id: f3cayn

Pomoc w opłacie leczenia klinicznego oraz eutanazji ukochanej klaczy

Pomoc w opłacie leczenia klinicznego oraz eutanazji ukochanej klaczy

Our users created 1 231 892 fundraisers and raised 1 365 385 040 zł

What will you fundraise for today?

Description

Aktualizacja

Nowe zasady wprowadzone parę dni temu zakazują spotykania się więcej niż 5 osób co zmusiło nas do odwołania wydarzenia w stajni - Hubertusa, który miał zapewnić nam drugą część środków na opłacenie rachunku. Rozszerzamy więc zbiórkę, w najbliższym czasie poinformujemy o formie naszej akcji.


vbc46c4b0f249902.jpeg

Abigail była moim pierwszym koniem, kupionym za własne, zapracowane młodzieńcze pieniądze, latami wypracowaną współtowarzyszką, żywym zobrazowaniem moich marzeń.

Dziś stoję przed zadaniem opłacenia największej w mojej życiu próby ratunkowej zwierzęcia, które kochałam ponad wszystko, opłacenia kliniki, eutanazji oraz utylizacji jej biednego, wyniszczonego ciała.


Od początku:

Zapłaciłam za nią przebijając o marne 200 zł cenę handlarza. Od samego początku stajenni znajomi odradzali mi tej decyzji ze względu na jej charakter i nieufność, wybuchowość oraz strach. Widocznie chcąc zbawić jej świat podjęłam się ciężkiej drogi opieki nad nią, akceptując jej ograniczenia i charakter, a jednocześnie ucząc się od jak się później okazało, mojej najlepszej przewodniczki w edukacji nt samego życia.


t80d64d185fe031e.jpeg

Ile razy przez pierwsze 1,5 roku naszej znajomości słyszałam o tym, że mam ją sprzedać! Ale była, uczyła mnie, a właściwie razem cofałyśmy się i wracałyśmy do poziomu zero po to by powoli coś ze sobą tworzyć. Była moją przyjaciółką w najtrudniejszych chwilach. To do niej chodziłam się w nocy wypłakać gdy kłóciłam się z rodzicami, chłopakiem czy przyjaciółmi, gdy w jakiś mniej czy bardziej trudny sposób walił mi się świat. To z nią spędzałam cały możliwy czas po szkole, wyjeżdżając w dalekie tereny i gubiąc się na nieznanych sobie ścieżkach, tracąc w oczach rodziców cenny czas na naukę. To z nią pojechałam swoje pierwsze, kompletnie nie udane zawody z parkurem, którego nawet nie ukończyłyśmy - ale mimo to byłyśmy z siebie bardzo zadowolone. W okresie studenckim miałaś wyjechać na drugi koniec kraju w dzierżawę, ale zostałaś i wtedy wszystko się zaczęło, pojawił się Snow, a dzięki Tobie jesteśmy teraz tu gdzie jesteśmy.


Startowałyśmy w zawodach, zdawałyśmy egzaminy, uczyłyśmy dzieci miłości do koni, opiekowałyśmy się dziećmi z niepełnosprawnościami. Wesoła i charakterystyczna postać Abi niejednokrotnie zaskakiwała ludzi pojawiając się w mieście na uroczystościach harcerskich, grając konia rycerskiego na oświadczynach (które powiodły się na pewno za sprawą jej udziału!), wyjeżdżając na zajęcia edukacyjne do różnych grup dzieci i młodzieży.

i57295a1b81cc7f5.jpeg

W pewnym momencie koń zaczął kaszleć. Pojawiało się to i zanikało wraz z weterynarzami, którzy poszukiwali przyczyny i metod na poprawienie jej odporności, złagodzenie objawów, przygotowywanie ziołowych specyfików. Z czasem pojawiały się kolejne objawy, wydzieliny z nosa, widocznie trudniejsza cyrkulacja powietrza w płucach, a w raz z nią zmiany specjalistów, stajni, sposobów leczenia. Jej stan bardzo się wahał, napawał na długo optymizmem, na chwilę przygaszał i znów wracał do normy. Zbudowaliśmy dla niej stajnię, która zapewniała jej wszystkie warunki dla zdrowego życia z mianem szczęśliwego konia astmatyka, wszystko od A do Z było tworzone z myślą o jej zdrowiu.



