaczę i znów mnie uderzyła. Później przyszedł tata i gdy zobaczył, że płaczę wziął mnie na ręce. Zapytał mamy, dlaczego płaczę, a ona powiedziała, że prawie zbiłbym szklankę i się wystraszyłem. Pogłaskał mnie po głowie i pocałował. Tak bardzo chciałem, żeby ze mną został, ale on poszedł. Potem mama zamknęła drzwi do pokoju i jeszcze raz mnie uderzyła, ale tym razem mocniej. Powiedziała, że jak nie usnę, to znowu mnie uderzy. Ciężko mi było usnąć, gdy tak płakałem, bo wszystko mnie bolało. Niespodziewanie jednak tata na chwilę znowu wszedł do pokoju. Mama podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Pogłaskała mnie po główce, więc się do niej przycisnąłem. Potem jednak tata wyszedł. A mama znów zaczęła mnie bić.
Karolina
Ktoś w końcu mógłby uciszyć tego bachora. Wiecznie tylko beczy i beczy. Nie rozumie, że akurat dzisiaj Adam kupił mi nową książkę i tak bardzo chciałam ją już zacząć czytać. Było już przecież po jedenastej, a ten jeszcze nie zamierzał spać. Gapił się na jakąś bajkę z otwartą gębą, a mnie aż ręka świerzbiła, żeby go walnąć. Co on sobie w ogóle wyobrażał? Myślał, że skoro będzie oglądał swoje bajeczki, to będzie już ok.? Żałosne. Mógł się zastanowić, dlaczego w ogóle przyszedł na świat, bo ja tam wcale się o niego nie prosiłam. Równie dobrze mogłam go usunąć, gdy był jeszcze na to czas. Pech chciał, że Adam akurat zauważył test ciążowy, no i było po ptakach. Ucieszył się jak głupi i prawie przez cały czas starał się mnie czymś zaskakiwać. Rozpieszczał mnie jak nigdy kupując mi ładne ubrania, modne torebki, no i książki, co spodobało mi się najbardziej. Od zawsze marzyłam, żeby mieć w domu wielką bibliotekę wypełnioną po brzegi książkami, której każdy by mi zazdrościł. Mogłabym przez cały czas nic nie robić, tylko czytać. Oczywiście musiałam też jakoś znaleźć czas na sprzątanie po tym bachorze, co wkurzało mnie najbardziej. Prawie gdzie bym się nie odwróciła wszędzie walały się jego zabawki. A to miśki, samochody, rowerek i kilka krzesełek, na których i tak nie chciał siadać. Wkurzało mnie to, że Adam tak bardzo go rozpieszcza. Praktycznie, co przychodził z pracy, to zawsze musiał kupić małemu jakiś prezent, z którego może i się cieszył, ale za to ja miałam potem urwanie głowy, bo oczywiście nie włożył go do swojego pokoju, tylko ja musiałam za nim chodzić i sprzątać. Był jednak oczkiem w głowie tatusia, więc trzeba było go jakoś tolerować. Gdyby ode mnie to zależało, to wolałabym nigdy nie mieć dzieci. Nikt by mi nie bałaganił, nie musiałabym tyle gotować i sprzątać, no i miałabym więcej czasu na czytanie książek.
- No przestań w końcu ryczeć!- Wydarłam się, bo zaczynał mnie doprowadzać do szaleństwa. Ustawił się w kącie i za żadne skarby nie chciał z niego wyjść. Oszaleć można było. W końcu nie wytrzymałam i przywlekłam go do łóżeczka. Wsadziłam do środka i wyszłam z pokoju, aby sam się uspokoił. To zawsze działało. Po piętnastu minutach nastała cisza i odetchnęłam z ulgą. Do obiadu miałam jeszcze dwie godziny, więc spokojnie mogłam usadzić się w bujanym fotelu i zacząć czytać.
Może jednak dzień nie będzie aż taki zły.
Adam
Nie wiem, ale chyba z naszym dzieckiem jest coś nie tak. Ciągle płacze i płacze, gdy tylko wchodzę do domu. Karolina mówi, że takie dzieci już są, że ciągle płaczą, bo wszystko chciałyby dostać, ale ja tam nie wiem. U innych kolegów z pracy dzieci są spokojne. Może i czasem zapłaczą, jak im coś jest, ale nie aż tak, jak Kubuś.
