id: fj8bw4

Mejdż - zbiórka na leczenie

Mejdż - zbiórka na leczenie

Our users created 1 268 074 fundraisers and raised 1 465 793 859 zł

What will you fundraise for today?

Create fundraiser

Description

Cześć, muszę Was prosić o pomoc finansową, ponieważ ja nie jestem już dłużej w stanie zapewniać leczenia mojej kotce. Malory (znana lepiej jako Mejdż) choruje. Choruje bardzo poważnie, już od miesiąca walczymy - z dużym prawdopodobieństwem ma chłoniaka jelit. Niestety, z uwagi na komplikacje i konieczność zmiany onkologa prowadzącego, nie udało się do tej pory postawić jej ostatecznej diagnozy (biopsja cienkoigłowa była nieczytelna i nie dawała jednoznacznej odpowiedzi, a ja początkowo nie chciałam zgodzić się na inwazyjny zabieg z pobraniem wycinków przy pełnym otwarciu jamy brzusznej z uwagi na mój lęk - 3 lata temu straciłam psa w wyniku powikłań po rutynowym zabiegu jakim jest sterylizacja). 

Mejdż bardzo schudła, czuje się źle i co chwilę pojawiają się jakieś komplikacje, ale mimo to naprawdę dzielnie walczy. W ostatnich dniach doszło do tak silnego pogorszenia jej stanu (zmiana nagle powiększyła się kilkukrotnie powodując pełną niedrożność jelit), że byłam już gotowa przerwać jej cierpienie i pozwolić jej odejść, nie wyraziłam zgody na wykonanie resekcji jelita w takim stanie, nie chcąc dodatkowo jej męczyć. Nasza onkolog zaproponowała wówczas - jako alternatywę dla eutanazji - podanie w ciemno wlewu chemii dożylnej i sprawdzenie czy zmiana ulegnie zmniejszeniu w ciągu 24h a niedrożność ustąpi. Nie wierzyłam nawet w to że może to zadziałać ale dałam jej ostatnią szansę, bo czułam że jestem jej to winna. Musiała być hospitalizowana w szpitalu całodobowym, rano odebrałam ją, pojechałyśmy na godzinę do domu, gdzie się z nią pożegnałam i zawiozłam ją do onkologa na - jak sądziłam - ostatnią wizytę. Usłyszałam jednak że zastosowane leki zadziałały a ze zdjęcia RTG wynikało że treść pokarmowa przesunęła się do dalszego odcinka jelit. Nie mogłam w to uwierzyć i obiecałam jej że będę z nią walczyć dalej dopóki ona będzie w stanie tę walkę kontynuować. Niestety pod kątem finansowym ja nie jestem już dłużej w stanie jej kontynuować... w ostatnim miesiącu wydałam na jej wizyty weterynaryjne (w większości nieplanowane, także nocne, powiązane z nagle pojawiającymi się objawami), przejazdy do lecznic (nie mam samochodu więc musimy przemieszczać się Uberem), leki, suplementy, karmy (Mejdż ma osłabiony apetyt i bardzo wybiórczy, ciągle muszę kombinować z jedzeniem dla niej) wszystkie pieniądze jakie miałam (w ciągu miesiąca wydałam na weterynarzy ok 6-7 tysięcy). Nie stać mnie na kontynuację jej leczenia niezależnie od tego jaką drogę tego leczenia teraz podejmiemy. Załączam opis sytuacji i przedstawione koszty leczenia przez naszą onkolog. Możemy zdecydować się na zabieg laparotomii z pobraniem wycinków i badania histopatologicznego (koszt operacji i badania to coś ok. 3 tysiące zł z tego co się orientowałam) a następnie rozpocząć dedykowane leczenie (koszt zależny od wyników) albo bez operacji kontynuować w ciemno chemię dożylną (koszt najkrótszego protokołu to 5 tysięcy nie licząc kontrolnych USG i wizyt związanych z ewentualnymi skutkami ubocznymi, wizyt nagłych, hospitalizacji, dodatkowych leków które też musi przyjmować więc na pewno minimum 10 tysięcy...) albo rozpocząć w ciemno chemioterapię doustną (koszt ok. 500 zł miesięcznie za samą chemię, do tego dodatkowe leki oraz cotygodniowe USG czyli łącznie ok 1500 zł miesięcznie - później pewnie mniej jeśli leczenie okazałoby się skuteczne i USG można by było powtarzać rzadziej). Możemy też się poddać i często to także przechodzi mi przez myśl, jednak podczas tej ostatniej wizyty Mejdż pokazała, że jeszcze nie zamierza się poddawać. Decyzja o tym jakie podejmiemy kroki będzie w dużej mierze związana z tym ile pieniędzy uda mi się uzbierać, bo niestety aspekt finansowy gra tu ogromną rolę.