Sytuacja bardzo skomplikowała się w momencie, w którym tej wiosny Abi ugryzła w nos żmija zygzakowata. Klacz zareagowała bardzo mocno i cudem udało się ją uratować, opuchnięty nos, tchawica i przełyk mogły spowodować uduszenie się. Koń zaczął gwałtownie chudnąć, pomimo zmiany diety, podawania różnego rodzaju suplementacji i dobrych jakościowo mieszanek pasz z dnia na dzień było coraz gorzej.

Problemy oddechowe narastały, a my szukaliśmy specjalistów, którzy byliby w stanie wskazać nam drogę leczenia. Dzięki wytężonej pracy zaopatrzyliśmy Abisie w nebulizator dla koni, gdyż wcześniej wykonywaliśmy jej godzinami inhalacje inhalatorem ludzkim. Poznaliśmy fantastyczną Panią weterynarz, która razem z nami poszukiwała przyczyny i drogi leczenia.


Niestety stan klaczy nie poprawiał się, nie reagowała na leki, bardzo traciła na masie, nasze starania absolutnie nie odzwierciedlały się w rzeczywistości, która z dnia na dzień coraz bardziej bolała. Zdarzyło się, że przez bezdech straciła przytomność na spacerze w ręku, myśleliśmy że to już koniec. Siwa walczyła dalej, duży apetyt i dobry humor mobilizował nas do walki mimo ciężkiego stanu klaczy. Zapadła decyzja o wyjeździe do kliniki w Poznaniu, w której Abi spędziła ostatnie dni.

Zdjęcia RTG pokazywały duże zmiany w płucach, których nie było tam na miesiąc wcześniej. Wysłane na diagnostykę do Anglii trzymały nas w napięciu, byliśmy uprzedzeni, że mamy przygotowywać się na najgorsze, miał być to nowotwór lub śródmiąszowe zapalenie płuc. Oba kwalifikowały konia do eutanazji.


Po 2 tygodniach otrzymaliśmy wyniki, nie sprawdziła się żadna z podanych wyżej przewidywanych prognoz. Radość była niestety zgubna, ponieważ koń według decyzji lekarzy nie był w stanie funkcjonować bez leków, płuca okazały się już zupełnie niewydolne, a ryzyko, że koń umrze u nas dusząc się i cierpiąc nie pozostawiła nam wątpliwości, że bardzo tego nie chcemy.

21 października 2020 napisałam najtrudniejszego maila w moim życiu mającego wyrazić zgodę na eutanazję mojej największej życiowej przyjaciółki.

k41008bce14707a1.jpeg

Abi zasnęła w klinice w sposób godny i spokojny, wśród profesjonalistów, którzy otoczyli ją cudowną opieką. Walczyliśmy o nią do samego końca, w którym funkcjonowała już tylko na codziennej dużej dawce leków rozkurczających i sterydowych. Codzienna walka o jej życie trwała nieprzerwanie od ponad roku. W klinice na oddziale intensywnej terapii spędziła prawie 3 tygodnie, codziennie wychodząc na padok, do końca nie ustępował jej apetyt i humor.


Dziś czujemy wielki smutek ale i ulgę, bo wiemy i jesteśmy zapewniani przez wszystkich naszych weterynarzy, że na prawdę zrobiliśmy co mogliśmy. Mówili nam o tym, że niewielu właścicieli decydowałoby się na takie kroki, że miała ogromne szczęście mając nas, a my ją.


Otrzymałam fakturę wystawioną w klinice, nie byłam gotowa na tak duże koszty. Wszystkie dodatkowe leki podtrzymujące ją na co dzień, wydłużający się czas pobytu, eutanazja oraz utylizacja zaskoczyły mnie a termin opłaty za usługę to 7 dni.

Bardzo proszę o pomoc w wyrównaniu rachunku za ratunek klaczy. Myślałam, że jej śmierć zakończy passę złych zdarzeń, niestety ona nadal trwa.


Nie wiem jaką ilość pieniędzy na ten moment przeznaczyłam na leczenie klaczy, z pewnością od początku tego roku przekroczyła ona 15 tys złotych. Proszę o częściowe wsparcie



There is no description yet.

There is no description yet.

Download apps
Download the Zrzutka.pl mobile app and fundraise for your goal wherever you are!
Download the Zrzutka.pl mobile app and fundraise for your goal wherever you are!

Comments 2

 
2500 characters
  •  
    Anonymous user

    Wpłacam resztki pieniędzy z konta, z całego serduszka trzymam za Was kciuki ❤️

    5 zł
  • MG
    Ania

    Mocno przytulam. Nie wyobrażam sobie takiej walki, i podjęcia tak bolesnej decyzji.

    10 zł