Mam na imię Marlenka. Mam 6 lat.
Mieszkam w Azylu, razem z innymi chorymi i porzuconymi kotkami. Jest nas tutaj dużo…Codziennie walczymy o przetrwanie… a teraz przyszła nagła choroba Marlenki.
Zachorowałam bardzo poważnie… W moim brzuszku pojawił się płyn i nie mogłam już jeść ani się bawić, było ze mną bardzo źle, ciocia Magda na gwałt jechała ze mną do szpitala na badania i już mnie tam zostawiła.
Myslała, że na zawsze, ale na szczęście okazało się, że tylko na kilka dni,
Były zastrzyki i kropkówki, było kłucie brzuszka.
Normalnie to bym walczyła z doktorami, ale w te dni nie miałam już na nic siły . . .
Zasypiałam i mówiłam sobie - musisz się obudzić !
Nie pora umierać.!
Walcz, Marlenko, walcz do końca, bo masz szansę, bo jest nadzieja . ..
To nie jest zwykłe przeziębienie… to śmiertelna choroba, która zabiera koty, jeśli nie dostaną leku.
Na szczęście jest lekarstwo, które może mnie uratować. Ale… jest bardzo drogie. A ja muszę je brać codziennie przez aż 84 dni.
Jedna dawka kosztuje około 50 zł. To dużo dla mojej fundacji, która i tak już ma długi i niezapłacone rachunki…
Ja tylko chciałabym żyć. Jeszcze trochę pobiegać, pomruczeć do człowieka, poczuć słońce na futerku.
Czy możesz mi pomóc? Nawet kilka złotych może sprawić, że przeżyję kolejny dzień.
Nie pora umierać.!
Walcz, Marlenko, walcz do końca, bo masz szansę, bo jest nadzieja - Pomóżcie mi w tej walce !
Dziękuję z całego malutkiego serduszka.
Marlenka 🐾 i Fundacja Azyl Mikrusa