Nazywam się Anna..

W czasie, gdy większość ludzi wspomina wakacje ja walczę o swoje życie i miejsce gdzie z dziećmi będę mogła przetrwać zimę.

W maju zdiagnozowano u mnie raka piersi. Obecnie leczę się, ale to leczenie będzie długotrwałe i skomplikowane. Nikt do końca nie jest w stanie przewidzieć jego rezultatu. Dotychczas sama pracowałam w zakładzie opiekuńczo-leczniczym pomagając ludziom. Teraz sama muszę prosić o pomoc. Pod moją opieką jest trójka dzieci. Najmłodsza córka ma 13 lat, najstarszy syn 21 - jest on dodatkowo chory na schizofrenię i wymaga ciągłej opieki.

Mieszkam w swoim rodzinnym domu, który ma około 100 lat. W miarę posiadanych środków próbowałam go remontować, tak aby każdemu z dzieci zapewnić minimum prywatności oraz miejsca niezbędnego do normalnego funkcjonowania. 

W tym domu nie ma bieżącej wody, łazienki, kanalizacji, a nawet normalnego źródła ogrzewania. Dom ogrzewany jest za pomocą dwóch piecyków popularnie zwanych kozami.

Gdyby nie moja choroba nowotworowa nigdy nie zwróciłabym się o pomoc.

Po szczegółowych oględzinach stwierdzono, że dom nie nadaje się do remontu, a spędzenie tam kolejnej zimy jest niebezpieczne. Zdaniem fachowców cudem jest, że budynek jeszcze nie spłonął (z uwagi na stan elektryki) i że nikt w nim nie zaczadział (patrząc na obecne źródła ogrzewania).

Po długich rozmowach znajomy namówił mnie aby szerzej poprosić o pomoc.

Sam w tej sprawie napisał post na jednym z portali społecznościowych. Odezwało się w tej sprawie wiele osób chcących pomóc. Od nich wyszła idea założenia zbiórki i zakupu domu holenderskiego. Dom holenderski to jedyna opcja, z którą można zdążyć przed zimą.

Dla wielu osób taki domek służy do wypadów za miasto, a dla nas to będzie jak willa, bo z własną łazienką.