Kurczę, a może on jest chory? Może się przeziębił i coś go boli w brzuszku, czy też gardełko ma zaczerwienione, a ja tego nie zauważyłem? Zresztą Karolina powinna wiedzieć, co mu jest w końcu jest jego matką, a matki zawsze wcześniej wiedzą, co się dzieje z dzieckiem, zanim wystąpią prawdziwe objawy jakiejś choroby. Muszę z nią porozmawiać. Ale najpierw pojadę do sklepu i kupię coś dobrego na kolację. Karolina pewnie znowu upichci coś na ostatnią chwilę i albo przypali, albo nie dopiecze. Chciałoby się rzec typowa kobieta, ale nie wiem czy to do niej pasuje. Inne koleżanki z mojej pracy raczej nadążają ze wszystkim, choć mają po dwójce dzieci. Na dodatek one pracują, ich mężowie też pracują, a mimo to potrafią jakoś połączyć wszystkie obowiązki. Cóż, jak widać nie mam takiego szczęścia, ale przynajmniej się z Karoliną nie kłócę. Gdy coś jej nie wyjdzie nie drę się, bo to bez sensu. Jedzenie można jakoś przełknąć. Po co się awanturować?
Wjechałem do ,,Kropki’’, gdzie wszystko mogę kupić za jednym zamachem. Był to duży market, gdzie były rzeczy spożywcze, ogrodnicze, motoryzacyjne i nawet obuwnicze i takie z odzieżą. Jedyne, co mi się tylko w nim nie podobało, to fakt, że zanim doszedłem do spożywczego musiałem najpierw przemierzyć wszystkie inne po kolei, bo ten był na końcu. Chwyt marketingowy.
Karolina lubi do niego przychodzić, bo wielokrotnie zamiast zrobić zakupy kupiła sobie najpierw jakieś buty, czy bluzkę, a dopiero potem za resztę coś do lodówki.
- A czy ty byś przeszedł obojętnie obok rzeczy, które były po pięćdziesięcioprocentowej obniżce? – Tłumaczyła się jak zwykle, gdy zakupów było niewiele, a tych rzeczy zbędnych nazbyt dużo.
- No już dobrze kochanie - machałem na to ręką, bo rozmowa była całkiem zbędna. I tak by tego nie oddała, a ja straciłbym kilka dni na kłótnie i awantury, których wcale nie chciałem przechodzić. W życiu były rzeczy ważniejsze, jak na przykład mój Kubuś, którego kochałem ponad wszystko. Nigdy bym go nie skrzywdził i nigdy nie pozwolę go skrzywdzić. Zbyt długo się starałem, aby go mieć. Karolina z początku nie chciała jeszcze dziecka, ale przecież oboje byliśmy już po trzydziestce, więc dla mnie i dla niej chyba też był to ostatni dzwonek, na co najmniej pierwszego bobaska. Potem, z czego się orientowałem kobieta często nie donosiła ciąży, albo ją traciła już na samym początku. Aż nie chciało mi się o tym myśleć. Kubuś ma już trzy latka, więc może ją jakoś przekonam na kolejne dziecko.
Wezmę dwie duże zamrożone pizze ze wszystkimi dodatkami i jakąś kolejną książkę, to być może ją jakoś przekonam.
Wychodząc z działu spożywczego natrafiłem na Marzenę. Akurat wchodziła do działu spożywczego. Marzena była naszą wspólną przyjaciółką, która mieszkała trzy budynki od nas. Miała około czterdziestu lat i nigdy nie widziałem jej z mężczyzną. Ma długie do pasa czarne włosy, czarne oczy i szerokie usta. Jest dość otyła, ale mi to nie przeszkadza. Najważniejsze, że zawsze mogę na nią liczyć. Znamy się od przeszło dwudziestu lat i nigdy nie zawiodła mojej przyjaźni. Kiedyś mieszkała z taką starszą panią Gertrudą Paja, ale staruszka umarła pozostawiając jej cały dom, który był jej własnością.