Zakładam więc zbiórkę na kwotę 10 tysięcy zł, nie mam pojęcia ile uda nam się zebrać ani jakie będą konsekwencje kroków, które podejmiemy. To zdanie piszę z trudem, ale niestety zdaję sobie sprawę z tego że mimo że Mejdż w każdej weterynaryjnej kartotece dostaje odznakę "pacjent agresywny" to choroba z którą walczy jest jeszcze bardziej agresywna i wiem, że niestety może tę walkę przegrać i to w każdej chwili. Ostatnie pogorszenie nastąpiło tak szybko, że tak naprawdę nie jestem w stanie przewidzieć jak będzie wyglądał kolejny dzień. Jeśli więc okazałoby się, że tak właśnie się stanie, a ze zbiórki zostanie jakaś nadwyżka, wówczas pieniądze te zostaną przekazane na wsparcie podopiecznych Fundacji Głosem Zwierząt. Jest to Fundacja bliska memu sercu, której część wolontariuszy znam osobiście, bo sama w niej kiedyś działałam, więc wiem że to Fundacja uczciwa, która naprawdę pomaga zwierzętom i nie przywłaszcza żadnych pieniędzy dla siebie. Mejdż - choć pewnie o tym nawet nie wie - przez krótką chwilę sama była jej podopieczną. Kiedy trafiła do mnie przypadkiem niecałe 9 lat temu jako małe kociątko, zgłosiłam ją od razu jako kota do adopcji a siebie jako jej dom tymczasowy. Bardzo szybko jednak zdałam sobie sprawę, że żaden tymczasowy tylko stały i że jestem jej mamą. Decyzja o jej adopcji była najlepszą decyzją jaką kiedykolwiek podjęłam, nigdy nie kochałam nikogo tak, jak tego kota. Nie wiem też czym zasłużyłam na to, żeby otrzymać od niej tyle miłości (przy jednoczesnej ogromnej niechęci do absolutnie każdej istoty żywej innej niż ja), ale to największe wyróżnienie jakie mogłam otrzymać. Mejdż była ze mną podczas najgorszych i najlepszych chwil, była dla mnie oparciem kiedy wszystko inne się waliło, nadawała sens każdemu mojemu dniu odkąd tylko do mnie trafiła, leżała na mnie kiedy chorowałam i pilnowała mnie, rozśmieszała mnie swoimi wybrykami, spędziłyśmy przytulone do siebie niezliczoną ilość godzin. Mój świat rozpadł się na milion kawałków, kiedy Mejdż zaczęła chorować, byłam do niedawna przekonana że mamy przed sobą jeszcze przynajmniej dobre 10 wspólnych lat a nagle okazało się że jej małe ciałko zjada od środka poważna choroba i tak naprawdę nie wiem ile czasu razem nam zostało, ale może go być naprawdę niewiele. Mejdż jest cudowna i zasługuje na wszystko, co najlepsze, jest mi niezwykle przykro że nie jestem jej w stanie tego dać, dlatego zwracam się do Was z prośbą o pomoc. 


I jeszcze na koniec. Pracowałam kiedyś w gabinecie weterynaryjnym i widziałam ludzi, którzy nie umieli powiedzieć "STOP" w odpowiednim momencie i pozwolić zwierzęciu odejść, widziałam cierpienie tych zwierząt. Obiecałam sobie wtedy że nigdy nie dopuszczę do tego by Mejdż się tak kiedykolwiek męczyła, jednak stając w obliczu takiej sytuacji niezwykle trudno jest ten moment wyczuć. Tak jak mówię - wydawało mi się nawet że już nastąpił, ale ona powiedziała "jeszcze nie". Będę więc walczyć (o ile uda mi się na tę walkę uzbierać) tak długo jak ta walka będzie miała sens i postaram się by nie było to o ani jeden dzień dłużej (choć naprawdę jest to cholernie trudne do oceny kiedy się w tym tkwi). Na razie jesteśmy tak naprawdę na początku tej drogi bo do tej pory nawet nie było stosowane wcześniej tak agresywne leczenie (o którego wprowadzeniu musiałam zdecydować w minutę i na które zupełnie nie byłam przygotowana), ale jednocześnie jest to droga niezwykle niepewna z uwagi na brak 100% diagnozy...


Z góry dziękuję za każdą wpłaconą złotówkę i każde udostępnienie </3


pgXNtwbufgTJLQ9w.jpg

There is no description yet.

There is no description yet.

Download apps
Download the Zrzutka.pl mobile app and fundraise for your goal wherever you are!
Download the Zrzutka.pl mobile app and fundraise for your goal wherever you are!

Moneyboxes

Nobody created moneybox for this fundraiser yet. Your moneybox may be the first!

Comments

 
2500 characters
Zrzutka - Brak zdjęć

No comments yet, be first to comment!