Kolejne kocięta, które przyszły na świat tylko po to, aby zaraz po otwarciu oczu umrzeć!

Tak wygląda los części zwierząt urodzonych na ulicy.

Stich przeżył jako jedyny z całego miotu. Jego dwójka rodzeństwa została rozszarpana przez lisy. Widok był koszmarny, ale jemu się udało. Dobry człowiek dokarmiający okoliczne koty odgonił lisy w ostatniej chwili. Maluszek został zabrany razem z mamą w bezpieczne miejsce. Niestety dramatu nie było końca. Kociak nie mógł samodzielnie stawać na tylne łapki, które rozjeżdżały się na boki.

Zapłakana kobieta, która uratowała maluszka zadzwoniła do nas błagając o pomoc. Zdawałyśmy sobie sprawę, że jeżeli nie przyjmiemy kaciaka to zapewne czeka go eutanazja…

Po ujrzeniu Sticha na własne oczy wiedziałyśmy, że podjęłyśmy właściwą decyzje, ale i że nie będzie łatwo.

Kociak wymaga szeregu badań, konsultacji neurologicznej. Stich ma również koci katar, który wymaga leczenia. Jego powrót do zdrowia nie będzie łatwy, ale mamy nadzieję, że możliwy. Jest bezpieczny, on i jego kocia mama.

To jeszcze maleństwo, które ma całe życie przed sobą i nie rozumie co się z nim dzieje, dlaczego nie może nadążyć za innymi kociakami, dlaczego jest w obcym miejscu.

Pomóżmy ocalić Sticha, bo przecież każde zwierzę zasługuje na to, aby żyć.