Jestem Kazik. Mam ciepły domek, pyszne jedzonko i ludzi, którzy bardzo mnie kochają, ale moje życie nie zawsze tak wyglądało. Jak miałem 4 miesiące znalazła mnie na ulicy dobra pani i zabrała do weterynarza. Byłem bardzo głodny, chudy i zarobaczony. Niestety nie mogłem tam zostać i miałem trafić do schroniska. Wtedy zaopiekowała się mną moja Mamcia (niby na chwilę, a zostałem na zawsze). Jeszcze wtedy nie wiedzieliśmy, jaki jestem chory. Po wielu badaniach wyszło, że mam bardzo chore jelita i nerki - wykryto u mnie, że przeszedłem Toxoplasme gondi, która to je zniszczyła. Kilka miesięcy leczenia, badań krwi, USG, mnóstwa leków i jakoś z tego wyszedłem. Podobno mam silny organizm. Niestety skutki neurologiczne przebytych chorób pozostały - słabo widzę i mam zaburzenia równowagi. Ale nie to okazało się najgorsze. Mamcie od samego początku niepokoił mój sposób chodzenia (choć niektórzy lekarze nie widzieli w tym nic złego). Nie potrafię skakać tak wysoko jak inne koty, przewracam się o własne łapy. W końcu trafiliśmy do super pana doktora, który zdiagnozował u mnie zbyt dużą ruchomość stawów biodrowych i luźne rzepki. Ucieszyliśmy się, że jest to uleczalne, gdyż wcześniej dostałem diagnozę- osteochondroza (choroba, która dotyczy psów). Jednak cena operacji jest bardzo wysoka. Jeden staw to 3500 zł, a trzeba zoperować obydwa, do tego koszty badań krwi, RTG, leki i z ledwością 8000 zł wystarczy. Moja ludzka mama bardzo się martwi tą kwotą, dlatego chcę jej pomóc i odwdzięczyć się za to, że dała mi dom i miłość. Całym moim kocim sercem proszę Was dobrzy ludzie o jakiekolwiek wpłaty. Chciałbym być sprawny jak inne koty i żyć bez bólu. Z góry dziękuję 🐾