Buszek jest z nami niecałe dwa lata. Przeszło dwa tygodnie temu zauważyliśmy że ze zwierzaczkiem coś jest nie w porządku. Było to już po dwóch wizytach u dwóch różnych weterynarzy, którzy zapewnili nas że z kotkiem wszystko gra, jednak kiedy przestał jeść czy nawet pić i nie ruszał się z jednego miejsca bardzo się zaniepokoiliśmy i poszliśmy po kolejną opinię.

Obecna Pani doktor, u której aktualnie pojawiamy się codziennie już po pierwszym ogólnym zbadaniu Buszka poinformowała nas że jego stan zdrowia jest poważnie zagrożony. Kotek ma żółtaczkę i anemię będące efektem FIP tj. Zakaźnego zapalenia otrzewnej.

Niestety leki GS, które kotek ma przyjmować przez (nieprzerwanie) min. 84 dni nie są dostępne w Polsce, trzeba sprowadzać je z zagranicy.

Pani doktor zapewniła nas, że po pierwszej fiolce sprawa będzie jasna - albo to przeżyje albo będziemy musieli się z nim pożegnać w przeciągu kilku tygodni.

Oczywiście podjęliśmy próbę leczenia i jak się okazało całkowicie słusznie bo wszystko idzie w dobrą stronę, Buszek zaczyna normalnie funkcjonować, apetyt powrócił i już wiemy że jego organizm walczy z chorobą.

Mamy zapewnionych kilka kolejnych dawek leku, jednak nie wiemy ile będziemy w stanie mu ich zapewnić. Nie chcemy poddawać się w leczeniu członka naszej rodziny, jednak potrzebujemy wsparcia.

Jedna pięciodniowa dawka leku kosztuje nasz w tym momencie 500zł, jeśli kotek przybierze na wadze cena jeszcze wzrośnie, a do tego wchodzą jeszcze koszty codziennych wizyt weterynaryjnych, na których kotek przyjmuje leki pomagające przy żółtaczce i anemii.

Mamy nadzieję że znajdą się osoby, które zechcą nas wesprzeć w pokryciu choć części leczenia naszego biedactwa, to dla nas ciężka decyzja ale za wszelką cenę chcemy zapewnić mu kolejne lata życia, jestem pewna że każda osoba posiadajàca pupila rozumie o czym piszę.

Dlatego proszę też o udostępnianie naszej zrzutki aby trafiła do jak największej ilości osób i o trzymanie kciuków aby udało nam się zwalczyć to choróbsko🙏🫶🏻