- O! Cześć Adaś! Widzę, że zakupy ci służą- zażartowała widząc dwie duże torby z zakupami.
- Jak najbardziej. Nie ma to jak szybki wypad do mądrego sklepu, w którym wszystko jest, tyle, że na samym końcu.
Marzena czasami wpadała do nas na kawę, lub zwyczajnie na plotki, które najwięcej radochy sprawiały mojej żonie. Czasami potrafiły gawędzić tak do późna w nocy i to mnie przypadło położenie spać Kubusia.
- No, ten spożywczy, to po prostu bajka, tyle, że za siedmioma górami i siedmioma lasami- dodała z uśmiechem.
- Co prawda, to prawda. Teraz weź, niech ci braknie chleba do pracy, to choć sklep za rogiem, to najwcześniej za godzinę jesteś z powrotem.
Zaśmialiśmy się. Marzena była zabawną kobieta i wciąż wolną. Miała czterdzieści lat, ale wyglądała na młodszą. Zawsze chodziła z rozpuszczonymi włosami i prezentowała swoje wdzięki niczym noc zapadając w pamięci. Czarne oczy dodawały jej tajemniczości, a szerokie usta zmysłowości. Praktycznie, gdyby ważyła z dwadzieścia kilo mniej pewnie każdy facet by się za nią oglądał i już dawno usidlił w związku małżeńskim z piątką wspaniałych dzieciaków .
- A ty, po co wpadłaś? Szybkie zakupy, czy coś?
- Czy coś- zaśmiała się.- Zwyczajnie zrobiłam sobie dzień niekontrolowanych zakupów. Zawsze tak robię na początku miesiąca, żeby poprawić sobie humor. Jakieś ciasteczka, lody i wiesz. Brakuje tylko kogoś, kto po tym wszystkim posprząta- znów zażartowała, choć wiedziałem, co miała na myśli.
Od pewnego czasu Marzena zdawała się być nieco zamyślona i smutna, choć w moim towarzystwie wyraźnie ożywała. Brakowało jej pewnie tej drugiej połówki, do której mogłaby przyjść z każdym problemem i który użyczyłby jej swojego ramienia do wypłakania swoich łez życia i samotności. Cóż jednak ja na to mogłem poradzić? Byłem w szczęśliwym związku z Karoliną, która dawała mi wszystko, co chciałem. No, może nie zupełnie wszystko, ale było ok.
- To może wpadniesz do nas na kolację?- Zasugerowałem niespodziewanie.- Kupiłem akurat dwie pizze rodzinne, więc sama rozumiesz, że nie damy rady ich zjeść sami.
Podrapała się po nosie i odrzuciła włosy do tyłu.
- Zobaczę, co da się zrobić kochanie- rzuciła, mrugnęła oczkiem flirciarsko i zniknęła. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Fajna była z niej babeczka. Ona to zawsze potrafiła poprawić mi humor. Niby samotna, a taka dzielna. Podziwiałem ją za to. Mogłaby tylko nieco schudnąć, bo stukilowa kobieta nawet barwnej urody jednak wciąż była stukilową kobietą. Zastanawiałem się tylko, czy gdyby spotkała kogoś innego, kogoś, kto by się nią zainteresował, to czy zaczęłaby dbać o siebie i nieco schudła. Nie to, że mi to przeszkadzało, ale zwyczajnie, dla swojego zdrowia. Być może uda mi się coś tam napomknąć przy kolacji.
There is no description yet.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Create a tracking link to see what impact your share has on this fundraiser.
Offers/auctions 6
Buy, Support.
Buy, Support. Read more
Created by Organiser:
30 zł
Sold: 8
kochani chciałam Was poinformować, że na końcu książki zamieszczę podziękowania dla osób mnie wspierających:-)
Jestem Wam bardzo wdzięczna za każdy grosik:-) Pamiętajcie, ze gdy mój projekt nie wypali i nie uda mi się wydać swojego dzieła, to oddam Wam pieniążki. Nie chcę abyście źle o mnie myśleli:-)
Serdecznie dziękuję za pierwsze wpłaty:-) Nawet małą cegiełką przybliżacie mnie do spełnienia największego marzenia:-) Bardzo, ale to bardzo Wam wszystkim dziękuję:-):-):-)